Skocz do zawartości
  • PODCASTY.jpg

xlorinex

Użytkownik
  • Zawartość

    1
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Ostatnio na profilu byli

Blok z ostatnio odwiedzającymi jest wyłączony i nie jest wyświetlany innym użytkownikom.

xlorinex's Achievements

Początkujący forumowicz

Początkujący forumowicz (1/14)

0

Reputacja

  1. Gdy poznałam mojego partnera wiedziałam, ze ma dziecko. Nie miałam z tym problemu - do czasu. Świetnie się dogadywałam z jego synem, dopóki nie zaczęliśmy się starać o dziecko. Bardzo chciałam zajść w ciążę, jednak starania trwały pół roku. Czułam się gorsza, bo z byłą udało mu się za pierwszym razem. Potem poroniłam, było jeszcze gorzej. Wtedy udało mi się zajść w ciążę, ale byłam zazdrosna. Mąż opowiadał, jak cieszył się z pierwszego synka a ja wiedziałam, że z naszego dziecka wcale się nie cieszy. Moje uczucia jakoś ukierunkowały się na jego syna. Zaczęłam go obwiniać, być zazdrosna. Jego chciał, z niego się cieszył, a z mojego dziecka już nie. Później było tylko gorzej. Zauważyliśmy, że jego syn nie rozwija się prawidłowo. Podejrzewałam u niego autyzm. Mąż zapierał się, mówiąc że próbują mu wmówić chorobę jego dziecka, obwiniał mnie z kłótnie z byłą partnerką. Gdy urodziłam byłam zaborcza o córkę. Mąż niewiele się nią zajmował. Bolało mnie, bo wcześniej opowiadał jak wstawał w nocy do syna, do naszej córki jakoś mu się nie chciało. Jeszcze bardziej znienawidziłam jego syna. W międzyczasie ciągle kłócił się z byłą partnerką, obarczając mnie odpowiedzialnością. Zaczęło mi przeszkadzać, gdy jego syn przyjeżdżał do nas, gdy patrzył na moją córeczkę, podchodził do niej, oglądał... Nie mogłam znieść, gdy się później bawili. Czułam mdłości, gdy mąż robił im razem zdjęcia. Potem druga ciąża. Z każdym przyjazdem jego syna skręcało mnie w żołądku, z obawy, że mąż każe dotykać mu mojego ciążowego brzuszka. W wyniku kłótni z byłą partnerką nie widział syna pół roku. Wyżywał się na mnie, kłóciliśmy się dużo w tamtym momencie, ale było mi na rękę, że nie muszę go oglądać. Potem znów zaczął po niego jeździć. Kontakt z nim jest utrudniony. Matka go nie diagnozuje, ja widzę autystyka. Drażni mnie, gdy pół dnia gotuję obiad a na koniec on trzy godziny je, plując i właściwie zwracając to co ma w buzi do talerza. Mąż nie zwracał mu uwagi, za to na naszą córkę krzyczał z byle powodu. Wszyscy mamy się dostosowywać do tego dziecka, nasze zasady domowe, wg których wychowujemy nasze dwie córki na czas jego obecności zostają "naginane". To, ze musiałam się silić na uśmiech, miłe słowa do tego dziecka i udawać, że wszystko jest dobrze pogarszały tylko mój stan. Tłumiłam to wszystko w sobie. Powiedziałam mężowi, że trudno mi go zaakceptować w 100%, wydawało mi się, że zrozumie, wesprze, a wypomniał mi to przy pierwszej kłótni. Dlatego mój pogłębiający się problem tłumiłam w sobie, ukrywałam, udając, że nic się nie dzieje, co z kolei tylko pogarszało. Stało się to o tyle poważne, że gdy tylko słyszę, że mąż chce po niego jechać czuję mdłości na samą myśl, chodzę poddenerwowana, słabo sypiam, wybucham złością. Gdy widzę gdziekolwiek w sieci to samo imię wywraca mi się w żołądku. Nie potrafię wyjść z nimi na spacer. Nie potrafię czasem zmusić się na uśmiech w jego stronę. Mdli mnie, gdy słyszę, jak bawi się z moją córką, brzydzi mnie gdy dotyka jej rzeczy, jej zabawek. Boli mnie jego istnienie. Nie potrafię się pogodzić i rozważam rozwód z tego powodu. Chciałabym, żeby mąż był tylko nasz, żeby nie musiał marnować naszego czasu w weekend na niego. Żebym nie musiała sobie psuć niedzieli, na jego dziwaczne zachowania. Spędzanie czasu z nim to dla mnie tortura. Odliczam za każdym razem minuty do ich wyjścia, które i tak mąż stara się ograniczać do minimum, bo zazwyczaj większość dnia spędzają poza domem. Nie chcę już dłużej się tak czuć. Nie chcę też wychodzić z nimi na spacery, jeździć z nimi na wycieczki, ani spędzać z nimi czasu. Chcę tylko, pogodzić się z jego istnieniem, przestać nienawidzić go i czuć się jak intruz we własnym domu kiedy on jest tutaj. Chcę, żeby przestało mnie zżerać od środka, gdy bawi się z moimi córkami. Chcę po prostu zaakceptować go. Nie pokochać, ani polubić. Po prostu pogodzić się z tym, że on istnieje.
×
×
  • Utwórz nowe...

Ważne informacje

Używając strony akceptuje się Warunki korzystania z serwisu, zwłaszcza wykorzystanie plików cookies.