Sprawa wygląda tak, że ja (18,5 lat) idealizuję od jakoś ponad 5 lat pewną osobę (miesiąc starszą), poza którą świata nie widzę i każdy aspekt, życia codziennego kojarzę właśnie z nią. Można powiedzieć w pewłnym tego słowa znaczeniu, że się przywiązałem do swojego obiektu westchnień ale tego absurdu jest mało. Nie jesteśmy w żadnym związku. Ba! Stosunkowo mało nawet rozmawialiśmy od kiedy w ogóle się znamy! Głównie dlatego, że wiem, że gdyby już coś takiego się wydarzyło - ona będzie zawiedziona bo pomimo, że ją szczerze kocham (i non-stop myśli na jej temat nie dają mi spokoju) to nie będę w stanie sprostać jej oczekiwaniom. Osoba, której pomocy zaczerpnąłem parę dni temu chce iść na psychologię w październiku, i ma ambicje psychologa z prawdziwego zdarzenia. Mocno mi przyspieszyła myślenie. Podczas tego big brain time (zachęcam do wyguglania definicji) jaki ona wywołała nareszcie jestem w stanie ubrać w słowa tę chorą, pokręconą, zaburzoną i niezgodną z rzeczywistością (według wszystkich osób, których pomocy zaczerpnąłem) logikę, która nie pozwala mi nawet spotkać się z tą dziewczyną i to pomimo, że niektórzy mówią, że się jej podobno podobam (sic!).
Jej osoba prezentuje całkiem ciekawe osiągnięcia w muzyce. Jeżeli zżera moich czytelników ciekawość - jest wokalistką. Żeby się z nią spotkać musiałbym poszczycić się czymś konkretnym. Dopiero to mogłoby spowodować, że mógłbym jej dorównać tj. zasłużyć na nią. Stawiam sobie za wysoką poprzeczkę bo to jej mocna strona a u mnie zdecydowanie słaba.
Chociaż mam kilka zainteresowań, którymi według wielu ludzi mógłbym zainteresować swojego rozmówcę (nootropy, psychologia, neuroregulacja, niedługo medycyna ajurwedyjska i odrobina mistycyzmu i kognitywistyki) to wiem, że jest to sama amatorszczyzna nie warta większej uwagi. Jeżeli mój rozmówca, któremu miałbym zaimponować zapytałby mnie o jakieś dawne osiągnięcia to zaniemówiłbym. Nie miałbym kompletnie czym się pochwalić. Ostatnie moje większe osiągnięcie pochodzi z połowy poprzedniej dekady.
Zauważyliście ciekawy patent? Nie jestem absolutnie w stanie wyzbyć się porównywania do ludzi z zewnątrz. Gdybym po prostu miał zaakceptować to, że oni sobie po prostu są. Istnieją. I tyle. Nie są lepsi lub gorsi ale jestem w stanie wyzbyć się tej iskry rywalizacji z mózgu bo to powoduje, że czuję się przy tamtej dziewczynie niepewny siebie i swoich kompetencji. Niemal przytłacza mnie jej pewność siebie. To ostatnie zdanie brzmi bardzo wymownie ale chyba najlepiej obrazuje co do niej czuję.
Jak coś mi przyjdzie jeszcze do głowy to będę aktualizował albo napiszę w odpowiedzi na post.