Skocz do zawartości
  • PODCASTY.jpg

zagubiona-zagubiona

Użytkownik
  • Zawartość

    6
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Wszystko napisane przez zagubiona-zagubiona

  1. Dodam, że jeszcze nie do końca nauczyłam się wyrażać emocję. Czasami reaguję zupełnie inaczej niż grupa, a jak tłumaczę z kąt u mnie np. wystąpił smutek, a u innych radość to nikt mnie nie rozumie i zapada cisza.... po chwili ktoś zmienia temat. Często mam takie sytuacje..., że nikt nie chcę mnie zrozumieć i nagle zmiana tematu, bo to jest nie ważne.
  2. Cześć wszystkim, Jestem 25 letnią kobietą, Jestem DDA. Moim problemem jest długotrwałe utrzymanie relacji ze znajomymi. Zawsze jak kogoś poznam to pytają się o różne sprawy z przeszłości... z początku zawsze nie chce na takie tematy rozmawiać, a z czasem jak zacznę im ufać to coś tam mówię jak ktoś mnie spyta, opowiadam w jakich ciężkich warunkach kiedyś mieszkałam..., czasem coś wspomnę o ojcu alkoholiku... itd. W każdym razie chodzi o to, że jak opowiadam o takich sytuacjach z przeszłości to albo te osoby nagle zaczynają mnie unikać i już nie mają czasu żebyś się spotkać, albo widujemy się jeszcze przez jakiś czas, ale ciągle słyszę, że kłamie o mojej przeszłości. Bo w zasadzie już nie widać po mnie tego wszystkiego co przeszłam. Pogodziłam się z przeszłością, już potrafię o niej rozmawiać. Żyję czasem teraźniejszym. Ciągle jestem oskarżana o kłamstwo... A jak nie opowiadam o sobie to słyszę, że niby jestem, ale jak by mnie nie było bo za dużo nie mówię, czasami nawet słyszę że po co przyszłam jak siedzę cicho, choć z drugiej strony jak zaczynam więcej mówić to słyszę, że nie jestem tu sama i mam mniej mówić... Jestem osobą która woli słuchać wypowiedzi innych. Wiem, że wcześniej miałam toksycznych znajomych... aktualnie od dłuższego czasu nie mam żadnych. Nie stać mnie żeby zapisać się na jakieś zajęcia nie chodzę na imprezy, nie wiem gdzie mogę poznać nowych ludzi...? Dodam, że chyba nikt z moich byłych znajomych nie miał podobnych problemów w dzieciństwie, więc mogą mnie po prostu nie rozumieć... Często też przeszkadza innym , że rzadko piję alkohol i jak już to w małych ilościach... Nie wiem co robię nie tak w relacjach z innymi...
  3. Mysle,ze duzo jest takich osob. Poprostu większość nie chce opowiadac o sobie w takich przypadkach. Ja sama od niedawna potrafie o tym mowic. Przed wyprowadzka mi jedyna nadzieje dawalo to, ze wiedziałam, ze wyprowadze sie za 2 tyg. Myslalam, tylko przetrwać ten czas i później juz będzie tylko lepiej. Pisalas, ze mieszkalas sama za granica. Wiec mysle, ze dasz rade :-). Tylko jakas w miare stala praca, zeby nie bylo takiej sytuacji ze musisz tam wrocic... Co do zrozumienia przez innych, mnie tez kolezanki nie rozumieja do tej pory w tych sprawach. Nie pochodza z tego typu rodziny, wiec nie wiedza jak tam jest. Dasz rade. Jeszcze trochę wytrzymaj :-).
  4. Hej, Byłam w podobnej sytuacji i jeśli oni nie chcą twojej pomocy to choć byś nie wiem co robiła, jak się starała, to nic nie da... Piszesz, że jesteś pełnoletnia. Jeśli pracujesz to myślę, że najlepszym wyjściem dla Ciebie będzie wyprowadzka z domu. Jeśli nie możesz sobie pozwolić na wynajem mieszkania to choć na pokój można się zdecydować. Wracając do domu przynajmniej nie będziesz musiała się codziennie zastanawiać co dzisiaj się wydarzy w domu. Będziesz mogła żyć swoim życiem. Mi najgorzej było zostawić mamę... W zasadzie w moim przypadku dzięki wyprowadzce znacznie poprawiły się moje relacje z rodzicami. Jeśli można to tak nazwać. Nadal mało rozmawiamy, ale jest dużo spokojniej. Przychodzę tylko na kawę, więc też inaczej, jak bym miała zostać np. na weekend to zapewne było by już inaczej... Od czasu wyprowadzki cieszę się nawet z codziennych drobiazgów, np. że gotuję obiad, albo że mogę po pracy spędzić czas jak Ja chce. Z początku będzie Ci na pewno ciężko, bo tak jak piszesz, że masz często wyrzuty sumienia. Pomyśl o swojej przyszłości, czy chcesz, żeby twoje życie wyglądało tak za np 5 lat? Wiem, że to jest ciężka decyzja... Myślę, że mogła byś przedyskutować całą sytuację z przyjaciółką, czy może jest jakieś inne wyjście. W moim przypadku nie było... szukanie innego wyjścia zajęło mi parę lat, ale tak jak już pisałam na początku. Jeśli ktoś nie chce przyjąć twojej pomocy to nie dasz rady mu pomóc. Trzymaj się :). Zastanów się poważnie nad swoim życiem, czego TY byś chciała.
  5. Dziękuję Pani za odpowiedź. Skorzystałam z załączników i rzeczywiście widzę u siebie dużo cech DDA. Znalazłam w swoim mieście grupy Al-Anon, ale są w takich godzinach w których jestem w pracy. Znalazłam, także poradnie terapii uzależnień i tam zamierzam się zgłosić. Na grupową terapie jeszcze nie czuje się gotowa. W chwili obecnej chcę skupić się na terapii indywidualnej, może za jakiś czas spróbuje także grupowej. Przekazała, mi Pani dużo cennych informacji. Jeszcze raz dziękuję i pozdrawiam
  6. Dzień dobry, Mam 25 lat. Dorastałam w rodzinie z problemem alkoholowym, najpierw ojciec pił, później nowy partner mojej mamy. Od dzieciństwa mama nigdy nie miała dla mnie czasu, całymi dniami jej nie było. Na noc też często nie wracała... Zostawiała mnie i moja siostrę same gdy miałyśmy po kilka lat. W zasadzie najgorsze było to, że nie wolno nam było nic jeść z lodówki bez spytania o zgodę, a mamy nie było i nie wiedzieliśmy gdzie jest...Więc praktycznie nic nie jadłyśmy, w weekendy było to samo, tylko w weekendy trzeba było się jeszcze bardziej pilnować, bo był z nami zawsze pijany ojciec. Wtedy nie mogłyśmy nawet chodzić do toalety, robiłyśmy siku do wiaderka na zabawki, bo zamykał nas w pokoju i nie chciał wypuścić... Więc siedziałyśmy w zimnom, głodne, czekając aż mama kiedyś wróci... Gdy łapałyśmy za klamkę żeby wyjść przychodził i nas bił... Z własnego wyboru od wielu lat z ojcem nie mam kontaktu. W tej rozmowie chciałabym skupić się na matce. Gdy zostałyśmy z nią same (miałam wtedy ok 6 lat) miałam nadzieje, że coś się zmieni, ale było tak samo. Mam mówiła ciągle, że to wszystko przez ojca, tylko już z nim nie mieszkamy i nie mamy kontaktu to problemy powinny zniknąć skoro jak twierdziła "to jego wina". Później mama stopniowo zaczynała nas obwiniać (mnie i siostrę) z wszystko co się wokoło niej dzieje. Cokolwiek robiła nie chciała od nas żadnej pomocy, jak coś robiłyśmy będąc same w domu to później słyszałyśmy że źle to zrobiłyśmy i że "za taką pomoc to ona nam dziękuje". Nie chciała nam nic pokazać jak co robić. Często biła nas za źle wykonane zadania. Uczyłam się większości codziennym czynności u rodziców znajomych... wstyd było mi przyznawać że nie potrafię takich podstawowych czynności. Najgorsze było to, że nie chciała z nami rozmawiać, nawet byłam gotowa z nią rozmawiać jak wracała w nocy i kładła się na łóżku w pobliżu nas (byłyśmy w trzy w małym pokoju). Czasami zdarzało się że spędziła z nami popołudnie, ale tylko była w naszym otoczeniu, nic więcej, cały czas była nerwowa. Twierdziła, że to my mamy problem i wysyłała nas do psychologa. Najgorsze było to, że tam nie mogłam powiedzieć jak było w domu, bo jak mama twierdziła, by nas jej zabrano i miała rację... Więc nic nie mówiłam. I tak tam chodziłam przez wiele lat, dostawałam różne leki po których nie wiedziałam gdzie jestem i co robię, była senna. W szkole pytano mnie co się dzieje, nie mogłam nic powiedzieć... Jak miałam 9 lat często chodziłam w nocy po mieście, często straż miejska odprowadzała mnie pod blok i mówili że mam tam wrócić. Jak tylko robiło się cieplej na zewnątrz potrafiłam sobie siedzieć do pierwszej, drugiej rano siedzieć na placu zabaw, żeby nie wracać do domu, bo nie miałam po co tam iść. Gdy nauczyciele zaczęli na mnie naciskać, czemu ciągle chodzę taka nie wyspana z podkrążonymi oczami, że nie ma ze mną żadnego kontaktu, jestem wychudzona, prawie im powiedziałam co się dzieje, ale przypomniałam sobie, że nie będę miała gdzie wrócić jak coś powiem, wiec nadal siedziałam cicho. Po pewnym czasie przestałam chodzić do szkoły, bo nie mogłam wytrzymać ciągłych pytań na prawie każdej lekcji. Powtarzałam klasę. Dużo razy się przeprowadziłyśmy przez te parę lat, ciągle traciłam przyjaciół ze względu na zbyt dużą odległości nas dzielącą. W między czasie zamieszkał z nami nowy partner mamy, też pijący, w tygodniu mniej w weekendy dużo więcej. Później zaczęłyśmy słyszeć z siostrą, że "jesteśmy takie jak ojciec", bardzo nas bolały takie stwierdzenia... Gdy byłam w gimnazjum, bardzo często słyszałam, że nie dam rady skończyć tej szkoły, to samo było w szkole średniej. Mama była zaskoczona, że chcę iść dalej do szkoły i uważała, że "jeśli tak bardzo chcę to mam iść do zawodówki, bo może ją przynajmniej skończę". Poszłam do technikum, które ja wybrałam i je skończyłam mimo ciągłego mówienia mamy, że ta szkoła jest dla mnie za trudna. Nie rozumiem jej zachowania, bo sama miała magistra... Przejdę teraz do aktualnej sytuacji, mieszkałam przez dłuższy czas poza domem i w końcu byłam szczęśliwa. Mogłam sama decydować kiedy chcę iść spać, kiedy chcę coś zjeść czy się wykąpać, itp. Mogłam sama decydować co i kiedy robię, zaczęłam dużo lepiej dogadywać się ze znajomymi. Dużo więcej wychodziłam z domu, po prostu miałam chęci do życia. Mamę odwiedzałam, ale jeśli zaczynała mnie obrażać to starałam się zakończyć rozmowę i żegnałam się z nią na tyle spokojnie na ile potrafiłam. Niestety parę miesięcy temu musiałam opuścić to mieszkanie, a nie udało mi się znaleźć nic w tej cenie (na droższe nie mogłam sobie pozwolić). Myślałam, żeby iść mieszkać na pokój, ale mama zapewniała mnie, że się zmieniła i lepiej dogaduje się z partnerem (mniej pije). Uwierzyłam jej... Wróciłam do domu... Była wtedy w trakcie terapii ( na którą zapisała się gdy mnie nie było), później mi powiedziała, że dostaje leki "na poprawę humoru". Uwierzyłam jej, dałam kolejną szansę... Z początku rzeczywiście starali się oboje (mama i jej partner) być spokojniejsi. Niestety po pewnym czasie wszystkie ich zachowania powróciły, znowu byłam obwiniana o wszystko... Tak nagle wszystko wróciło, zamknęłam się w sobie, spotykając się z kimkolwiek nie miałam nic do powiedzenia. Z czasem przyjaciele też nie mieli o czym ze mną rozmawiać, wiec po prostu przestałam się z nimi spotykać, a oni też się do mnie nie odzywali. Szukałam w internecie co robić w takiej sytuacji i jednym ze sposobów który znalazłam, było mówienie tej osobie co czuję w takie sytuacji. Było mi bardzo trudno zacząć rozmawiać o uczuciach, w zasadzie nie wiedziałam co czuję, bo zawsze musiałam tłumić to w sobie... Po każdej kłótni myślałam nad tym co czuję. Po pewnym czasie zaczęłam o tym mówić, gdy kolejny raz słyszałam, że zrobiłam coś źle. Po pewnym czasie zobaczyłam, że się uspokajała, zaczynała mówić spokojniej. Niestety nadal często słyszę, że nie dam rady czegoś zrobić jeszcze zanim się za to zabiorę itp, ale teraz mówi to nie krzycząc, czasami nawet jest całkowicie spokojna. Jak tylko będę miała możliwość, chcę znowu wyprowadzić się. Będę widywać się z mamą, ale nie chcę tu mieszkać. Siostra mieszka poza domem i też nie planuje tam wracać. Od pewnego czasu widzi co przechodzę (bo sama przez to przechodziła) i pomaga mi, niestety mieszka w innym mieście więc nie widzimy się często. Gdy opowiadam jej o moich problemach widzę, że nie udało się jej uporać z tym wszystkim co sama przeszła, dlatego nie chcę jej zrzucać na głowę moich problemów, bo sama ma swoje... Aktualnie jestem przepełniona emocjami, nie potrafię sobie z nimi poradzić. Do innych ludzi zaczęłam wyrażać emocję nieadekwatne do danej sytuacji, wcześniej zatrzymywałam to wszystko w środku, teraz kiedy uczę się to wyrażać czasem nie potrafię sobie z tym poradzić... Wydaje mi się, że chyba staje się tzw. toksyczną osobą. Zapisałam się do psychologa, ale wizyta dopiero za parę miesięcy. Co mogę zrobić, aby przetrwać te kilka miesięcy? Jak sobie pomóc? Jest jeszcze jeden problem. Boję się zbliżyć do mężczyzn. Panowie z którymi się spotykałam, twierdzą, że nie angażuje się w związek. Staram się, żeby było dobrze, ale chyba mi coś nie wychodzi skoro taką odpowiedź słyszę...Pytałam, co mają na myśli, to zazwyczaj słyszę odpowiedzi "wiesz dobrze co mam na myśli" lub "skończmy ten temat". Zawsze skupiałam się na tym, żeby innym było dobrze. Czerpałam radość z tego, że ludzie w około mnie są szczęśliwi. Niestety często dawałam się przez to wykorzystywać innym. Dziękuję za doczytanie mojej długiej wypowiedzi do końca i proszę o wskazówki co robić, aby było lepiej, niż jest teraz. Zagubiona-zagubiona
×
×
  • Utwórz nowe...

Ważne informacje

Używając strony akceptuje się Warunki korzystania z serwisu, zwłaszcza wykorzystanie plików cookies.