Skocz do zawartości
  • PODCASTY.jpg

85justine

Użytkownik
  • Zawartość

    1
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Ostatnio na profilu byli

Blok z ostatnio odwiedzającymi jest wyłączony i nie jest wyświetlany innym użytkownikom.

85justine's Achievements

Początkujący forumowicz

Początkujący forumowicz (1/14)

0

Reputacja

  1. Witam Wplątałam się w relację w która myślałam, że nigdy.. on mi dużo pomagał, angazował się, otwieraliśmy się przed sobą..jak mnie w kraju nie było parę miesięcy codzienny kontakt był. Znamy się ponad rok, a zaczęliśmy się widywać rozmawiać, dzielić wspólną pasję tak pól roku temu. Pierwszy raz zabierając mnie gdzies po treningu sam powiedział, że jego związek małżeński już się kończy... Pozew już składał jakieś chyba 3-4lata temu,byli rok osobno,ale zeszli się ze względu na syna. to wszystko poszło daleko.. jakoś tak się w nas emocje, uczucia jakieś obudziły. Sam mi powiedział (pod wpływem alkoholu), że zakochał się.. W łóżku(1 raz...tak nie szliśmy on też nie próbował) pod wpływem alkoholu jakoś za dużo raz wypiliśmy "kocham cię" ale na żywo nie powie ..powie, że są jakieś uczucia w nim ze już nie da się bardziej zaangażowac, jak coś mówiłam, że się boję.. Był pewien moment rozmów , on powiedział,że nie może tak ze publicznie się nie przytula do mnie...i mam zdecydować, albo kończymy ta relację,albo przytulamy się w miejscach publicznych. Za to ja powiedziałam, że oczekuję normalnego PARTNERSKIEGO związku, kogoś "czysto" na papierze(po rozwodzie), on że albo spotykamy się publicznie albo koniec..jak mnie podwiozł pod dom,ledwo co to zadzwonił chwilę później..i że to wszystko jest bez sensu..płakał podobno. Porozmawialiśmy po paru dniach. Wyjaśniliśmy, ja,że nie może być że publicznie tak się pokazujemy skoro na razie nie chce by np syn widział itd..On w ogóle wiele razy powtarza ze uważa ze pasujemy do siebie, mamy spojrzenie na życie podobne, na wiele spraw, jak podejście do pieniędzy itd... on z kolei mówi, że rozwód to stres, dużo do robienia itd..i nie chce tego , jedynie co będzie chciał się wyprowadzić, ale też nie wie kiedy,czeka aż syn zmieni szkołę skończy 16lat(wkrótce) . Mówi też,że to nie jest , że nic nie robi..bo jednak w domu go teraz więcej nie ma , wraca późno, a wtedy jak złożył pozew miał presję otoczenia znajomych, żona która uważała związek za idealny. Teraz oboje nawet w kalendarze wpisują kiedy ich nie ma.. Sam mówi, że źle się z tym czuje, jak wraca do domu, a tam żona. Przed seksem widać się wstrzymuje nawet (kilka razy się zdarzyło) - bo mówi, że nie czuje się jednak fajnie, jak wraca do domu. Wcześniej żony nie zdradził, sam wtedy się zestresował Moja koleżanka się martwi o mnie, że się pogubiłam. Nie wiem co robić... on się wydaje uparty, że syn ważny,ze jego celem jest syn itd.. i mówił,że obecnie wolałby związek "zdalny", z drugiej strony jak ja mówię,że uważam ze ludzie powinni zamieszkac ze sobą, aby szybciej coś wyszło..czy pasują czy nie,już zaczyna inną rozmowę.. Mówi, że nie chce nic obiecywać, bo może jak syn skończy 18lat za 2 lata dopiero coś będzie działać.. Ja nie mam zamiaru czekać, a widzę że to daleko poszlo i nie wiem Wkrótce mamy urlop...zorganizowany ja będę inni obcy ludzie i jego syn. Wtedy też poznam jego od innej strony i sama zobaczę, czy np syn mnie jakoś toleruje,czy nie (wie, że jade raz mnie widział sportowo....). On się boi wyjazdu, że będzie musiał hamować się by przytulać... Po tym wyjeździe oni zostaja tydzien jeszcze na urlopie i myślę, by pod koniec porozmawiać z nim szczerze. Tylko nie wiem dokładnie jak.. Może zadać pytanie kim jestem dla niego? Przyjaciółką, partnerką czy kim? Druga sprawa czy dąży do partnerstwa? bo jak nie,to nie ma o czym rozmawiać.. I może powiedzieć, że ja chcę faceta, z którym moge wyjeżdżać, pokazywać się publicznie, faceta w domu, nie kochanka,Chcę ułożyć sobie życie , swoją rodzinę, mieć dzieci, mieć z kim się zestarzeć (nie wiem czy nie odstrazy,bo to nie znaczy,że zaraz to z nim planuję...nie jestem z tych,najpierw mieszkanie z kim, potem decyzje, czy sobie wyobrażam życ z tym kimś za xx lat...) Sam gadał,że przed ślubem nie był pewny...ja na to mu, że zawsze w relacjach zadawałam sobie pytanie,czy widze siebie z tym kimś za 20lat..jak nie,wiedziałam,że to nie to Zadałam mu raz zresztą pytanie,czy on widzi siebie ze mna za 15 ..mówił,że tak. Ogólnie mamy do siebie duże zaufanie. Dużo sobie mówimy,to jest bardzo ważne. Zastanawia mnie tylko, czy on faktycznie się zakochał. Czy boi się przyznać do tego? Prosze o porady jak możnaby porozmawiac postawić warunki,że np jak nie weźmie się do jesieni za "złożenie pozwu" to ja się wycofuję... i ograniczam znacznie kontakt, bo nie chcę emocjonalnie się wiązać więcej. Czy może w inny sposób? urlop za 2 tygodnie. pozdrawiam
×
×
  • Utwórz nowe...

Ważne informacje

Używając strony akceptuje się Warunki korzystania z serwisu, zwłaszcza wykorzystanie plików cookies.