Skocz do zawartości
  • PODCASTY.jpg

AISZA

Użytkownik
  • Zawartość

    2
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Wszystko napisane przez AISZA

  1. Kiedyś mąż nie był taki. Pokochałam go : za te nocne rozmowy ( potrafiliśmy godzinami gadać o wszystkim i o niczym, nie raz nocy nam nie starczało), za jego czułość, za to ze pokochał mnie taka jaka jestem... po roku zamieszkaliśmy razem u jego rodziców - bardzo wzajemnie się wspieraliśmy, nawet jego prawo jazdy było nasza wspólna ciężka praca... ale to się zmieniło nawet nie wiem kiedy: strach przed nieznanym czyli moja ciąża po 4 latach bycia razem... nie wiem co się stało... a mimo to wciąż go kocham i wspieram w trudnych sytuacjach, pomagam przy rozwiązywaniu problemów. Nawet wyjazd do Polski był moim pomysłem, żeby odpoczął od tego wszystkiego... rozumiem ze może potrzebował odpocząć że nowa sytuacja go przerosła bo w ciągu dwóch lat dwie przeprowadzki i nowy członek rodziny... sama nie wiem.
  2. Witam. Mam 35 lat i jestem mama dwóch chłopców (7 i 1)... Mieszkamy od 5 lat w Holandii. Od 12 lat jesteśmy razem (7,5 po ślubie). W Polsce nie było super bo mieszkaliśmy z jego rodzicami ( w małym pokoiku i kuchnia była dla nas - to był dom jednorodzinny na wiosce). Moja mama dawno nie żyła. Mój tato był alkoholikiem, i mieszkał razem z braćmi w mieście w bloku, wiec mój mąż nie chciał z nimi mieszkać. Matka jego ma schizofremie paranoidalna. Ojciec pił aż w końcu zmarł przed narodzinami naszego starszego synka. W 2010 pracowalismy trochę za granica. Gdy urodził się syn wszystko się zmieniło, wzięliśmy ślub cywilny bez gości, ja nie pracowałam. Mój mąż dostał zasiłek opiekuńczy i zaczął się zajmować matka. Strach było zostawić małego choć na chwile bo teściowa bardzo mnie nienawidziła za to ze zabrałam jej kochanego syna. Ona krzyczała miała pretensje do mnie. Mój mąż nie zwracał na to uwagi wciąż uciekał z domu do kumpli. Nawet przestał ze mną sypiać, jak chciał sex to przychodził wtedy na sex i wychodził do drugiego pokoju. Czułam się jak dziwka i w samotności płakałam. Zamykałam się w pokoju na klucz gdy teściowa dostawała ataków. Obok domu teściów mieszkał tam starszy brat męża z żona i synem, którzy wciąż wmawiali teściowej jaka to jestem zła. Mąż nie reagował na to. Gdy mu mówiłam ze teraz pomieszkajmy z moim tata i braćmi to słyszałam: „Wyprowadzisz się to nie masz kurwa powrotu” ... Bałam się stracić męża którego kocham nad życie, no i bałam się o syna bo wiem jak ciężko jest wychowywać się z jednym rodzicem (moja mama zmarła gdy ja miałam 6 lat a bracia 4 i 2, wiec musiałam szybko wydorośleć). Gdy synek miał 2 latka postanowiliśmy wyjechać za granice. Było ciężko mąż miał pretensje o wszystko, kłóciliśmy się (ze domu nie mamy- mieszkaliśmy w 20 metrów studio, ze siedzę nic nie robię bo z dzieckiem to nie praca i takie tam). Uczyłam się języka najpierw samodzielnie, potem poszłam na kurs. Potem mąż robi kurs... Było ciężko, ale zdaliśmy kursy i wtedy świat mi się zawalił. Dowiedziałam się ze tata ma raka-przeżyłam to okropnie. Bo po niecałych 4 miesiącach tata umiera. Potem dwa poronienia. Jestem u skraju wytrzymałości ale wciąż walczę o nasze szczęście. Znalazłam prace w hotelu, nie było lekko... dostaliśmy mieszkanie socjalne, oczywiście oszczędności pochłaniają remont. Obydwoje pracujemy, syn szczęśliwy, ale mężowi coś znowu nie tak bo daleko do miasta, bo syna trzeba wozić rowerem do szkoły i takie tam. Ja śpię z synem on w drugim pokoju... (sex oczywiście wtedy gdy mu się chciało)... Samochodu nie mamy (on ma prawo jazdy ja nie). Wakacje w Polsce, super spędzony czas. Po powrocie dowiaduje się ze jestem w ciąży... problemy z jej utrzymaniem wiec idę na chorobowe... staramy się o zamianę mieszkań na większe i bliżej syna szkoły... no i kłótnie... mąż oddala się ode mnie. Po lekarzach chodzę sama. Jest mi ciezko bo wszystkie papiery i pozostałe rzeczy załatwiam sama.... udaje się nam zamienić mieszkanie na większe z ogrodem, blisko centrum dwa tygodnie przed porodem. Trochę remontujemy ja wciąż pomagam z wielkim brzuchem jest mi bardzo ciężko, zle się czuje, ale pomagam. Koniec remontu a ja na drugi dzień trafiam na porodówkę... Jest już z nami nasz drugi synek. Wracamy do domu. Ja szybko podnoszę się po porodówce i wracam do obowiązków domowych... mąż nie bardzo mi pomaga przy małym. Więcej pomaga starszy syn. Mój mąż ze mną nie sypia od kilku lat. Wciąż ma do mnie pretensje o wszystko. Ze nie pracuje choć dostaje zasiłek chorobowy. Ze siedzę w domu nic nie robię. Choć dbam o dom dzieci i dbam o niego. Gdy wraca do domu ma podane, posprzątane. Nic nie robi nawet dzieci nie pomaga mi kapać czy bajkę im nie czyta. Wraca do domu opowiada jak było w pracy. Nie pyta jak nam minął dzień. Siada przed komórka pisze z kumplami a potem z nimi gada przez telefon (idzie na górę pogadac zeby dzieci mu nie przeszkadzały). Gdy my idziemy już na górę szykować się do spania on schodzi na dół i gra. Gdy dzieci zasnął. Przyjdzie powiedzieć co gadali jego kumple i idzie spać do drugiego pokoju. I tak jest codziennie czasem jak najdzie mu ochota na sex to przyjdzie bzyknie i idzie. Każde moje urodziny kończą się kłótnia... i to jest zawsze temat pieniędzy. Jestem osoba oszczędna bo życie mnie tego nauczyło. Ale wiem ze wartości rodzinne są dla mnie najważniejsze... to mąż i dzieci są dla mnie ważne to ich kocham nad życie... Ostatnio mąż był miesiąc w Polsce. Był u lekarza swego psychologa ( tak zaczął chodzić jak urodził się starszy syn potem przestał po wyjeździe).... stwierdził ze ma depresje nawracająca... Ale w Polsce chodził na mecze był w operze.... żył jak kawaler bez obowiązków i z pieniędzmi. Nie interesowało go nic... był na wakacjach. Jak dzwonił to opowiadał jak już jest wspaniałe jak wszystko się zmieniło... ale na cały miesiąc tylko może raz lub dwa razy zapytał jak se radzimy. A naprawdę było ciężko, ja noce nieprzespane, najmłodszy zachorował na zapalenie ucha, a starszy wciąż płakał i pytał czy tata wróci. Wrócił ale znowu zaczęły się szantaże ze nas zostawi, ze alimentów nie będzie płacił, ze ma dość... a co ja mam powiedzieć... staram się jak mogę a i tak wciąż jest zle... bo on chce wrócić do Polski, a ja nie bo ja się nie sprzedam dla 500 plus... Ale to wcale nie rozwiąże naszych problemów bo teraz chce wrócić on do bloku do jednego pokoju z dwójka dzieci i mieszkać z moimi braćmi (nie maja partnerek) na 50 metrach... wiem ze to by się skończyło tak ze on by siedział na wiosce u swojej matki a ja dalej z dziećmi w bloku z problemami... Kocham męża ale już mam dość olewania mnie i takiego traktowania.... jestem sama i nie ma kto mi pomoc. Nie wiem co mam robić...???? Proszę o jakaś radę...
×
×
  • Utwórz nowe...

Ważne informacje

Używając strony akceptuje się Warunki korzystania z serwisu, zwłaszcza wykorzystanie plików cookies.