Skocz do zawartości
  • PODCASTY.jpg

Gundula

Użytkownik
  • Zawartość

    3
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Gundula's Achievements

Początkujący forumowicz

Początkujący forumowicz (1/14)

0

Reputacja

  1. Dzięki za odpowiedź, wchodzę tu rzadko, dzisiaj to w ogóle mimochodem, bo przypomniało mi się, że kiedyś tu pisałem, nic nie zrobiłem z problemem, ale teraz widzę realny czas - 2 miesiące od tego posta i jak go przeczytałem drugi raz, to widzę dokładnie wszystko co maskowałem wcześniej. Potraktuję psychologa jako priorytet jak znowu będę "przy kasie". Znalazłem sobie teraz pracę na noc, żeby trochę dorobić trochę do tych fuch. Aktualnie jestem na etapie zwalania wszystkiego czego nie robię na gorącą pogodę, ale naprawdę nie mogę się skupić jak wszędzie gdzie jestem jest 30 stopni... Przestawiam się na tryb nocny i chyba będę po prostu spał w czasie upału. Ogólnie wiem, że są dobre branże dla mnie, ale nie mam studiów, a studiowanie jest dłuuugie. W pracy nie wytrzymałem roku, na studiach tak samo, nie zniosę w jednym miejscu trzech-pięciu lat. Na ostatnich studiach lubiłem wykładowcę z matmy i z ekonomii, bo tylko oni pobudzali moje szare komórki i czułem że się czegoś ciekawego uczę... to chyba na tyle z wykładowców. Wiem, że nie chodzi o"lubienie" wykładowców, ale jak większość zajęć mi się nie podoba, to ciężko utrzymać motywację. Może powinienem pójść na ekonomię a nie informatykę... Pomyślę o tym. Nie mam ochoty też szukać "normalnej" pracy, bo mam straszne (oczywiście przesadzam...) doświadczenia z pracodawcami i nie chcę mieć żadnego pracodawcy... Zainteresowałem się lime i uberem. Pracodawca jest, ale nie taki fizyczny maruda... Może się po prostu muszę się ułożyć, tylko muszę sobie częściej przypominać o tym, bo jak na razie to refleksje mi się zdarzają raz na 2 albo i kilka miesięcy... Jak utrzymam takie tempo reformacji to "ułożę swoje życie" w wieku 60 lat 🤣 Słyszałem ostatnio o sposobie, żeby zapisywać sobie myśli a potem regularnie czytać myśli od siebie z przeszłości i ogólnie utrzymywać komunikację ze sobą z przeszłości/przyszłości. Być może po prostu brakuje mi kogoś do pogadania, bo poczułem się lepiej jak ktoś mi odpisał.
  2. To byłby bardziej rozwój osobisty niż lęki... Przepraszam. Zakładałem temat myśląc bardziej o tym, że unikam ludzi i wychodzenia na dwór... No a potem zacząłem opowiadać o wszystkim.
  3. Witam mam jakiś problem ze sobą. Nie wiem nawet od czego zacząć, ale spróbuję opisać może kilka moich przemyśleń na mój temat. Za dzieciaka byłem często nazywany tym "inteligentnym, ale leniwym" miałem zawsze bez problemu 4ki i piątki ze wszystkiego, wszystko w zasadzie pamiętam co usłyszę, gorzej z tekstami czytanymi, dlatego jak nie było mnie na lekcjach to miałem jedynki z danego tematu i nigdy nie kwapiłem się ich poprawiać. Zadania domowe ignorowałem, na początku zapominałem o nich w godzinę po lekcji a w domu w ogóle nie myślałem o takim czymś, z kolei w gimnazjum i technikum zacząłem wymyślać sobie wytłumaczenia, że to głupie i nie będę poza szkołą uczył się jeszcze w domu! Teraz jestem dosyć wycofany społecznie i uwielbiam spędzać czas na komputerze. Mój problem? Brak podążania zaa czymkolwiek/brak motywacji/wszystko wydaje mi się bez sensu, bo da się przeżyć prawie nic nie robiąc... Zestawiając to teraz tak blisko ze sobą widzę bardzo logiczne powiązanie 😛 prawdę mówiąc pierwszy raz tak to sobie zestawiłęm i już nie żałuję , że tu piszę. Choćby sam dla siebie. Ale wracając do tematu - nic mi się nie chce, pracuję od czasu do czasu jak mnie ktoś zawoła na "fuchę", mieszkam bez rodziców, trochę się utrzymuję, chociaż czasami dostaję też coś od rodziców od tak... bo im zostało po opłatach, rzuciłem studia, "żyję sobie od dnia do dnia....", kilka razy miałem cięższy miesiąc - więc pożyczyłem pieniądze od przyjaciela i nie dokońca je oddałem, tj oddawałem póki mogłem, a jak mam gorszą sytuację to nie oddawałem i tak nadal nie oddałem wszystkiego a mijają już grube miesiące (ba! ponad rok), a oddałem połowę.. jak już coś mam to wydaję na potrzeby "zalegające - bierzace". Nie mam kompletnie motywacji do działania (byłem raz w zasadzie bezdomny(!) przez 2 tygodnie), kilka razy wynajmowałem pokoje/hotele i dawałem jakoś radę - teraz płacę tylko czynsz i przez to że poprzeczka jest nisko moja motywacja jest jeszcze niższa. Mam dziewczynę ii nie wiem, czy nie żyję częściowo z jej pieniędzy.. Tj wydaję bardzo mało i mam niskie potrzeby, ale wnoszę do naszego budżetu może z 1000zł/miesiąc, więc nie wiem.. Albo wychodze mniej więcej na 0 albo na -, ale chodzi tu głównie o to, że czuję się tak, że wychodze mniej więcej na 0 i kolejny raz to mi wystarcza, żeby porzucić wszelką większą motywację... Jestem cholernym minimalistą w stosunku do wymagań do siebie. Wszystko optymalizuję tak jak w grach wczytuje się jeden poziom 10 razy, żeby poświęcić jak najmniej surowców do osiągnięcia celu tak ja idąc po ulicy patrzę z daleka na to jakie pali się światło i przewiduję układ sygnalizacji na skrzyżowaniu tak żeby nie dojść do przejscia ani za szybko ani za późno, endorfiny dostaję jak dojdę do pasów idealnie w momencie zapalenia się zielonego ludzika. To samo przy kasie - pakuję się jedną ręką drugą wbijając pin z karty i zazwyczaj odchodze od kasy tak szybko jak tylko dostaję paragon, bo dawno już wszystko zaplanowałem, ale jak chodzi o dłuższe plany - to nie mam żadnego motora, na niczym mi nie zależy (życie jest zbyt skomplikowane dla mnie - chciałbym instrukcję z każdym punktem), a nie mam de facto hobby, które by mnie kręciło, pozbawiłem się poniekąd znajomych przeprowadzając się do innego miasta, choć ze dwa razy do roku jedziemy sobie gdzieś razem na wycieczkę. Można sie domyślić, że coś robię w tym czasie który tak konkrenie i skutecznie "oszczędzam" na każdym kroku. Nie wiem, czy to uzależnienie, czy po prostu kijowy sposób na życie, ale siedzę przed komputerem. Kiedyś w gimazjum byłem prawdopodobnie uzależniony od gier (całe nocki, poza szkołą w zasadzie cały czas na grach) W technikum powoli z tego wychodziłem, po 1 czułem, że nie mam siły grać w nocy, a po 2 niektóre gry zaczęły mnie nudzić, a nie docierają do mnie żadne nowe gry, bo nie są "takie jak te stare". Znalazłem sobie nowe "hobby" - youtube, fora, gazety online, chłonę wiedzę skąd tylko się da, lubię dowiadywać sie rzeczy i interesuję się informatyką, astronomią, muzyką, geografią, historią, biologią, chemią, matematyką, wieloma poddziedzinami informatyki, brońmi, w mniejszym stopniu samochodami i różnego rodzaju silnikami/maszynami, ale tylko jak chodzi o oglądanie, zbieranie wiedzy. Nic z tego nie chcę robić samemu, bo przecież są ludzie którzy już zrobili eksperyment, albo gdzieś byli i łatwiej po prostu zdobyć to doświadczenie i dowiedzieć się wsyzstkiego patrząc na nich. Miałem wykształcić się na informatyka. Nie wiem czy to pomysł rodziców, czy czyj, ale chyba sam go nie wymyśliłem. Ale przyjąłem i bardzo mi się podobał, podoba mi się pisanie programów i szukanie rozwiązań, które są bardzo optymalne UWIELBIAM optymalizację wszystkich moich programów, dopracowywanie ich tak, żeby nie było nawet jednej niepotrzebnej literki i żeby wszystko działało jak najszybciej. I tu kolejny problem... Nie przekonałem się do korzystania z bibliotek, bo po co - lepiej naucze się samemu jak to zrobić, bede wtedy wiedziął jak to działa. Unikałem bibliotek, wszelkich wspomagaczy chciałem wszytko napisać w C++ tak optymalnie jak tylko się da i porzuciłem każdy z dziesiątek projektów którymi się zajmowałem... Wypaliły mi się chęci do próbowania ponownie, bo czuję, że za każdym razem każdy projekt mnie przerasta. Nie mogę zrobić go tak, żebym był z niego zadowolony. Wiem doskonale w czym problem i że nie powinno się tak pucować do perfekcji wszystkiego co się robi. Program powinien działać. I tyle. Ale ja z każdego robię dzieło sztuki, które musi być idealne, nieskażone błędem. Gdy grałem w gry - oczywiście ta sama sytuacja - nawet często zdarzało mi się przeczytać cały poradnik do gry (nie dlatego, że gra się instalowała, albo jeszcze jej nie miałem - gra była już odpalona) i wymyśleć idealną strategię, tak, żeby grając w nią pierwszy raz już działać tak optymalnie jak tylko się da. Znowu odbiegam od problemu i trochę zacząłem głupio się przechwalać. Czy czuję się dobrze? Tak, zazwyczaj tak. Ale zacząłem mieć problemy z ... świadomością? czystością umysłu? Jestem jakby zmulony, nie mam siły się na niczym skupić, szybko się rozpraszam, chociaż gdy zdaży mi się jakaś zagwozdka to potrafie skupić ogromną ilość szarych komórek na wyjaśnieniu jej w logiczny dla mnie sposób (na wszystko, na każdą otrzymaną informację mam swoją "teorię"(w potocznym tego słowa rozumieniu), staram się dopasowywać gdy dostaję nowe infomracje i nie okopywać się w światopoglądach, choć pewnie czasami mi sie zdaża że nie stosuję swoich zasad, ale znowu - gdzie ja bładze z tematem...) Mam problemy z pracą, bo wszystko gdzie pracowałem mnie nudziło. Staram się zawsze wykonywać swoje obowiązki robić to tak optymalnie jak się da i nie dawać z siebie ani za dużo ani za mało. Tak żebym ani ja ani nikt dookoła nie miał mi nic do zarzucenia. Ale z jednej pracy zrezygnowałem po roku z powodu zbyt niskiego wynagrodzenia - nie negocjowałem, po prostu uciekłem... robota była na czarno - z innej pracy mnie wyrzucono po 2 tygodniach, ale powiedzmy, że trochę zbyt ambitną sobie wybrałem. W 3ciej pracy mnie oszukano na 2 wypłaty, tak więc znowu nie zarobiłem dużo i po prostu nie chce mi się już szukać nowej pracy. Mam to gdzieś, czasami ktoś mnie zawoła na fuchę i coś zarobię więc z głodu nie umieram ani nie żyję na czyjś koszt. Nienawidzę cwanych pracodawców i staram się być tak uczciwy na ilę potrafię się postarać. Inni pracują przy szefie a gdy go nie ma opierdalają się, a ja cały czas pomalutku pracuję w moim tempie i gdy pojawia się szef to nie przyspieszam. Mam wyjebane na to co o mnie myśli, bo z głodu nie umieram, ale staram się uczciwie pracować, a tutaj taka jedna firma mnie oszukała (pracowałem na umowie) ii .. nie chce mi się nawet sprawy do sądu pociągnąć... Byłem w pipie i wysłałem kontrolę nie animową, ale szef okłamał ją, że wypłatę dostałem i poinformował, że tak w ogóle to zamyka firmę i .. nic więcej z tym "fantem" nie zrobiłem... Chociaż przygotowałem sobie pozew ( po 4 miesiącach ) Widzę że ludzie do okoła coś robią, sam marzę o dużej firmie i zajmowaniu się zarządaniem. To chyba moje marzenie... Rządzenie innymi ludzikami jak w strategiach turowych, dbanie o zadowolenie, produktywność i zyski. Jeszcze bardziej marze o tym, żeby zarządzał ktoś inny a ja byłbym tylko kapitalistą, który po prostu zarabia, bo ma i stara się wybrać dobrze gdzie zainwestować. No i tak. Potrzeba pracy. Problem chyba polega trochę na tym, że staram się szukać tylko "złotych okazji" kupić za "10 monet" i sprzedać za 25, a gardzę okazjami gdzie można za 10 dostać 11... Jak można już zauważyć jestem bardzo leniwy i trochę niemoralny(?) a może właśnie moralny... Staram się nikogo nie oszukiwać i uważam, że moralność ze strachu przed prawem to nie moralność, ale z drugiej strony raczej staram się czuć jakbym nigdy nikogo nie oszukał, a jak już to na to zasługiwał, bo mam zaburzone postrzeganie rzeczywistości... Proszę.. Nie wiem o co, o jakąś diagnozę? Co mam robić, żeby dążyć w stronę odpowiedzi? Czy jestem uzależniony od komputera? Wydaje mi się że nie za bardzo, (bo jak pracowałem przez rok w 1 miejscu, to spędzałem około godziny dziennie na komputerze i nie zaniedbywałem moich potrzeb (snu jedzenia) na rzecz komputera) ale w sumie może to po prostu jedyne co lubię robić gdy nie mam pracy, a tej nie mam - bo "TO" robię... Siedzę przed kompem i zbieram wiedzę, a czasami gram (teraz akurat nie gram, ale zdarzają mi się raz na miesiąc "fale" gdy gram z 1-2 dni w jakiś stary tytuł (8-10h/dzień) ). Naprawdę, to nie jest tak, że oglądam graczy albo głupie vlogi, ja oglądam o budowie silników rakietowych, o działaniu przekładni mechanicznych o reakcjach chemicznych... Tego wszystkiego jest tak dużo, że chyba nigdy nie dowiem się o wszystkich ciekawostkach... Nie wiem czy to chore. Aha - mam też chyba problem z ludźmi... Nie lubię zaczynać interakcji. W windzie nigdy nie powiem pierwszy do widzenia, ale to akurat uważam za bezsensowną formułkę, Ogólnie nie inicjuje za dużo interakcji, poza wypadkami gdy występuje jakaś niepisana zasada, w sklepie miłym głosem się witam, tak samo jak wszędzie gdzie załatiwam jakąś sprawę i potem bardzo konkretnie opisuję w jakim celu przybyłem (oczywiście nie w sklepie ale już np w banku, czy urzędzie...) . Staram się być dobrym rozmówcą (chociaż z reguły 65% czasu słucham a 35 mówię).. W sumie co innego było z poznaną dziewczyną, bo chyba spodobało jej się to jak dużo opowiadałem historii z mojego życia, więc tutaj akurat więcej ja opowiadałem. No ale na ogół bardzo unikam inicjowania interakcji, chociaż lubię porozmawiać ze starszą osobą która np do mnie sama zagada. Nie lubię wychodzić z domu, nie lubię zajmować czasu ludziom i szybko się irtytuję/rozpraszam - gdy coś mi nie idzie idealnie. Przepraszam za takie długie wypociny, ale mam nadzieję, że było to w miarę ciekawe jeśli przeczytałeś aż dotąd . Mogę coś jeszcze o sobie opowiedzieć. Trochę widzę jak mógłbym próbować rozwiązać moje problemy i słyszałem o powiedzeniu "po prostu działaj" (przyznam że to działa), ale nie wiem... Jestem leniwy/głupio się tłumaczę/unikam kompletnie wysiłku i tak omijam każde rozwiązanie, które mogłoby mi pomóc. FIN
×
×
  • Utwórz nowe...

Ważne informacje

Używając strony akceptuje się Warunki korzystania z serwisu, zwłaszcza wykorzystanie plików cookies.