Skocz do zawartości
  • PODCASTY.jpg

4682759765

Użytkownik
  • Zawartość

    1
  • Rejestracja

  • Ostatnio

4682759765's Achievements

Początkujący forumowicz

Początkujący forumowicz (1/14)

0

Reputacja

  1. Mężczyzna, 24 lata. Problem odzwierciedlony już fizycznie - skurcze żołądka, wymioty... Nie trzyma mnie godziny czy dwóch, a conajmniej dzień, nawet dwa. Później wymiotów brak, ale schodzi ze mnie dopiero po kilku dniach. Akcja miała miejsce dwa razy. Za każdym razem po intymniejszym kontakcie. Za pierwszym, pare godzin wcześniej doszło do zbliżenia i namiętnych pocałunków, kontaktu fizycznego, ale nie seksu. Mieliśmy to odczekać do wieczora. Zaznaczam, że jestem prawiczkiem i miał być to mój pierwszy raz. Po drodze zjedliśmy coś, co jak później się okazało częściowo mogło być problemem - po prostu strucie. Przyszedł wieczór, a żołądek zaczął mnie skręcać. Kompletnie spanikowałem i nie wiedziałem czym to było spowodowane. Nie dość, że od początku był STRES, przed pierwszym razem, to jeszcze strucie… Ja spanikowałem, nie wiedziałem o co chodzi mojemu brzuchowi. Czemu się źle czuje? Czemu nie chce, żeby mnie dotykano? Czemu chce się schować i uciec? - O tym też później. Następnie moja partnerka BARDZO zmartwiła się całą sytuacją - myślała, że to przez nią. No i w dodatku też to mi dołożyło, bo jestem wrażliwcem i kiedy źle osobie którą kocham, mi też jest źle. Po prostu kumulacja stresu, emocji i nieświeżej sałatki. Ale to się powtórzyło… Za drugim razem stosunek był, tylko tak właściwie to nie do końca. Znowu długo czekaliśmy - i musze tutaj zaznaczyć, że bardzo często jestem przy niej… podniecony, ale to raczej normalne przy przytulaniu, czułościach itd. Idąc dalej - było mnóstwo pieszczot, później się to bardzo rozkręciło. Mieliśmy przejść dalej, ale… Ja tam na dole nie dałem rady, praktycznie przez cały czas miałem z tym problem, z nielicznymi momentami… Skończyło się tak „w miarę”, ale w inny sposób. Położyliśmy się, po czym partnerka bardzo się tym zmartwiła i zaczęła myśleć, że coś z nią jest nie tak. To mnie jeszcze bardziej zmartwiło i wtedy się zaczął problem z żołądkiem. Całe moje ciało mówiło mi wtedy: nie zbliżaj się i nie dotykaj, bo boli mnie brzuch i jest mi niedobrze. Zawsze uciekałem od problemów. Zawsze potrzebuję się schować. Mam tak od zawsze. Nasilało się to chyba stresem, i negatywnymi uczuciami. Partnerka za drugim razem chciała rozwiązać ten problem od razu i rozmawialiśmy. Bardzo dużo negatywnych emocji, wątpliwości, poczucia braku własnej wartości z obu stron. Mam wrażenie, że pogrążamy się złymi emocjami. Ona zaczyna wątpić, a ja zamiast pocieszyć martwię się razem z nią i przybywa tego coraz więcej. Na szczęście jest bardzo silna i przebija po jakimś czasie swoje granice dla mnie. Opiekuje się mną, szuka rozwiązań i przede wszystkim bezgranicznie kocha i akceptuje we mnie wszystko. Dużo o tym wszystkim rozmawialiśmy. Chce się pozbyć… wymiotów, tego stresu już bez powodu. Chce zostawić przeszłość za sobą. Pomiędzy tymi gorszymi razami, spotkaliśmy się na krócej, tylko pogadać i pospacerować - wtedy było okej. Chociaż, nie zabrakło wtedy pocałunków i bliższego kontaktu do pewnego stopnia, bo to tylko spacer. Muszę wspomnieć o swojej przeszłości bo myślę, że to ma największy wpływ. Najwidoczniej dalej się za mną ciągnie. Zostałem BARDZO dotkliwie zraniony przez moją pierwszą miłość. Tragiczny i toksyczny związek. Przeżywałem wszystkie jej problemy, byłem w nią wpatrzony i chciałem pomóc jak tylko mogę... ale tego nie robiłem. Nie potrafiłem. Tylko BYŁEM. Zostawiła mnie dla innego po jakoś 6-7 miesiącach. Z tym, że było to aż 7 lat temu. Od tamtego czasu ani jednej partnerki, chociaż szukałem (słyszałem, że bardzo wybrednie). Niestety wpłynęło to na mnie w ten sposób, iż oddalałem się od WSZYSTKICH ludzi i zamykałem się coraz bardziej. Jestem ogólnie wycofanym gościem. Nie przepadam za spotkaniami na piwie z kumplami z pracy itd. Wpływ zerwania, jak się chyba teraz okazuje jest taki, że wciąż chce uciekać. W sumie od zawsze uciekam albo się chowam od problemów. Wszelkiego typu, na każdej płaszczyźnie życia. Później (z dwa lata temu, od teraz) miałem ogromny problem z bratem, który wylądował w zamkniętym zakładzie psychiatrycznym, za bardzo poważne - z czasem, bo kłótnie w domu z nim były od zawsze - bójki i właśnie kłótnie z moimi rodzicami. Teraz jest z nim dużo lepiej, odsiedział, chyba wyzdrowiał, ale za mną ciągnie się to dalej… Wycofanie, moja nadmierna wrażliwość, empatia, stres, dłuuugi okres samotności fizycznej i psychicznej. Nie wiem jak się tego pozbyć i teraz trochę boimy się intymności. Przejdzie z czasem? Lepiej, nie przekonywać się na własnej skórze, czy jeszcze gorzej skórze mojej ukochanej. Rozmawiamy o tym wszystkim. Ale może specjalista pomoże?
×
×
  • Utwórz nowe...

Ważne informacje

Używając strony akceptuje się Warunki korzystania z serwisu, zwłaszcza wykorzystanie plików cookies.