Skocz do zawartości
  • PODCASTY.jpg

schrodinger

Użytkownik
  • Zawartość

    3
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Wszystko napisane przez schrodinger

  1. Myślę, że postąpię według Twojej rady. Występują u mnie niestety gorsze momenty, w których myślę, że dobrym pomysłem będzie spotkać się i porozmawiać. Zapominam wtedy o tym, że to ona powinna najpierw wyrazić chęć do pracy nad sobą i zmiany. Jest to trudny czas dla mnie, ale mam nadzieję, że wszystko się jakoś ułoży, niezależnie od tego, czy do siebie wrócimy. Bardzo bym chciał, abyśmy żyli razem, ale nie za wszelką cenę. Dziękuję jeszcze raz za słowa wsparcia
  2. Dziękuję za odpowiedź. Chciałbym, żeby było tak, jak napisałaś. Najbardziej boli mnie bezradność, bo czuję się, jakby kompletnie nie rozumiała, że to jej zachowanie było problemem. W gorszych momentach szukam winy w sobie, ale staram się odpychać te myśli. Błędem w moim zachowaniu było na pewno ukrywanie prawdy. Już wtedy powinienem dostrzec, że nie można pozwalać na to, aby druga osoba stawiała aż takie ograniczenia z powodu zazdrości czy też braku zaufania. Zgodzę się z tym, że problem niestety stale wracał... Z jednej strony czuję, że dużo łatwiej byłoby odpuścić i spróbować zaakceptować to, że nie powinniśmy być ze sobą, a z drugiej strony wiem, że gdyby nie ten problem, to nie miałbym kompletnie na co narzekać.
  3. Cześć, jestem studentem w wieku 23 lat. Niecałe trzy miesiące temu rozstałem się z dziewczyną po 5-letnim związku. Różniliśmy się pod względem charakteru – ona była impulsywna, ja nie lubiłem nigdy podejmować nieprzemyślanych decyzji. Moja partnerka była ode mnie dwa lata młodsza, więc związek zaczęliśmy, gdy byliśmy jeszcze bardzo młodzi. Początkowo układało nam się bardzo dobrze. Mieliśmy podobne poczucie humoru, podobny światopogląd, świetnie nam się spędzało razem każdą chwilę. Zauważyłem jednak, że z biegiem czasu nasza relacja stawała się coraz bardziej toksyczna. Zaczęło się niewinnie – spotykaliśmy się codziennie, więc przez to coraz częściej odmawiałem wyjścia ze znajomymi na rzecz codziennego spotkania z dziewczyną. Wtedy coraz bardziej zaczęło nasilać się trzymanie w złotej klatce. Z czasem zaczęły jej przeszkadzać dawne znajome – zaczęły się pierwsze chęci z jej strony, abym urwał z nimi kontakt (przystałem na to). Po upływie czasu widzę, jakie to było głupie. Gdy widziała, że jakaś znajoma wita się ze mną z uśmiechem potrafiła zacząć się denerwować, z wrogim nastawieniem wypytywać kto to jest, a nawet usunąć mi ją ze znajomych na facebooku. Mimo wszystko nadal ją kochałem. Największe problemy zaczęły się pojawiać, gdy wyjechałem na studia. Zaczęła się wtedy ciągła kontrola, wypytywanie kim jest ta nowa dziewczyna w twoich znajomych. Denerwowała się, gdy wychodziłem spotkać się ze znajomymi, a najbardziej, gdy mogły tam się pojawić inne dziewczyny. Zaczęła się nawet agresja z jej strony, werbalna i fizyczna. Gdy na sylwestra rozmawiałem sam na sam koleżanką (partnerka początkowo siedziała i rozmawiała z nami, lecz w pewnym momencie wyszła i wróciła po około 20 minutach), moja dziewczyna potrafiła zrobić straszną awanturę, zacząć mnie wyzywać czy nawet rzucić w moją stronę pełną puszką. W pewnym momencie żeby oszczędzić tych awantur zacząłem ukrywać informacje, które mogłyby wyprowadzić ją z równowagi. Przestałem ją informować o wyjściu z kumplami na piwo, żeby nie powodować kolejnych kłótni, zdarzało mi się ją nawet okłamać, że nigdzie nie byłem danego dnia. Wiem, że kłamstwo było złym rozwiązaniem, ale wtedy niestety nie widziałem lepszego. Pierwszy raz rozstaliśmy się w trakcie kolejnej kłótni o jakieś dziewczyny z uczelni. Po około miesiącu zaczęła prosić abyśmy wrócili do siebie. Nie chciałem jednak tego, tym bardziej, że od razu po rozstaniu zaczęła spotykać się z kimś innym. Po kilku miesiącach jednak dałem nam kolejną szansę. Początkowo było dobrze, ale nie mogłem znieść myśli, że związała się z kimś tak szybko po naszym rozstaniu. Wypominałem jej to, oddalałem się od niej. Rozstaliśmy się znowu po około pół roku. Rozstanie jednak pozwoliło mi wtedy pogodzić się tą myślą i chciałem dać nam kolejną szansę. Szybko wróciliśmy do siebie. Dawne problemy jednak nie zniknęły, ale jakoś żyliśmy razem przez kolejne kilka miesięcy. Mieliśmy w planach zamieszkać razem, gdy również ona zdecydowała się pójść na studia. W trakcie szukania mieszkania zdecydowała jednak, że powinniśmy się rozstać. Bardzo źle wtedy znosiłem rozstanie, czułem się uzależniony od niej. Po rozstaniu szybko znalazła sobie innego partnera na krótki okres czasu. Po upływie czterech miesięcy postanowiliśmy się spotkać. Porozmawialiśmy o tym, co nam przeszkadzało w sobie, chcieliśmy wrócić do siebie. Nadal ją kochałem po tym wszystkim. Powiedziałem jej, co musi się zmienić, ode mnie wymagała, żebym więcej jej nie okłamał w żadnej sprawie. Początkowo było zadziwiająco dobrze. Nie kłóciliśmy się, gdy powstawał jakiś problem to rozmawialiśmy. Po kilku miesiącach postanowiliśmy zamieszkać razem. Nadal było dobrze, ale stopniowo zaczęły wracać dawne problemy. Zaczęła sprawdzać znowu moje wiadomości, denerwować się, gdy jakaś dziewczyna napisała do mnie (wiadomości czysto zawodowe, związane z uczelnią). Wymagała ode mnie, żebym mówił jej, gdy jakaś do mnie napisze. Nie powiedzenie skutkowało kolejną kłótnią. Kłótnie stawały się coraz gorsze – wyzwiska, szarpanie. Starałem się być opanowany, ale w pewnym momencie zawsze dałem się w to wciągnąć. Z zewnątrz związek jednak wyglądał na idealny. Niejednokrotnie znajomi mi zazdrościli, gdy przychodząc do mnie widzieli, jak moja dziewczyna sama przynosi, z uśmiechem na twarzy, coś do jedzenia, co właśnie ugotowała. Gdy miałem wyjechać na praktyki na tydzień, do zespołu w którym byłem ja i trzech kolegów chciała dołączyć koleżanka z roku. Wynikła oczywiście kolejna awantura, usłyszałem, że jeśli do tego dopuszczę, to będzie koniec. Nie zgodziłem się więc, aby znajoma była w naszym zespole. W trakcie praktyk jednak znowu rozpoczęła kolejną kłótnię o to, że pierwszego dnia napiłem się z kolegami. Według niej uznała, że ją okłamałem, bo mówiłem wcześniej, że raczej nie będę tam pić. Ostatecznie usłyszałem, że nie mam do czego wracać. Wtedy zdecydowałem, że tak nie może być. Po moim powrocie porozmawiałem z nią i wyjaśniłem, dlaczego chcę się rozstać. Ona jednak podjęła już decyzję w trakcie kłótni przez telefon, więc dla niej ta rozmowa to była tylko niekonieczna formalność. Wyprowadziliśmy się ze wspólnego mieszkania, każdy poszedł w swoją stronę. Po rozstaniu spotkaliśmy się kilka razy żeby porozmawiać. Sam teraz nie wiem, czy to co czuję to właśnie miłość. Bardzo tęsknię za dobrymi chwilami. Żałuję, że nie udało nam się naprawić problemu zazdrości i braku zaufania, bo poza tymi kłótniami czułem, że jest to kobieta, przy której mógłbym żyć szczęśliwie i się rozwijać. Był to również mój pierwszy na tyle poważny związek. Istotnym do zrozumienia problemu może być też fakt, że wychowywałem się przy ojcu alkoholiku. Moja była dziewczyna natomiast w młodym wieku (kilka miesięcy przed tym, jak zaczęliśmy być razem) była w związku ze sporo starszym chłopakiem, który ją zdradził. Nie umiem sobie poradzić dobrze z tym wszystkim. Z jednej strony wiem, że nie potrafiliśmy żyć razem, a z drugiej uczucie tęsknoty jest czasem zbyt silne. Niejednokrotnie zastanawiam się, czy do niej nie napisać i nie umówić się na spotkanie. Po rozstaniu z nią rozmawiałem o tym, zaproponowałem, żebyśmy nie wracali do siebie, ale utrzymywali koleżeński kontakt z nastawieniem na naprawienie dawnych problemów. Nie wyraziła wtedy chęci mówiąc, że sama nie wie czego chce. Nie wiem, czy dobrze zrobiłem. Od tamtego czasu minęły 4 tygodnie, przez który nie odzywaliśmy się do siebie. Mam nadzieję, że napisałem wszystko w miarę przejrzyście. Będę bardzo wdzięczny za wszelkie porady.
×
×
  • Utwórz nowe...

Ważne informacje

Używając strony akceptuje się Warunki korzystania z serwisu, zwłaszcza wykorzystanie plików cookies.