Skocz do zawartości
  • PODCASTY.jpg

JoannaAgnieszka

Użytkownik
  • Zawartość

    2
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Wszystko napisane przez JoannaAgnieszka

  1. Doskonałe Cię rozumiem. 2 maja umarł mój ojciec, z ktorym też nie miałam najlepszych relacji. Też był alkoholikiem. Trafił do szpitala z niewydolnością serca i marskością wątroby. Wcześniej siedział w więzieniu za znęcanie się nad nami, ogólnie dużo krzywdy nam zrobił. Potrafił być ojcem, ale tylko czasami. Taka podwójna osobowość. Pewnego dnia zadzwonił do mnie, wcześniej nie miałam z nim praktycznie kontaktu. Powiedział że jest na oddziale kardiologii i czy bym mu nie pomogła trochę. Myślałam że on jest pijany, bo tak właśnie brzmiał. Pojechałam do szpitala i okazało się, że jest w stanie bardzo słabym. Na tym spotkaniu byłam wściekła na niego, mówiłam żeby nie liczył na to że będę do niego przychodzić. Ale później i tak przyszłam, zostałam upoważniona. Dowiedziałam się że to jak on się czuje to jest sprawka alkoholu. Oczywiście ojciec nie przyznawał się, że ciągle nadużywał alkoholu. Twierdził, że lekarz powiedział mu, że to od ciężkiej pracy ma tak zniszczony organizm. Więc ja tak chodziłam, pomagałam. Potem wyszedł ze szpitala, czasem dzwonił a ja pytałam jak się czuje. Spotkałam go na ulicy, wyglądał bardzo mizernie, bardzo zniszczony. Później dowiedziałam się, że trafił znowu do szpitala. Tym razem jego stan był tragiczny. Był w śpiączce wątrobowej. Żałowałam bardzo gdy dowiedziałam się że nie żyje, że nie zdążyłam z nim porozmawiać. Lekarz powiedział że i tak by mnie nie poznał, bo on cały czas spał. Nie budził się praktycznie. Co mogę Ci powiedzieć, pochowałam ojca, na jego pogrzebie nie było zbyt wielu osób. Ale byłam z nim do końca. Wcześniej prosił, aby mógł wrócić do domu. Nie zgodziłam się na to, ponieważ nie chciałam ponownie przechodzić piekła.moglam mu pomóc inaczej, wesprzeć słowem, jeżeli czegoś potrzebuje to oczywiście kupię. Ale nie dam się znowu krzywdzić. Nie mam wyrzutów sumienia. Sam zapracował na to co dostał. Ja mu pomogłam tak jak byłam w stanie. Byłam ofiara ojca jako dziecko, nie chciałam być ofiara ojca jako dorosły człowiek. Wyciągnęłam do niego rękę na zgodę, nie zostawiłam go samego. Myślę, że zrobiłam duzo. Zastanów się ile jesteś w stanie znieść... Nie bądź ofiara ojca w wieku dorosłym. Szczególnie że nie okazuje ci on szacunku. Niech twoja pomoc będzie taka, na ile możesz sobie pozwolić. Nie przekladaj jego dobra nad swoje dobro. On jest dorosły i to on powinien się opiekować dziećmi a nie na odwrót.
  2. Cześć, mam 22 lata, studiuje i mam dobrą pracę. Od kad pamietam w mojej rodzinie były problemy z alkoholem. Mój ojciec pil, przez co były różne awantury w domu, bił nas, wyzywał, robił w domu rzeczy, które zrozumieją tylko osoby, które przeszły przez to samo. Gdy nie pił, to był dobrym ojcem, za wyjątkiem tego jak nas bił czy wyzywał mamę... Podwójna osobowość taka jakby... Bywały chwilę gdzie w tygodniu bardzo często była u nas policja, często wzywana przeze mnie... Później ojciec poszedł do więzienia za przemoc a rodzinie, my go eskmitowalismy. I tak mieszkam z mamą i bratem. Gdy ojciec wyszedł z więzienia, pierwsze co zrobił to się upił i był pod nasza brama... Awanturował się, żebyśmy go wpuścili. Wtedy też zadzwoniłam po policję... Po tym incydencie mój ojciec był bezdomny przez jakiś czas, a później jak się okazuje wynajmował mieszkanie, także życie powoli sobie układał również z jakąś nową kobieta. Nie miałam z nim kontaktu, za wyjątkiem tego że widziałam go czasem przechodząc ulica. Pewnego dnia dostałam telefon od niego że leży na kardiologii i czy bym mu nie pomogła. Więc ja jeździłam do niego do szpitala, zostałam upoważniona do informacji, kupowałam mu to co potrzebował. Potem wyszedł ze szpitala i już w zasadzie zadzwonił do mnie że 3 razy, powiedzieć że się tak i tak czuje i prosił abym namówiła mamę żeby mógł wrócić do nas do domu... Po jakimś czasie dostałam telefon od jego kuratora że jest w szpitalu po raz kolejny... Już z tego szpitala nie wyszedł. Umarł na marskość wątroby i niewydolność serca. Byłam u niego przed śmiercią, spał i z tego co się dowiedziałam od lekarki..że już by nawet mnie nie poznał, był poza kontaktem w tzw "śpiączce wątrobowej".. niedawno go pochowaliśmy. Od kad pamiętam to snii się on, że przychodzi pijany, że nie mogę dodzwonić się na policję... Straszne te sny są .. Chodziłam na terapię, ale zrezygnowalam i teraz wstydzę się wrócić. Chodzę do psychiatry i biorę leki z grupy SSRI- aposerta. Oprócz tego jestem w szczęśliwym związku z cudownym mężczyzna. Czy to kiedyś przestanie mnie męczyć? Czy te sny się kiedyś skończą? Czy ktos z Was również tak ma??
×
×
  • Utwórz nowe...

Ważne informacje

Używając strony akceptuje się Warunki korzystania z serwisu, zwłaszcza wykorzystanie plików cookies.