Jestem 20-letnią kobietą. Z moim partnerem jesteśmy razem już dwa lata. Od około roku mam problem z jego "przyjaciółką", a raczej ich relacją. Mój chłopak pracował za granicą i zawsze przejeżdżając przez jej miasto musiał się z nią spotkać. Do tego stopnia, że nadrabiał kilometrów i tracił godziny, aby tam dojechać. Zaczynał i kończył tam trasy. Więc zaczęłam obserwować ich relacje. Nie ufam mu w relacjach z nią. Twierdzi, że to jedynie przyjaźń, ale ja tak tego nie czuje. Umawia się z nią i ciągle pisze mimo 400km. Chowa przede mną wiadomości z nią i okłamuje mnie we wszystkim co jej dotyczy. Teoretycznie od pół roku jest już w domu, ale mimo, że się nie widują to ciągle dzwonią i piszą (to też ukrywa). Teraz wyjechał na tydzień do Włoszech na organizowany ogólnopolski wyjazd, "przypadkiem" też ją tam spotkał. Tak samo wyjeżdża na weekend i przypadkiem ona też tam będzie. Nie umiem poradzić sobie z ich relacją. Wiem, że mnie nie zdradza fizycznie, ale czuję się zdradzana psychicznie i nie wiem co mam robić. Strasznie mnie to męczy, ze stresu ciągle choruje i wymiotuję, gdy tylko zobaczę wiadomość do niej. Chciałam aby przystopował z relacją z nią, gdy przypadkiem zobaczyłam wiadomość do niej w sylwestra, że życzy jej więcej spotkań z nim itp. Myślałam o rozstaniu, ale daliśmy sobie szansę. Mówił, że zerwie kontakt lub ograniczy. Nic z tego nie uczynił. A ja teraz nie jestem w stanie spać spokojnie, bo myślę tylko o tym czy znów się z nią umawia, czy jak gdziekolwiek wyjeżdża to z nią wszystko planuje. Kocham go i nie chcę się z nim rozstawać, ale dochodzi już do tego, że to wszystko mnie niszczy. Próba rozmów o tym wprowadza go w szał. Zaczyna mówić, że to tylko przyjaciółka i że muszę to zrozumieć i to moja wina, że ja mam z nią problem. Więc nie poruszam tego tematu, a jedynie płaczę po nocach, nie jem lub jeśli jem to wymiotuję. Chciałabym zaufać, że nic się nie dzieje, ale nie potrafię. Kiedyś sprawdzałam jak często z nią piszę. Odkąd obiecał, że ograniczy z nią kontakt to usuwa wszystkie ślady kontaktu i robi ze mnie głupią, więc już dawno przestałam go sprawdzać, bo nie ma to sensu skoro i tak mnie okłamuje. Chcę coś zmienić, ale nie wiem jak. Poza nią jest wspaniałym kochającym i troskliwym chłopakiem, z którym chciałabym spędzić życie. Czy jest jakiś sposób na to aby bezwarunkowo zaufać i przestać wszystko przeżywać? Bo nie mam już więcej siły ciągnąć tego jak do tej pory. Mam dość wymiotowania przez 3 miesiące i ciągłego płakania i przeżywania. Opuściłam się przez to znacznie w nauce i pracy. Jak tylko mogę to biorę wolne i do niej nie idę. Tak samo z uczelnią chodzę na minimum zajęć. Aktualnie zaczęłam zaliczenia i mam wrażenie, że przez to wszystko zawalę rok. Nie chce kolejny raz z nim o tym rozmawiać, bo to nie ma sensu. Często mi powtarza, że kocha tylko mnie i mam nie przeżywać. Ale mam również wrażenie, że nigdy nie zrezygnowałby z niej dla mnie, że nawet by mnie przed nią nie postawił, że nie znaczę dla niego tak wiele jakbym chciała. Ta dziewczyna o tym wszystkim wie, próbowałam się z nią w jakiś sposób zapoznać, aby nie mieć obaw. Mi powiedziała coś innego, do mojego chłopaka zaś wymyśliła, że ja ją zwyzywałam itp. Nienawidzę ją tak bardzo, że żyję nadzieją, że coś jej się kiedyś stanie i już nigdy do niego nie napisze. Nie życzę jej źle. Ale chciałabym, żeby zniknęła z naszego życia raz na zawsze. Nie chce dłużej żyć z nią obok naszego związku, niszczy go i moim zdaniem o tym wie doskonale, nie znam gorszej osoby.