Witam, ciezko zaczac bo nawet nie wiem odczego. Prosze z gory wybaczy za niesklad.
Moje zycie od kilku lat caly czas toczy sie w dol, nie wiem jak mam z tym walczyc, a moje wrazenie ze jestem na samiutkim dnie albo nizej. Jakis czas temu moj tata powiedzial mi ze bog daje nam tyle ile potrafimy zniesc ale moze mi daje juz tyle bo w ten sposob proboje przekazac ze moj czas juz dobiega konca? Nie zawiele mam powodow do radosci oprocz tego ze chodze o wlasnych nogach i mam dach nad glowa i prace czego wiele osob moze mi zazdrosci. Moje samopoczucie uderzylo mnie tak mocno na poczatku marca kiedy nasze problemy zaczynaly sie robic coraz gorsze niz lepsze, niemoge otworzyc sie przed najblizszymi poniewaz chodzi i opowiadam jak w idealnym zwiazku zyje i jakie mam dobre zycie, nie chcialabym zeby moi rodzice zawiedli sie na mnie ze nie daje sobie rady w zyciu albo zeby sie mnie wstydzili. Kiedys cieszylam sie z wszystkiego, teraz jak swieci slonce nie mam ochoty wyjsc z lozka czy z domu a moj tryb dnia zatrzymal sie na pracy dom pracy dom, zakupy zaczelam zamawiac internetowo a psy z przykroscia to pisze bo nie powinnamich tak traktowac wychodza na dwor tylko przed blok i do domu.