Mam 18 lat. Od 9 miesięcy jestem w związku z chłopakiem, który mieszka ponad 100 km ode mnie. Jeżdżę do niego powiedzmy, że raz w miesiącu, na weekend albo kilka dni. Jego mama i siostra mnie lubią. Moim problemem jest to, że nie potrafię się przy nich odezwać. Zawsze jak siedzimy przy jednym stole to potrafię się nie odzywać nawet przed 2 godziny. Nawet jeśli już ktoś do mnie zagada to jedyna odpowiedź to uśmiech. Mam dużo znajomych, potrafię z nimi rozmawiać godzinami. Nie wiem dlaczego nie potrafię się odzywać w obecności osób, z którymi zależy mi żeby mieć dobrą relacje.
Ostatnio mieliśmy grilla i zamiast wyglupiac się z chłopakiem I jego siostrą (jest 5 lat starsza ode mnie) to siedziałam w samochodzie. Nawet gdy on podszedł do mnie to miałam pustkę w głowie co mogę mu powiedzieć. Później on był cały dzień zły na mnie, że nie chce przebywać w towarzystwie jego mamy i siostry, że mam zacząć z nimi rozmawiac, bo jest mu przykro z tego jak wygląda wspólne siedzenie. Ostatnio jechałam pociągiem z jego siostrą i ona opowiadała mi o czymś, mimo, że chciałam uczestniczyć w rozmowie, też jej coś powiedzieć to tylko siedziałam i się uśmiechałam.
Kolejnym problemem jest to, że nie potrafię rozmawiać o swoich problemach. Nie zwierzam się przyjaciołom ze swoich problemów. Gdy mam sprzeczke z chłopakiem i zaczynają mi lecieć łzy to przestaje się odzywać. On ciągle mówi coś do mnie, zadaje pytania a ja tylko siedzę i patrzę w jeden punkt. W głowie mam tysiąc odpowiedzi, wiem, że rozmowy o problemach w związku są potrzebne, ale ja po prostu nie potrafię. Jestem strasznie płaczliwą osobą I czasami ktoś wejdzie do mnie do pokoju, gdy płacze, oczywiście jest mnóstwo pytań, a ja zamiast dać sobie pomóc, reaguje ciszą albo agresją żeby zostać sama.