Skocz do zawartości
  • PODCASTY.jpg

Azile01

Użytkownik
  • Zawartość

    1
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Wszystko napisane przez Azile01

  1. Mam 18 lat, wszyscy mówią mi że jak na swój młody wiek jestem bardzo dojrzała, nie wiem czy mogę się z tym zgodzić, ale nie o to chodzi mi w tym momencie. Przejdę do sedna od roku jestem w związku z wspaniałym chłopakiem 2 lata ode mnie starszym, znamy się odkąd skończyłam 16 lat, byliśmy już w związku, ale ja wszystko zepsułam, uległam mojej toksycznej przyjaciółce, która powtarzała mi że X nie jest dla mnie, mimo to on na mnie czekał, wybaczył mi że go zostawiłam i wspiera mnie w każdej trudnej chwili. Problem w tym że mieszka ponad 500km dalej, widzimy się tylko raz w miesiącu. W moim domu ciężko jest o spokój, tata pije, mama ma problemu sama ze sobą, młodszy brat nie widzi świata poza komputerem, a starszy nie ma za grosz do mnie szacunku. Ze wszystkimi problemami radziłam sobie zawsze sama, w gimnazjum przeżywałam mnóstwo stresów, byłam wyśmiewana i gnębiona psychicznie przez rówieśników, kiedy to się skończyło weszłam w okres buntu, długie blond włosy przefarbowałam na rudy kolor i ścięłam je do ramion, zaczęłam wyzywająco się ubierać i malować, samej sobie wmawiając, że mogę mieć każdego, bo faceci, nawet starsi o kilka lat lgneli do mnie jak ćmy do światła, wtedy pierwszy raz poznałam swojego chłopaka, który powoli uświadamiał mnie czy to aby na pewno ma sens, czy nie jestem w tym wszystkim pogubiona i dzięki niemu zmieniłam się na lepsze, zaczęłam spełniać swoje marzenia, odkryłam talenty, pasję i wiedziałam że mam w tym wszystkim kogoś kto mnie wspiera, ale jednak brakowało mi tej osoby fizycznie przez długi długi czas, po wakacjach poszłam do technikum na profil hotelarski, ale czułam się w szkole w centrum wielkiego miasta, fatalnie, pochodzę z biedniejszej rodziny, wszystkie dziewczyny w klasie (A na 36 osób dziewcząt było 30) nosiły się z tym jakie to one nie są bogate, kiedy ja wracałam do domu i patrzyłam na śpiącego tatę po secie, mamę krążącą po pokoju i brata z którym nie ma kontaktu poza Internetem powoli się w sobie zamykając, jedyną odskocznią były telefony do mojego chłopaka, który zawsze powtarzal mi ze jest przy mnie na odległość, ale zawsze obok i mam w nim wsparcie, za jego namowami zmieniłam szkołę. Przeszłam z technikum hotelarskiego do małego technikum logistycznego w mojej miejscowości co było super opcją, super ludzie, radzę sobie z przedmiotami no po prostu ekstra, ale wewnątrz czułam dalej tą pustkę, psychicznie miałam go obok siebie, ale fizycznie mogłam jedynie czekać kilka tygodni aby znowu wziął mnie w ramiona i powiedział jak bardzo mnie kocha i wspiera we wszystkim co robię. Znowu zaczęło dziać się w mojej głowie źle, uczucie samotności, brak kontaktu z rodzicami, mama zajęta swoimi sprawami, zrzucajaca dodatkowo na mnie swoje problemy, tata wraca z pracy przygnębiony życiem, pije piwo i idzie spać, a ja sama w tym wszystkim (prawdziwych przyjaciółek nigdy nie miałam, trudno mi jest zaufać ludziom). Kiedy jeżdżę do mojego chłopaka czuje że żyje, mam tam przyjaciółkę, jedyną na ziemi dziewczynę której bezgranicznie ufam i na której nigdy się nie zawiodłam, mam jego mamę, która zawsze powtarza mi że ja jestem jej 4 dzieckiem w tym 3 córka i zawsze nią będę, jego ojczym z którym zawsze nawzajem z siebie zartujemy, jego siostry i ich dzieci, które nazywają mnie swoją ciocią, życie jakiego zawsze chciałam. Dostałam propozycję, żeby przeprowadzić się do niego do domu, oboje jesteśmy co do siebie pewni, widać, że między nami jest może i młodzieńcza, ale prawdziwa miłość, kiedy wracam do siebie czuje się zagubiona, mam ochotę nie wychodzić z łóżka, zaszyć się w pokoju i nie mieć kontaktu ze światem po cichu czekając aż znowu do niego przyjadę. W jego miejscowości jest szkoła dla mnie, taka w której bym się odnalazła, oprócz tego jest praca dorywcza (ludzie tam mnie znają, ponieważ mój chłopak jest znany w tamtym mieście, sami proponują mi pracę kiedy do niego przyjeżdżam) no i jest on i jego rodzina, ludzie z którymi czuje że żyje, nie twierdzę, że nie kocham mojej rodziny, bo kocham najmocniej na świecie, ale chciałabym być tak naprawdę szczęśliwa... Nie czuć pustki w sercu i w duszy. Co mi poradzicie? Przeprowadzić się? Czy to będzie dla mnie dobra opcja? Czy może lepiej będzie poczekać? Boję się tylko że jeżeli to jeszcze trochę potrwa to nie wytrzymam. Miałam już wiele myśli samobójczych, o których wie tylko mój chłopak. Nikomu innemu nie chciałam o tym mówić.
×
×
  • Utwórz nowe...

Ważne informacje

Używając strony akceptuje się Warunki korzystania z serwisu, zwłaszcza wykorzystanie plików cookies.