Skocz do zawartości
  • PODCASTY.jpg

KuK

Użytkownik
  • Zawartość

    1
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Ostatnio na profilu byli

Blok z ostatnio odwiedzającymi jest wyłączony i nie jest wyświetlany innym użytkownikom.

KuK's Achievements

Początkujący forumowicz

Początkujący forumowicz (1/14)

0

Reputacja

  1. Witam serdecznie, Jestem KuK, mam 24 lata. Od dokładnie roku leczę się psychiatrycznie (zgłosiłam się do psychiatry co najmniej kilka lat za późno). Niestety nie ma nadal oficjalnej diagnozy, zaczęło się od zaburzeń lękowych a teraz idę w stronę CHAD.. Od pięciu lat byłam z mężczyzną. Kupiliśmy mieszkanie, mieliśmy się pobrać za półtora miesiąca. Przez moje zaniedbanie siebie i mnóstwo kłamstw nakręcanych okresami manii, przez alkohol i swoje huśtawki emocjonalne zostawił mnie miesiąc temu. Wyprowadził się, czasami się widujemy, jest nikła szansa na naprawę Nas, nadal w domu są jego rzeczy. Straciłam w ciągu tego roku zaraz po pierwszej wizycie u lekarza wszystko. Studia, pracę, przyszłego męża, przyjaciół, marzenia i cele. Czuję, że nie mam się już czego złapać. Narzeczony Zniknął. Ja też chcę zniknąć, zamknąć się w ciemnym pokoju, założyć słuchawki i się nie obudzić. Zawsze wstydzę się tego co piszę na drugi dzień. Nie mam poczucia, że chcę wstawać. Codziennie jestem rozdarta między udawany uśmiech i to co się dzieje we mnie. To mnie zabija. Potrzebuję pomocy dużo większej niż myślałam. Co się stało z moim życiem? Nie mam nic, mimo, że wiem, że jest rodzina i są ludzie którym zależy na tym żebym się podniosła, ale ja już w sobie nie mam nic, czuję się pusta, bez znaczenia, nie widzę jakiejkolwiek przyszłości poza ciągłym wypatrywaniem kiedy minie kolejny dzień, chcę już mieć go z głowy, to jest wegetacja. Tylko ból. To jest jedyna rzecz, która mnie wypełnia. Poczucie winy, że nie rozwaliłam tylko swojego życia ale i życie narzeczonego. Chcę mu to wszystko powiedzieć, ale on jest tak samo martwy. Wyjaśniliśmy poniekąd sobie pewne rzeczy, które doprowadziły do rozpadu naszego związku, jednak ja zapadam się w jakąś emocjonalną czarną dziurę. Chcę wymiotować tą czarną masą. Nie wiem czy to jest normalne. Dużo czytam i słucham. Czas. Co to znaczy, że musi minąć jakiś czas? Na czym ma minąć? Ja nie rozumiem, gubię się w myślach do tego stopnia, że mam wrażenie ze z dnia na dzień tracę umiejętność mówienia. Nie chcę otwierać ust. Nie chcę jeść. Nie chcę wstawać. Nie chcę się kłaść. Nie chcę być nigdzie. Trudno mi wszystko Milion niechęci. Co chcę? Chcę tatuaż. Jakie to jest niesamowicie samolubne. Ciągle przewija się słowo „chcieć”. To samolubne prawda? Że ja czegoś chcę. Chcę Narzeczonego. To był jedyny człowiek, z którym mogłam ułożyć sobie życie. Czuję się jakbym była takim małym gadżetem do tego życia, który właśnie usunął. Zaczęłam mu przeszkadzać, moje zachowanie. A teraz nie mam motywacji do czegokolwiek, bo nie mogę mu tego pokazać, nie mogę dzielić z nim niczego. Szukam słów, które są w stanie określić mój stan poza tym stworem, którego próbuję się pozbyć lekami. Nasilają mi się myśli samobójcze. Pamiętam jak mnie pytał psychiatra czy te myśli wynikają z zaburzeń obsesyjnych (mam takie wizje żeby np włożyć sobie nóż w brzuch. Nie jakiś, tylko jeden konkretny nóż, który mam w swojej kuchni w konkretne miejsce, zaraz poniżej splotu słonecznego. Albo żeby się pociąć, albo powiesić - ta jest nowa wizja). Do tej pory to były wizje, których ja nie chciałam, nie chciałam tego zrobić, ale to się powoli zmienia. Destrukcja. Trzęsę się, nie mam ochoty trzeźwieć więc kiedy tylko mogę palę marihuanę, bo xanax źle znosiłam. W tej chwili przyjmuję leki przeciwpsychotyczne i SSRA. Nie wiem o co chcę zapytać. Zastanawiam się jak daleko mi do końca urwiska i kiedy w końcu spadnę. Nie panuję nad sobą.
×
×
  • Utwórz nowe...

Ważne informacje

Używając strony akceptuje się Warunki korzystania z serwisu, zwłaszcza wykorzystanie plików cookies.