Witam
To mój pierwszy post na tym forum. Trafiłem tutaj nie do końca przypadkowo, otóż ostatnio sporo interesuje się psychologią, rozwojem osobistym bo zwyczajnie chce sobie pomóc.
Otóż doskwiera mi samotność, ale nie taka, że nie mam żony, dziewczyny itd. Ja nie mam nikogo. Tzn mam rodzinę, rodzeństwo, rodziców, dziadków itd, ale moje relacje z nimi są dość kiepskie, tym bardziej od roku, odkąd się wyprowadziłem z domu. Moje relacje z rodziną, to tylko na zasadzie rozmowy przez tel, fb, jak ktoś coś potrzebuje, albo raz w miesiącu ich odwiedzam. Rodzeństwo nie odzywa się do mnie wcale tak po prostu żeby pogadać. Jedynie mama czasem zadzwoni, ale ostatnio też duuużo mniej. O znajomych w ogóle nie wspominam, bo ich po prostu nie ma. W szkole zwykle byłem wyśmiewany, ale głównie przez to, że byłem mądrzejszy, nie było z nimi żadnych relacji poza szkołą. Tutaj gdzie jestem nikogo w zasadzie nie znam. Moje relacje, bądź kontakt z ludźmi jest jedynie przez Internet, przez jakieś czaty, gdzie czasami uda mi się poznać kogoś na dłużej, ale kontakt prędzej czy później urywa się. Mam dość tych virtualnych znajomości. Potrzebuje zwyczajnie bliskości drugiej osoby, jakiegoś spaceru, rozmowy w cztery oczy.
Staram się wychodzić jak najwięcej, z tym nie mam problemu. Mam problem z poznaniem nowych ludzi. Obiecuje sobie, że wyjdę i zagadam do kogoś, ale wracam do mieszkania ze złością na siebie bo nie mogłem się przełamać.
Pół roku temu stwierdziłem, że trzeba zrobić poważniejszy krok do przodu i podjąłem się dalszej edukacji, (mam 26 lat) ale robiłem to nie po to by zdobyć tytuł, czy nauczyć się czegoś, głównie po to by poznać tutaj nowych ludzi. Niestety mimo, że znajomi fajni, poza uczelnią raczej bliższej relacji nikt z nikim nie ma, każdy zajęty swoim życiem.
Nie wiem jak sobie z tym poradzić? Jak wyjść z tego bagna? Jak przezwyciężyć ten strach?