Cześć
Kilka lat temu wyprowadziłam się z Gdyni do Olsztyna. Przyjechałam za pracą, w której się całkiem nieźle spełniam. Wszystko niby jest w porządku, wynajmuję kawalerkę, mogę spokojnie się utrzymać za zarobione pieniądze i na poziomie finansowym całkiem nieźle mi się powodzi.
Problem w tym, że od dłuższego czasu zmagam się z poczuciem utknięcia. Nie czuję się dobrze w tym mieście. Staram się poznawać nowych ludzi, ale w moim wieku nie jest ich tutaj za wiele. A jak są, to często mają już pozakładane rodziny. Niewielkie grono znajomych mam, ale są to luźne kontakty, głównie powiązane z pracą.
Często czuję się tutaj samotna i mam wrażenie, że prawdziwe życie tak jakby omija mnie łukiem. Dużo pracuję, więc myślę, że trochę też uciekam w swój zawód. I tak łapię się na tym, że gdyby nie praca, to nic innego by mnie tutaj nie trzymało.
Chciałabym mieć tutaj jakieś perspektywy, które pozwoliłyby mi urozmaicić moje prywatne życie. Niestety realność jest inna niż moje oczekiwania i ciągle przekonuję się, że zbyt wiele dla siebie stąd nie wyniosę.
Myślałam o wyprowadzce do innego miasta (albo powrót do rodzinnego), ale szkoda mi mojej pracy. Naprawdę dobrze się w niej odnajduję i byłoby mi szkoda z niej rezygnować. No i wyprowadzka łączy się z zaczynaniem wszystkiego od zera, a ta wizja mnie przeraża, bo już raz przez coś takiego przechodziłam.
Od dłuższego czasu się szarpię i nie mogę podjąć żadnej konkretnej decyzji, która by mnie poprowadziła w miejsce, gdzie czułabym spełnienie. Przyznam, że czuję się zagubiona i już sama nie wiem, jakie działanie byłoby słuszne w mojej sytuacji..
A może wystarczy dokonać niewielkiej zmiany, tylko ja jej nie potrafię zauważyć?
Może ktoś miał podobne doświadczenie? Byłabym wdzięczna za odzew.
Pozdrawiam !