Temat jest dwuwątkowy:
1. Opisywany facet to faktycznie jest jakieś dno. Nie żaden 'minimalizm' jak pisze kolega wyżej, tylko takie wielkie ostentacyjne nic. I tu nie ma w ogóle pola do polemiki. Minimalista to może mieć przepaloną żarówkę, ale po to by mu światło nie przeszkadzało w komponowaniu...
2. Ty, Autorko, niby to w trosce o niego chciałabyś go 'zmotywować' do zmian, ale cały scenariusz tych niedoszłych zmian jakoś tak dziwnie zalatuje interesem własnym. Jak kobieta się troszczy o zarobki swojego faceta to przeważnie po to, by podpiąć się pod nie pod nieśmiertelnym kobiecym hasłem 'to NASZE'.
Domowe naprawy, wzór dla dzieci...
Jasne, sprawy materialne i uczuciowe nie stoją w sprzeczności, ale skoro tak, to co on- hipotetycznie- miałby mieć z tego związku, bo Twoje oczekiwania i wymagania są dość jasno sprecyzowane?