Ostatnio miała miejsce niby błacha sytuacja ale bardzo zdziwiłam się sama swoim zachowaniem, nie rozumiem go i jestem za nie na siebie zła.
Będąc w sklepie w centrum handlowym zobaczyłam chłopaka ze swoją żoną, który bardzo dawno temu mi się podobał. Podobał mi się krótki czas i tak naprawdę prawie go nie znałam, bardziej podobało mi się chyba wyobrażenie o nim i jego wygląd. On wtedy odrzucił moje „zaloty” i po jakimś czasie związał się ze swoją obecną żoną. Jej nie znałam, ale obie się kojarzyłyśmy i kiedyś była śmieszna sytuacja, w której to na głos widząc mnie rozmawiając z kimś na ulicy bardzo podkreślała słowa „mój mąż Piotr”. Kompletnie mnie to już nie obchodziło, ale miałam poczucie, że chce pokazać, że jest ode mnie lepsza i ja poczułam się faktycznie „gorsza”, mimo, że ten rozdział w życiu już dawno zamknęłam.
Jego bardzo rzadko go widuję, nie gra żadnej roli w moim bardzo poukładanym i szczęśliwym życiu.
Do tej pory widząc się mówiliśmy sobie cześć i tyle.
No i właśnie, nie rozumiem swojego zachowania. Będąc w jednym ze sklepów galerii handlowej widziałam, że ktoś mijając jedną z alejek na mnie bardzo patrzy. Spojrzałam a szedł on ze swoją żoną. Oboje patrzyli się na mnie bardzo długo, aż zniknęli w innej alejce. Ja patrzyłam i czułam się dziwnie, ale on nie powiedział cześć więc ja też nie. Dziwnie się czułam, że ona się tak patrzy🤷♀️
potem musiałam minąć ich w innej alejce i właśnie, czułam bardzo ich wzrok na sobie, ale udałam, że ich nie widzę i przeszłam jakby nigdy nic obok. Tak myślę, że nje chciałam patrzyć na nich i czuć się dziwnie, pierwsza mówić mu cześć, ale też mijać patrząc się bez słowa. Byłam mega zmęczona, czułam się źle i wyglądałam źle.
Czułam natomiast z jego strony takie zdenerwowanie na moje zachowanie.
Jestem na siebie zła za to udawanie, że nie widzę, bo nie lubię takiego zachowania. Ale nie rozumiem dokońca dlaczego właśnie tak postąpiłam i chociaż żadne z nich nie gra żadnej roli w moim życiu to zastanawiam się czy taka błaha sytuacja mówi coś o mnie…