Skocz do zawartości
  • PODCASTY.jpg

ania_

Użytkownik
  • Zawartość

    13
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Wszystko napisane przez ania_

  1. Ostatnio z każdym dniem jest mi coraz ciężej. Czuję, że nie jestem teraz w dobrej kondycji do rozpoczynania nowego związku i powinnam zerwać relację z partnerem. Nie mam do niego zaufania. Zastanawiam się czy jeszcze kiedyś będę je mieć do kogokolwiek. Z drugiej strony on jest w żałobie. Oboje jesteśmy w dziwnych momentach naszych żyć i ciężko jest nam wspierać się nawzajem.
  2. Bardzo to pokrzepiające. Staram się tak myśleć, choć przyznaję mam chwile kiedy jest mi bardzo trudno. Ze wszystkim czuję się taka samotna. W pracy powiedziałam przełożonej o rozwodzie. Była zaskoczona. Jestem mistrzem udawania, że wszystko jest ok. Ale przy tej rozmowie coś pękło i powiedziałam jak jest. Czuję jej wsparcie i zrozumienie. Większą część dnia spędzam samotnie gdzieś na łonie natury, wracam, kąpiel i bezsenność. Mimo wszystko wstaję rano i dalej wpadam w wir pracy. Wiem z doświadczenia, że jeżeli usiądę i nie pojadę to znów zmienię się z kocykowe burrito przez telewizorem i już nic mnie nie ruszy. Wczoraj miałam migrenę. Ciężko jest samej sobie z tym radzić.
  3. Wasze odpowiedzi bardzo mi pomogły. Już samo "wyrzucenie" z siebie całej tej sytuacji dużo mi dało. Cieszę się, że mam tę koleżankę i że nie potępiła mnie. Sama też pokazała mi kilka sytuacji, w których nie mogła zrozumieć zachowania mojego męża. W ogóle spokojniej mi jak już wiem, że będzie rozwód. Coś jakby spadło, a z mężem rozmawiamy spokojniej.
  4. Wizytę u psychiatry mam za dwa tygodnie. Na lekach jestem cały czas, ale najwidoczniej nie do końca dobrze wszystko działa przy tym nawarstwieniu się problemów. Udało mi się dziś wyspać co uważam za wielki sukces.
  5. Dziękuję Wam bardzo za wszystkie odpowiedzi i rady. Moja praca jest iście badawcza i jest to praca w terenie. Dużo chodzę po lasach i robię inwentaryzacje co tam rośnie itp. Spędzam więc dużo czasie na łonie natury. Najgorzej jest jednak wyjść z domu. Jestem po poważnej kontuzji (złamane udo i rzepka) i wciąż jeszcze nie mogę dużo chodzić przez ból. Jeżdżę jednak na motocyklu, co daje mi radość i pomaga mi się zrelaksować. Praca wymaga ode mnie ciągłej nauki. Kiedyś mając trudniejszy czas w życiu faktycznie nauka języka rosyjskiego od podstaw sprawiła, że czułam satysfakcję z tego. Może faktycznie pora wrócić do tej nauki... Muszę powiedzieć, że dziś mąż do mnie zadzwonił kiedy teraz sobie pracuje i jakoś tak jest spokojniej między nami, kiedy wszystko z siebie zrzuciliśmy. Chyba oboje wiemy, że to dobra decyzja, bo tylko się męczyliśmy. Latwo jest to umysłem ogarnąć, że trzeba spac 8h, zdrowo jeść, czytać itd... Jednak kiedy jestem w domu czasem mam takie ataki histerii, że zanoszę się z płaczu, nie mogę w ogóle zebrać myśli. To co zjem później zwracam. Sen nie jest ukojeniem, nawet mimo dołączenia hydroksyzyny na noc. Nie chce wracać do beznodiazepin, chociaż pamiętam jakie błogie poczucie 'wyjebki' na wszystko one powodowały... Dobrze jem i śpię kiedy jestem u partnera. Jednak kiedy muszę wracać cały cyrk ze zdrowiem zaczyna się od nowa. Kilka dni temu zwierzyłam się z problemów koleżance z pracy. Spotkałam się z mega wsparciem. Nie mamy super przyjacielskiej relacji, żeby się ze wszystkiego sobie zwierzać, ale jest bardzo troskliwą osoba. Gdy byłam w szpitalu psychiatrycznym odwiedzała mnie, a kiedy chorowałam na COVID przynosiła obiady pod drzwi.
  6. Podjęłam z mężem decyzję o rozwodzie. Jesteśmy na etapie dzielenia majątku, on szuka mieszkania. Gdy powiedziałam o tym kochankowi od razu zaprosił mnie, abym z nim zamieszkała i powiedział, że zerwie tamtą znajomość. Powiedziałam mu, że nie wiem czy potrafię mu zaufać, czy my jeszcze bardziej nie będziemy się ranić niż wspierać. Rzuciłam, że gdybyśmy mieli stworzyć związek to zaczynamy od terapii dla par. Powiedział, że w porządku. To było w czwartek, od tego czasu mało się odzywaliśmy, ale on jest teraz wciąż przybity śmiercią przyjaciela i widzę, że trochę odcina się od kontaktów z ludźmi tak ogólnie. Z drugiej strony boję się pytać co robi, bo nie mogę przestać myśleć, że może akurat jest z inną.... I tak spędzam bezsenne noce oglądając seriale starając się nie myśleć. A w ciągu dnia migrena, wymioty i nie jestem w stanie nic zrobić. Dziś gdy przechodziłam w biustonoszu po mieszkaniu mój mąż zobaczył mnie i przeraził się, że jestem wręcz wychudzona. Faktycznie, mocno schudłam w ciągu ostatniego miesiąca-dwóch... Cały ten stres mocno odbija mi się na zdrowiu. Samo myślenie o zmianach jest teraz dla mnie trudne. Przez moje problemy zawalilam bardzo dużo rzeczy w pracy... Mam ogrom roboty, terminy gonią. To wszystko przytłacza mnie coraz bardziej. Boję się teraz gdzieś wyjeżdżać, bo mój stan zdrowia jest bardzo kiepski. Zrobię to, co trzeba w pracy, zobaczę jaki będzie mój stan posiadania po rozwodzie i myślę, że to będzie dobry czas na zmiany, wyjazdy etc...
  7. Wyniszcza mnie cała ta sytuacja... Budzę się w nocy i płaczę... Jak teraz. Rozumem widzę, że moja sytuacja nie ma sensu. W sensie, że żaden z tych związków nie ma sensu. Przy mojej wrażliwej naturze tylko cierpię. Cały weekend spędziłam sama. Odcięłam się od wszystkich. Samotność mnie dobijała. Nikomu nie mogę powiedzieć co czuję. Sama dokładnie nie wiem co czuję... Czy to strach przed byciem samą, czy ból przez to, że nie mam oparcia w nikim, czy może poczucie, że nie potrafię zbudować niczego stałego. Mam wrażenie, że już nigdy nikomu nie zaufam, że gdy ktoś pozna moją historię nie będzie chciał być z taką zwichrowaną osobą. Wiem, że seks to nie wszystko. W moim małżeństwie jednak nie ma już tej nici porozumienia co kiedyś, zainteresowania i troski o drugą osobę. Nie widzę możliwości, aby to mogło się zmienić. Jestem rozbita. Boję się samotności. Mimo leków, które biorę czuję pustkę i bezsens życia. Czy to, że mój kochanek jeszcze kogoś na to karma? Nie czuję tego. W małżeństwie nie czułam się szczęśliwa i spełniona. Myślę, że to normalne, że chciałam poczuć się pożądana i ważna dla kogoś. Czuję raczej winę mojego męża, dla którego przestałam być ważna. Długie siedzenie w pracy, brak zainteresowania z jego strony. Był czas kiedy prosiłam, abyśmy poszli razem spać, kiedy prosiłam o przytulenie. Nie dostawałam tego. Zdałam sobie sprawę, że nie szukam tylko seksu. Szukam zrozumienia i opieki ze strony drugiej osoby. Szukam kogoś dla kogoś mogę być oparciem, o kogo mogę się troszczyć. Lubię czuć się potrzebna komuś, jestem w stanie wiele poświęcić, aby druga osoba miała lepiej w codziennym życiu. Ale czy potrafię to jeszcze zbudować?
  8. Czuję się naiwna w całym tym moim romanso-zwiazku. W środę nocowałam u kochanka, mój mąż wiedział gdzie jestem. Powiedział tylko, żebym nie robiła głupot... On ciągle wierzy, że z nim nie sypiam... Mój kochanek równolegle ze mną poznał inną dziewczynę i wiem, że w tę noc był u niej. Rozmawiałam z nim dziś o tym. Powiedział, że nie może opierać się na tym, że ze mną można cokolwiek budować, a on już ma swoje lata i nie może czekać na mnie. Gdy jesteśmy razem wszystko jest dobrze, ja czuję się u niego świetnie i nie rozumiem po co w takim razie przedstawia mnie swojej rodzinie i znajomym... Możemy rozmawiać godzinami na telefonie, niby wszystko jest ok. Więc nie rozumiem po co mu to. Mówiłam mu, że bardzo mnie to boli, a on mi na to, że jego boli, że nie może oficjalnie być ze mną. Nie pisałam o tym wcześniej, bo bardzo sama nie chcę w to wierzyć, że tak jest jak jest. I nie chciałam wyjść na naiwną, lecz najprawdopodobniej tak jest...
  9. Ja chyba nawet nie chcę jego przebaczenia i odbudowywania tego. Nie patrzę na to jak na zaczynanie od początku, lecz jak na nowy rozdział raczej. Mętlik w głowie jest ogromny. Mam na głowie aktualnie wiele terminów, które mnie gonią. Powinnam skupić się na pracy, a moje myśli krążą totalnie gdzie indziej. Moje ciało się buntuje. Boję się co będzie gdy zburzymy całą tę fasadę 'szczęśliwego małżeństwa'. Mój kochanek właśnie stracił bardzo bliską osobę. Wszystko się tak komplikuje i jest to bardzo trudny czas na podejmowanie tak drastycznych decyzji. Ja powinnam go wspierać, nie mogę się załamywać.
  10. To bardzo odważny dla mnie krok. Wiele osób się ode mnie odsunie... Wiem, że będę 'winną' tego rozstania. Mój mąż jako największy argument przeciw rozwodowi podaje wiarę oraz fakt, że "miłość to decyzja i zobowiązanie, a nie tylko uczucie". Nie mamy dzieci ani wielkich majątków, więc sprawa nie powinna być trudna. Jednak boję się co oznacza rozwód z mojej winy? Co jeżeli mój mąż nie podpisze dokumentów twierdząc, że on nie zgadza się na rozwód?
  11. Miałam stany kiedy w ogóle nie wychodziłam z łóżka, nie robiłam nic, zaniedbałam obowiązki domowe i służbowe. Gdy zaczęłam wychodzić z tego podjęłam się pracy w innym mieście. Wiązało się to z wyjazdami kilka razy w tygodniu bądź na kilka dni do innego miasta. Czasem wstawałam o 3:00 i jechałam na dworzec, aby czekać tam w nocy na pociąg. Mój mąż nie chciał mnie podwozić, czasem w ogóle nie interesował się gdzie śpię, z kim jestem, zero kontaktu. Gdy on gdzieś wyjeżdża jest w sumie podobnie. Nie mamy potrzeby kontaktowania się ze sobą. Od kiedy wyszedł aktualny romans on chce wszystko odbudowywać i mówi, że mnie kocha itp. Ja nie widzę już tego. Nie umiem wyobrazić sobie z nim przyszłości, nie widzę wspólnego spędzania czasu, prowadzenia domu, wychowywania dzieci itp... Ze względu na te łóżkowe sprawy czuję do niego ogromną niechęć, wydaje mi się, że jestem nieatrakcyjna dla niego przez to co mówił o moim ciele. Nasz seks ogólnie nigdy nie był jakiś pasjonujący, raczej delikatny. Podczas gdy teraz dopiero poczułam się spełniona w tej sferze. Bardzo mi się życie skomplikowało i wiem, że muszę teraz podjąć jakąś decyzję. Stres, który się nakłada, powoduje, że moje zdrowie znów zaczyna podupadac. Tak, zdradziłam. W obu przypadkach dodało mi to skrzydeł i nie żałuję tego. Męczy mnie jedynie, że z aktualnym kochankiem tak się zbliżyliśmy i czujemy się tak dobrze ze sobą. Gdy spotykamy się czasem zasypiamy bez seksu. Wystarczy nam nasza bliskość. Jednak ciągle jest z tyłu głowy myśl, że ja muszę wrócić do domu, w którym jest mąż... Straciłam dwie przyjaciółki, gdy powiedziałam im o pierwszej zdradzie. Jedna znajomość szczególnie boli, bo była to przyjaciółka z dzieciństwa. W rodzinie męża faktycznie jestem teraz coraz gorzej odbierana przez jego siostry i rodziców. Opowiada też o naszych problemach swoim znajomym, co też sprawia, że czuje się niekomfortowo idąc tam w odwiedziny. Mąż powiedział mi, że o wszystkim co robię opowie też moim rodzicom. Z czym może wiązać się całkowita moja wina? Co w przypadku kiedy ja wniosę o rozwód? Mówiłam o tym mężowi to powiedział, że on do tego ręki nie przyłoży i mam sama składać dokumenty jeżeli chce.... Z kochankiem jesteśmy bardzo szczerzy wobec siebie. Jasno mówimy o tym, co mamy w głowach, co nas boli w tej sytuacji. Wiem, że on chciałby mnie obok, sugerował nawet, abym się do niego wprowadziła. Po rozmowie z moim mężem jakby trochę się przestraszył, bo zauważył, że jemu zależy. Niby. Bo moim zdaniem jemu zależy jedynie, aby nie było rozwodu ze względów religijnych. Nie chce też sprawiać przykrości rodzicom i siostrom....
  12. Mam 30 lat, jestem mężatką od ponad 6 lat. Od 2019 leczę się z powodu depresji. Mobbing w miejscu pracy spowodował, że z powodu objawów somatycznych i lęku przed wyjściem z domu trafiłam rok temu na 5 tygodni do szpitala psychiatrycznego. Mam stwierdzone zaburzenia osobowości mieszane. Biorę leki na depresję. Być może nawet trochę wcześniej lub od początku mojej historii z depresją moje relacje z mężem pogarszały się. To ja byłam zawsze tą złą. Narzekałam, że nic nie robi, nie przykłada się do pracy ani nauki, nie ma ambicji ani realnych planów życiowych. Z czasem też coraz rzadziej dochodziło do seksu. Stał się on dla mnie totalnie niesatysfakcjonujący. Mój mąż bardzo mało zajmował się mną, dbał głównie o własną przyjemność. Nie chciał pieścić mnie oralnie twierdząc, że "ci*ka jest nieestetyczna". Nigdy nie usłyszałam, że ją lubi, że mu się podoba. Traktował pieszczenie tego miejsca mojego ciała jak przykry obowiązek i czasem godził się na jej oralne pieszczoty tuż kiedy się świezutko ogoliłam... Ogólnie słyszałam mało komplementów na temat mojego ciała. A jestem zgrabną, szczupłą, ładną kobietą... Gdy jeszcze miałam ochotę na seks i próbowałam jakoś zaciągnąć męża do sypialni słyszałam pytanie "Jakie masz dni?", co w domyśle oznaczało pytanie o dni płodne/niepłodne (mąż jest bardzo wierzący). Ochota na seks znikała momentalnie, bo najczęściej miałam płodne, a on w te dni powstrzymywał się i ciężko było go do tego przekonać. A później jeszcze to przeżywał... Z czasem potrzeba seksu zanikła we mnie totalnie. Nawet czułam niesmak na tę myśl. Nasz ostatni seks był prawie rok temu i był to seks na zasadzie "no dobra, już zrób to". W sierpniu po jednej z imprez ze znajomymi na działce przespałam się z kolega mojego męża. Romans ciągnęliśmy przez miesiąc kiedy to mój mąż nakrył nas na wspólnym nocowaniu na działce... Uwierzył, że po prostu spotkaliśmy się porozmawiać. Po tej akcji byłam na niego zdenerwowana, czułam się tak, jakby wtrącał się w moje życie. Kochanek stwierdził po rozmowie z mężem, że ucinamy tę relację w tej formie... Byłam załamana. Czas kiedy mieliśmy romans uskrzydlał mnie. Miałam motywację do działania, radość z codziennych zajęć. Kochanek traktował mnie jak ósmy cud świata. Poczułam się znów piękna. W każdym fragmencie mojego ciała. Ciężko przeszłam to rozstanie. Wiedziałam, że znów wrócę do marazmu. Poczułam jednak odwagę do tego, żeby powiedzieć mężowi, że nie widzę już naszego związku, że chce rozwodu. Wcześniej myślałam sobie na zasadzie "Już trudno, całe życie będę sobie taką nieszczęśliwa". Brałam pod uwagę to, że mój mąż nie uznaje rozwodu. Po jednej z kłótni zdjęłam pierścionki i już od ponad 9 miesięcy ich nie noszę. Dwa miesiące temu odezwał się do mnie inny mężczyzna. Zaczęliśmy się poznawać. W końcu przyznałam mu się po dwóch tygodniach pisania, na pierwszym spotkaniu, że jestem mężatką. Zobaczyłam ten zawód w jego oczach i zaczęłam go przepraszać... Powiedziałam, jak wygląda moja sytuacja i postanowiliśmy dalej jakoś utrzymywać kontakt. Poznaliśmy się i polubiliśmy na tyle, że chcielismy pokazać sobie nawzajem nasze życia, wprowadzić się w grupy naszych znajomych. Ja zaczęłam przeć w kierunku romansu. Powiedziałam mu, że może ze mną tyle, na ile będzie umiał spojrzeć mojemu mężowi w twarz. Spotkaliśmy się następnym razem u niego i przeżyłam wspaniały seks, wspaniały wieczór i w ogóle miły następny dzień spędzony razem. Powiedzieliśmy sobie, że to tylko seks, choć rozstając się patrzyliśmy sobie z bólem w oczy. Zaczęłam przyjeżdżać do niego w każdej wolnej chwili. Spędzaliśmy ze sobą miło czas. W pewnym momencie zaczęliśmy myśleć o czymś więcej. Ja miałam coraz bardziej wywalone na to, co powie mąż i o jednym nocowaniu powiadomiłam go mówiąc mu, że zostaję na noc u kolegi. Rozpętało się piekło. Powiedział o tym swoim rodzicom i mojemu bratu. Kilka dni później pojechał w delegację. Cały ten czas spędziłam u kochanka. Poznałam jego znajomych, traktował mnie jak dziewczynę i chętnie opowiadał im o mnie. Wróciłam do domu późno mówiąc mu, że byłam z nim. Następnego dnia mój mąż zadzwonił do niego. Po tej rozmowie mój kochanek stwierdził, że nie możemy tego ciągnąć dopóki nie rozpocznę procedury rozwodu. Wiem, że uzyskanie rozwodu nie będzie łatwe, bo mój mąż chce walczyć o nas. Plus obie rodziny będą to przeżywać bardzo. Boję się, że podejmuję tę decyzję, aby być z facetem, którego znam dwa miesiące... A jeżeli to się rozpadnie? Chociaż to codzienne życie, którego do tej pory z nim zaznałam bardzo mi się podobało. On imponuje mi pod wieloma względami. Ma ambicje i taką werwę do życia (nie to, co mój kanapowy mąż). Wspólne rozmowy są zawsze długie i pasjonujące... Zdaję sobie sprawę, że nie na remedium na wszystko. Jestem też świadoma tego, że aktualnie kierują mną emocje. Potrzebuję kogoś kto spojrzałby trzeźwo na całą tę sytuację i ocenił co się u mnie odwaga Starałam się jak najdokładniej opisać całą moją sytuację, lecz w razie pytań zapraszam.
×
×
  • Utwórz nowe...

Ważne informacje

Używając strony akceptuje się Warunki korzystania z serwisu, zwłaszcza wykorzystanie plików cookies.