Dzień dobry
Obecnie mam 20 lat i nie mogę znaleźć pracy. Od 26 stycznia aktywnie poszukuję pracy na wszelkich aplikacjach do tego przeznaczonych. Byłem na 2 rozmowach kwalifikacyjnych z czego na każdej mnie odrzucono, a 3 inne odwołano na kilka h przed spotkaniem, z czego na jednej przyszedłem do restauracji po czym pracownik podał mi telefon, przez który szef dziwnie tłumaczył się, iż ,,mieliśmy się umówić co do daty" (wyraźnie zaproponowałem dzień i godzinę, a on na to przystał). Po takim upokorzeniu (wychodząc słyszałem śmiech pracowników) nie poszedłem na drugą godzinę, lekko załamałem się i nie miałem ochoty rozmawiać nawet z własną dziewczyną. Bardzo ciężko przeżywam ten okres, non stop myślę o znalezieniu i praca i dziennie średnio wysyłam po 10 CV. Jestem z miasta z aglomeracji warszawskiej, wszystkie moje ruchy są ograniczone przez kolej. Większość prac jest w gastro w godzinach, w których musiałbym spać na stacji. Nie mam prawa jazdy, nawet jakbym miał koszty eksploatacji auta dobiłyby mnie. W moim mieście ciężko o dobrą pracę, którą można pogodzić ze studiami. W okolicy często ogłaszają się te same firmy średnio co 3 miesiące, więc nie jest w nich za ciekawie. Zresztą, wysyłam cv do ciekawych miejsc, ale rzadko kto się odzywa. Ostatnio koleżanka pomogła mi zrobić lepsze CV pod względem graficznym, zdjęcie również zostało zmienione. Zapomniałem wspomnieć, iż posiadam doświadczenie w obsłudze klienta. Miejsce, z którego pochodzę jest otoczone ,,kołchozami", w których miałem przyjemność pracować... Codziennie próbuję polepszać swoje umięjętnościm, język angielski, ba, ostatnio postanowiłem nauczyć się ms office, a w szczególności. Nawet rozpisałem sobie ścieżki na przyszłość. Jednakże wtedy czuję dziwne wrażenie, jakby ktoś chwytał mnie za ramię i mówił ,,To bez sensu, odpuść". Nigdy nie byłem człowiekiem pozytywnie myślącym o dużej pewności siebie. Zawsze byłem nazywany tym dziwakiem, innym. Od bardzo dawna chodzę smutny i najchętniej przeleżałbym cały dzień gapiąc się w ścianę. Obecnie bezrobocie jest dla mnie męką. Czuję się niepotrzebny, wrzodem, pasożytem dla rodziców, nie mam ochoty widzieć się z rodziną i usłyszeć pytania ,,A co tam u Ciebie"?. Ogarnia mnie żenada. Wstydzę się im mówić o swoich porażkach w kwestii pracy, ale z z drugiej chcę im pokazywać, że ich syn stara się i nie siedzi bezczynnie. Pisząc to napływają mi łzy do oczu, wiem, że nie mogę się poddać, lecz jest bardzo ciężko nie myśleć o tym. Moja dziewczyna wspiera mnie w tym bardzo mocno, ale czasami nie chcę jej dokładać swoich problemów oraz boję się być w jej oczach nikim? Kimś kto jednocześnie działa i płacze. Nie wiem, być może to skutki wieloletniej kultury maczo. Tak czy siak nie mogę przestać i lecę z tym dalej. Od jutra postanowiłem zrobić sobie 1-2 dni przerwy od szukania pracy, żeby odsapnąć od tego chwilę. Przepraszam za chaotyczny charakter wypowiedzi, musiałem to z siebie wyrzuć...