Skocz do zawartości
  • PODCASTY.jpg

moj_login

Użytkownik
  • Zawartość

    1
  • Rejestracja

  • Ostatnio

moj_login's Achievements

Początkujący forumowicz

Początkujący forumowicz (1/14)

  • Twórca Konwersacji

Recent Badges

0

Reputacja

  1. Hej, mam ochotę rozpisać tu swój życiorys ale mam taki mętlik w głowie i jestem mega zdołowany już od jakiegoś czasu ze nawet nie wiem jak ubrać ten wpis w zdania. Od dłuższego czasu się izoluję, bardzo dużo rozmyślam nad swoim życiem, cały czas jestem podłamany i zdemotywowany do jakiegokolwiek działania. Nie wiem jaki jest cel tego wpisu, może po prostu kwestia wylania z siebie tych smętów, może mi coś pomoże. Od 2017 roku, od podjęcia pierwszej poważnej pracy jako programista, myślałem ze wszystko się już ułoży i jakoś to poleci dalej. Przez pierwszy rok było fajnie, (wyprowadzka do dużego miasta, wynajem mieszkania, fajna praca) ale później zacząłem myśleć co dalej. Mam taki nawyk ze ciągle szukam czarnych scenariuszy i wszystko dokładnie planuje (co na chwile obecna w ogóle nie ma żadnego efektu). Pomimo stałej pracy zastanawiałem się już co w przypadku gdy strace prace, co dalej robić, jaki kierunek obrać, jak sobie dalej samemu poradzić. Do tego doszły rozmyślania na temat mojej rodziny, znajomych, relacji itp. Zawsze byłem jak to się mówi „cichy i grzeczny” ale tak naprawdę musiałem się zawsze dostosowywać do środowiska niż być sobą. Przez to zawsze miałem w głowie konflikt ze sobą. Mam znajomych, ale z większością utrzymuje bardzo mały kontakt, raczej zawsze jestem właśnie ten cichy co nic nie mówi. Garstka przyjaciół od podstawówki (mam aktualnie 33 lata), zastępowała mi w większości rodzinę która z zewnątrz wyglądała bardzo przeciętnie (bez potocznie znanych patologii), ale w środku nie było kontaktu, głupio mi to pisać bo sam nie wiem co o tym myśleć, ale z ojcem bardzo mało rozmawiałem odkąd pamiętam, z matką dopiero po śmierci ojca mam trochę bardziej luźny kontakt, dziadków nie miałem, babcie ledwo co pamiętam. Mam rodzeństwo, ale dopiero od kilku lat więcej rozmawiamy, a mieszkaliśmy razem prawie 25 lat. Zawsze miałem co do tego obiekcje i do teraz mam to cały czas z tyłu głowy i strasznie mi to przeszkadza w funkcjonowaniu. W każdym razie, rok 2017 jakoś zleciał, kontakt ze znajomymi się prawie urwał i postanowiłem pójść do psychoterapeuty. Dużo walczyłem ze sobą, żeby to zrobić, bo zawsze wszystko chowałem w sobie a teraz jak tu rozmawiać o swoich problemach przy obcej osobie. Pierwsze kilka spotkań wydawało mi się obiecujące ale potem znowu się zamknąłem w sobie i chodziłem tam jak na tortury. Jeden dzień szczególnie był okropny gdy wszedłem do gabinetu i przez całą godzinę nie powiedziałem ani jednego słowa, dosłownie. (mam nadzieje że ta pani mnie nie pamięta i tu nie zagląda). W głowie miałem miliony myśli, przewertowałem chyba z pół życia, ale tylko w swojej głowie. Postanowiłem zrezygnować i po prostu nie przyszedłem na kolejne umówione spotkanie. W sumie chodziłem tam 10 miesięcy. Po rezygnacji poczułem się wolny i trochę odżyłem. Były podwyżki w pracy. Przyjeżdżałem częściej do znajomych. Było z nimi kilka wypadów za granice. Problemy jakby się odsunęły i zacząłem myśleć o przyszłości. Potem przyszedł covid. Siedziałem długo na zdalnym i w końcu w 2020 wróciłem do swojego miasta, pracując cały czas zdalnie. Wynająłem mieszkanie i po jakimś czasie znowu wróciły te myśli. Co dalej. Powoli zaczynały się problemy w pracy. Zawsze starałem się robić wszystko z maksymalnym wykorzystaniem swoje wiedzy. Ale często „wynajdywałem” koło na nowo. Przez to tworzyły się pewne małe konflikty z pracownikami. Miałem inne spojrzenie na pewne aspekty swojej pracy, ale to nie odpowiadało przełożonemu. Na początku jakoś to przechodziło ale w końcu umowa się skończyła (2020/2021) i zostałem bez pracy. Rozeszliśmy się w zgodzie i bez żadnych negatywnych skutków. Zaczęło się szukanie pracy. Już wcześniej wiedziałem co będzie i czasami miałem już mocno stresujące dni. Zaszywałem się w domu na 2-3 dni i obijałem się od ściany do ściany. Kilka razy miałem, nie wiem czy to dobre określenie, ataki paniki, mocny stres, rożne dolegliwości fizyczne. Wszystko zostawało we mnie. Szukanie pracy to mordęga, wysłałem około 40 cv, w większości były odpowiedzi ale zawsze odpadałem. Według mnie to brak umiejętności miękkich i złe podejście do wiedzy/nauki, tzn, jestem samoukiem, uczyłem się po swojemu i nie umiem przekazać swojej wiedzy na rozmowie kwalifikacyjnej, nawet tej podstawowej, co zawsze jest określane przez rekruterów jak brak wiedzy. Dostawałem sprzeczne informacje, jeden przełożony mówił że te braki w wiedzy się nie liczą bo i tak zawsze znajduje rozwiązanie, drugi wręcz przeciwnie. Podobnie miałem z ojcem, przy innych zawsze byłem super, byłem mądry i zawsze zachwalany. Ale w domu dostawałem sygnały że jest odwrotnie. Raz nawet przy moim bliskim znajomym w żarcie i powiedział że „syn się trochę nie udał”. Nie ufam nikomu. Nie mam żadnych autorytetów. Obecnie nie mam stałej pracy, ale rozwijam stary zaległy projekt który jakoś mnie jeszcze utrzymuje. Domyślam się ze pewnie ta ściana tekstu nie ma jakieś poprawnej składni i nie udało mi się tu wszystkiego przekazać, nie wiem czego oczekiwać. W każdym razie w tej chwili jak to pisze jestem ze stresowany, zdemotywowany, izoluje się, nie rozmawiam praktycznie z nikim o swoich problemach, nie wiem co mam dalej robić, mam problemy finansowe, odczuwam fizyczne skutki, z niczym sobie nie radze, moja praca przy projekcie jest nieefektywna, brak mi pewności siebie w działaniu, w pracy (już kilka razy popsułem projekt), ciągle stresuję się jutrem, przyszłością, mam wrażenie jakbym dopiero co skoczył szkolę i dopiero wchodził w życie. Nie mam studiów, nie mam matury, nie mam samochodu, nie mam prawka, nie mam swojego mieszkania, nie mam żony, nie mam dzieci, długów na szczęście tez nie mam choć już się robi źle i jest to kolejny bodziec stresujący, nie mam nic, nie mam chęci do działania, doo zmian. Siedzę w wynajmowanym mieszkaniu, staram się przeżyć, nie wiem co będzie z tym projektem, zadręczam się myślami. Nie potrafię sobie z tym wszystkim poradzić. Czuje ze gnije w środku. Jestem sam ze sobą, jak małe dziecko we mgle, pomimo mojego wieku. Zajadam stres, innym razem nic nie jem przez cały dzień. Wszyscy myślą ze jestem samodzielny i ze sobie jakoś przeciętnie radze, a ja tu umieram. Nie wiem, może to wygląda jak narzekanie nieudacznika, ale ja chce tylko prace i wszystko wyprostować. Naprawić głowę i dopiero po osiągnięciu podstawy potrzeb pomyśleć co dalej. Chociaż nie wiem w sumie co dalej, piszę to teraz w emocjach. Przepraszam za składnie, po prostu wyrzuciłem trochę rzeczy z głowy.
×
×
  • Utwórz nowe...

Ważne informacje

Używając strony akceptuje się Warunki korzystania z serwisu, zwłaszcza wykorzystanie plików cookies.