Hej.. mam nadzieję, że ktoś podpowie, pomoże. Głównie chodzi o to, że nie pamiętam już kiedy byłam szczęśliwa. Każdy dzień to udręka. Wstaje, bo muszę pracować.. od zawsze wiedziałam, że nie zasługuję na to życie, po prostu mnie męczy. Zawsze starałam się każdemu dogodzić, nigdy o sobie nie myślałam. Jest tyle rzeczy, że nawet nie wiem od czego zacząć... Zacznę od tego, że mam 27 lat i mam stałą pracę. Od szkoły średniej mam myśli, że nie jestem nic warta. Że jestem beznadziejna i wszystko co robię pogarsza moje życie jak i życie bliskich mi osób. Nie potrafię poradzić sobie ze swoimi problemami jak i problemami innych. Wychowałam się w pełnej kochającej rodzinie, mam stałą pracę, ale i problemy finansowe. Mam chłopaka, który mnie wspiera. Ale nie widzę nic pozytywnegow całej tej sytuacji. Głównie żyje dlatego, bo wiem, że moją śmiercią zadała bym ból moim bliskim osobom. Wiem, że coś jest nie tak, ale nie potrafię poprosić i powiedzieć wprost o moich problemach jakiemukolwiek lekarzowi. Proszę o radę czy ktoś miał podobnie, ktoś wyszedł z tego, czy to normalne i powinnam się z tym pogodzić.