Skocz do zawartości
  • PODCASTY.jpg

Bartek B

Użytkownik
  • Zawartość

    2
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Bartek B's Achievements

Początkujący forumowicz

Początkujący forumowicz (1/14)

  • Jest tu ponad miesiąc
  • Jest tu ponad tydzień
  • Twórca Konwersacji

Recent Badges

0

Reputacja

  1. Streszczenie: Ostatnie pół roku mojej dziewczyny wyglądało tak, że oprócz nauki i snu nie miała na nic czasu. Aby pozostać najlepszą uczennicą na studiach uczyła się czasem po 12 godzin dziennie. W tym czasie przeszła również nieudany poprzedni związek. Od miesiąca sytuacja się pogorszyła i teraz już nie ma sił na nic, nawet na naukę i sen, co było jej jedynym zajęciem poprzednio. Mówi, że czuje pustkę i ma dość tego wszystkiego. Najchętniej to by nie wychodziła z łóżka. Ma koszmary i śpi może 4 godziny dziennie. Spędza parę godzin dziennie patrząc w ścianę i nic nie robiąc, a potem się ocyka i rzuca do nauki bo ma zaległości, przez co siedzi do 2giej w nocy, po to by wstać następnego dnia o 6 na uczelnię. Twierdzi, że umarła wewnętrznie. Mówi, że życie toczy się dookoła niej, ale nie w niej. Nie wiem co mogę zrobić, a bardzo bym chciał jej pomóc. Co mogę zrobić? Jak mogę jej pomóc? Pełna wiadomość: Na początku chciałbym przedstawić jej przeszłość sprzed naszego związku. Od wakacji 2020 roku do października 2021 roku była w nieudanym związku. Bardzo toksycznym, w którym kłótnie pojawiały się prawie codziennie. Od początku studiów, czyli października 2020 roku wynajmuje pokój w domu 8 osobowym. Jednym z mieszkańców jest jej były. Po tym jak się rozstali, nadal mieszkali w jednym domu i generalnie jak rozmawiałem z innymi współlokatorami, to atmosfera była taka jakby chcieli się pozabijać. Tak sytuacja wyglądała do stycznia, a wtedy atmosfera się poprawiła i na początku marca wrócili do siebie. Jednak odnowiony związek nie wypadł lepiej, a nawet gorzej. Rozstali się w połowie sierpnia. Nadal mieszkają w jednym domu. Atmosfera jest taka jak w styczniu/lutym po poprawie, czyli nie chcą ze sobą walczyć, a są raczej przyjaciółmi. Teraz przedstawię jak powstał nasz związek. Od października 2020 roku chodziłem z nią razem na studia. Stopniowo się zakochiwałem. W lutym na walentynki wyznałem jej miłość, ale powiedziała, że uznaje mnie jedynie za przyjaciela. Nie oddaliliśmy się, ale nadal byliśmy przyjaciółmi, tak jak przez poprzednie pół roku. Pierwsze problemy zauważyłem w okolicach kwietnia, jak potrafiła zniknąć na tydzień z uczelni i się przez ten czas do nikogo nie odzywała. Ani do mnie, ani do swoich przyjaciółek czy rodziców. Robiła to dość często. Częściej niż jeden tydzień w miesiącu. Wtedy też pierwszy raz powiedziała mi, że chyba ma depresję. Od właśnie kwietnia, zaczęła do mnie pisać w losowych momentach dnia, na krótko, w tych tygodniach gdy jej nie było. Pisała „rozśmiesz mnie”, czy coś tego rodzaju. Na początku spytałem o co chodzi, ale nie powiedziała. Potem przestałem pytać, a jedynie w takich momentach starałem się jej w jakikolwiek sposób poprawić humor. Gdy zaczął się nasz związek pod koniec sierpnia, to dopiero wtedy dowiedziałem się o co chodzi. Nie wiedziałem, że wrócili do siebie w marcu i dowiedziałem się o tym dopiero 2 miesiące temu. Opowiedziała, że to właśnie dzięki temu, że zawsze jak mnie potrzebowała, byłem i ją rozśmieszałem i poprawiałem humor, gdy tego potrzebowała, to zrozumiała, że może jednak warto spróbować ze mną wejść w związek. Te momenty, w których pisała do mnie były tuż po tym jak pokłóciła się ze swoim byłym, a wraz z przebiegiem ubiegłego semestru to z raz w miesiącu robiło się dwa razy w tygodniu. To, że znikała na tydzień z uczelni nie zmieniło jednak jej ocen. Przez poprzednie 2 lata była najlepszą uczennicą na całej uczelni. Myślę, że uciekała przed problemami do nauki, by zająć głowę. Teraz to już nie pomaga. Gdy nie byliśmy razem to nie mówiła mi jak się czuje ani nic, ale od kiedy jesteśmy razem to zaczęła się zwierzać. Pierwszą taką wiadomość dostałem już tydzień po tym jak weszliśmy w związek. Na początku września napisała mi „Inni poszli w tym roku na staż i zdobędą pieniądze, znajomości i doświadczenie, a ja będę dalej siedziała i uczyła się z książek w domu. Mam doła z tego powodu. Mam dość”. Oprócz nauki jest również wicestarostką roku. Nasz starosta jest raczej nieudolny, przez co wszystkie obowiązki starosty spadają na nią. W tym roku chciała wystartować na starostę, ponieważ i tak robi wszystko co robi starosta, a przynajmniej nim będzie. Woli robić to sama niż irytować się jak on to wszystko psuje. Ostatecznie nie została starostą roku. Dostała też oferty w tym roku by zostać przewodniczącą koła naukowego oraz sekcji. Zrezygnowała z pierwszego, ponieważ nie ma czasu. W ten czwartek odbywać się będzie głosowanie na przewodniczącego sekcji i będzie brała w nim udział. Obecnym przewodniczący jest tą samą osobą co nasz starosta i był tak nieudolny, że go zmieniamy w tym roku. Jako, ze ona również tutaj była wiceprzewodniczącą to jest pewnie faworytem na jego zastąpienie. Na naukę poświęca prawie cały dzień. Mówi do mnie mniej więcej 2x w tygodniu, że ma już dość tego wszystkiego i najchętniej to by strzeliła sobie w głowę. Najchętniej to by nie wychodziła z łóżka i płakała. Mówi, że już tyle wypłakała, że obecnie brakuje jej łez i nawet już płakać nie może. Mówi, że czuje pustkę i nie czuje żadnych emocji oprócz smutku. Nie ma radości z życia. Jak przez jeden weekend była w dobrym humorze i dobrze się bawiła w październiku, to przez następne 2 tygodnie wspomina „No, przeżyłam 2 dni w tym miesiącu, a pozostałe dni byłam martwa”. Ostatnie dni wyglądają tak, że już nie ma nawet sił brać się do nauki. Wraca z uczelni i siada na kanapie i tak siedzi. Gdyby jej były i inni współlokatorzy nie wyciągali jej z pokoju by sobie przynajmniej zrobiła coś na obiad, to by tak potrafiła siedzieć cały dzień. Wspominam tutaj co oni robią, a nie ja. Ja się z nią widuję od piątku do niedzieli, ponieważ w tygodniu łączę studia stacjonarne z pracą i jak przychodzę do niej, to jestem może dopiero o 20 czy 21 i widzimy się dwie godzinki. W weekend spędzamy razem prawie cały dzień. Dlatego też nie wiem co się niej dzieje w tygodniu za dnia. Nie wiem ile czasu spędza z tego na nauce a ile w płaczu. Na wakacjach codziennie ćwiczyła, a od października ćwiczyła może 4 razy. Zgłosiła się do prawie wszystkich aktywności na uczelni. 3 koła naukowe. 4 dodatkowe prezentacje. Przewodnicząca sekcji. Wicestarostka. Konkurs ogólnopolski zaczyna też w połowie listopada, który potrwa do końca grudnia. Oprócz tego walczy o stypendium, ponieważ ma również problemy finansowe. Jej mama uszkodziła sobie plecy w czerwcu i jest bezrobotną bez renty i w trakcie rehabilitacji przez te miesiące, a jej tato został po zmianie zarządu w pracy zdegradowany przez nowego szefa. Nie wiem jak mam jej pomóc. Staram się ją pocieszać lub pomagam jej z esejami i prezentacjami na uczelni bo sama nie wyrabia. Jak odciągnąłem ją na weekend od nauki to mówiła następnego dnia, że zmarnowała weekend. Od tego czasu w weekendy nie odciągam jej od nauki a po prostu spędzamy je wspólnie ucząc się. W ten długi weekend to potrafiliśmy siedzieć trzy dni od 14 godziny do 2giej w nocy i robić prezentacje. Wczoraj znowu do mnie napisała, że ma już dość tego wszystkiego. Mówi, że już przyzwyczaiła się do bycia wymęczoną psychicznie i fizycznie. Śpi około 4 godziny dziennie. Zazwyczaj czas najlepiej spędzała gotując czy to sobie czy innym. Ale ostatnich parę dni nie ma sił nawet robić sobie obiadu. Mówi, że od kiedy gotuje i nie ćwiczy to tyje i nienawidzi swojego wyglądu. Mówi, że sama jest dla siebie najgorszym oprawcą. Przeprasza mnie, że ciągle narzeka i nie może przeżyć jednego dnia w pełni radośnie tylko zawsze gdzieś coś nie wyjdzie. Przeprasza, że ciągle muszę ją pocieszać. Przeprasza, że nie jest dla mnie wsparciem, bo sam zacząłem pracę i studia dopiero pierwszy raz od października i nie wyrabiam z nauką. Wcześniej obawiała się, że pomyślę, że za dużo to wszystko przeżywa i narzeka. Teraz jest gorzej, bo już ją nic nie obchodzi i czuje pustkę. Przez to, że ludzie uważają ją za starostkę to każdy jej wiadomościami głowę zawraca. Ma tyle wiadomości, że nie ma czasu odpisywać. Tak było wcześniej. Teraz jej już się nawet nie chce ich odczytywać. Pisała „zabić albo siebie albo innych”. Nie raz obiecywała mi, bo się martwiłem, że pójdzie spać przed 23, a kończyło się na tym że i tak uczyła się do 2giej w nocy. A następnego dnia wstaje o 6 rano. Mówi, że nie wyrabia z tym wszystkim i nie wie jak jej czas tak przelatuje pomiędzy palcami. Nienawidzi siebie, że tak czas marnuje. Wraca z uczelni i siedzi i nic nie robi, a potem się ocyka i musi uczyć się do 2giej w nocy by nadrobić zmarnowany czas. To wszystko jeszcze mówiła gdy miała siły na oczątku października. Teraz to już nie ma sił nawet mówić takich rzeczy. Na rodziców się denerwuje, że jedyna rada od nich to by zjadła i poszła spać. Ja sam nie potrafię nic lepszego doradzić. Jedynie pomagam jej w studiach, bo nie wiem co mogę więcej zrobić. Ostatnio zaczyna się na mnie denerwować, jak staram się pomóc. Jest drażliwa. Nasze rozmowy zaczynają mieć tylko dwa tematy. Albo co było na uczelni albo jak ona siebie nienawidzi. Staram się dlatego z nią robić rzeczy na uczelnię, by to jednak na tym temacie się skupić. Jak proponowałem wyjście na spacer, to zawsze uważała to za marnowanie czasu. Nie wyrabia na uczelni z nauką do wszystkich rzeczy które chce zaliczyć. W tym tygodniu ma do zrobienia 2 prezentacje i referat. Ja swoje zrobiłem w parę godzin, ale ja skupiam się na pracy a nie na konkursach i zdobywaniu stypendium. Ona potrafi robić swoją prezentację 40 godzin. W ten długi weekend co siedzieliśmy i robiliśmy prezentację, była to tylko jedna prezentacja, a skończyliśmy ją dopiero po trzech 12 godzinnych dniach siedzenia nad nią. Musi mieć wszystko idealnie. Jest perfekcjonistką. Najgorszy etap zaczął się 26 października, gdy napisała mi o drugiej w nocy (### to przekleństwa) „Widzę, że najbliżsi chcą mi pomóc, ale bez żadnego rezultatu. Dominika oferuje ciągle rozmowę, zagaduje na uczelni, ale na nie mam sił wewnętrznych, żeby z nią rozmawiać. Przemek [jej były] codziennie do mnie zagląda żeby sprawdzić jak się czuje i pomaga jak może. Wyznacza jakieś małe cele, żebym małymi krokami coś robiła i wyszła z marazmu. Jak to stwierdził, że po dwóch latach nauczył się jak ze mną postępować. Karol próbuje mi podnieść ciśnienie albo po prostu robi z siebie trochę błazna, żeby mi poprawić humor. Daje mi wskazówki praktyczne co mogę zrobić. Ale problem tkwi we mnie, bo ja po prostu umarłam. Umarłam wewnętrznie. Życie toczy się wokół mnie ale nie we mnie, jest jeszcze gorzej niż na czwartym semestrze. Czuję się jakbym miała za sobą strasznie długi rok nauki. A to dopiero początek męki. Codziennie walczę, żeby wstać z łóżka, walczę żeby iść na uczelnię. Już nie raz tak było, że byłam w połowie drogi i miałam straszną ochotę wracać. Uczelnia przestała mi się kojarzyć pozytywnie, bo wymaga wysiłku myślenia i przede wszystkim tego, żeby być z innymi ludźmi. Na samą myśl rozmowy z kimś na uczelni mnie słabi. Najchętniej bym leżą i nie wychodziła z łóżka, zakopana pod kołdrą. Żeby mi wszyscy dali święty spokój. Zero projektów, zero esejów, nic. Najgorsze, że jak dzwonię do rodziców to jeszcze bardziej mnie te rozmowy ### [denerwują]. No, ale przecież nie mogę narzekać na rodziców, bo są cudowni. Nie mogę cieszyć się z słońca, bo nie mogę nawet iść na spacer, bo i tak bym cały czas miała w głowie, że marnuje czas i powinnam się uczyć. Nie mogę cieszyć się z rozmów z innymi bo dla mnie to strata energii i czasu. Nie mogę cieszyć się nawet z jedzenia, bo przez to, że nie ćwiczę to przytyłam i sama ze sobą się źle czuje. Przychodzę do domu robię sobie jeść i nie wiem kiedy a dwie godziny mijają. Później wyrzucam sobie w głowie że tak długo mi zeszło i marnuje kolejne godziny przez co mam wyrzuty sumienia. Kończy się na siedzeniu i płaczu. I tak codziennie. Nie wiem skąd u mnie takie pokłady łez, ale gorzej będzie jak ich zabraknie. Powoli czuję, że wewnętrznie usycham, że mam tylko ciało a zero radości w środku. Zadają nam kolejne eseje i zadania domowe. A ja nie wyrabiam z projektami które mam. Ala już zrobiła swoją część z projektu a ja nadal nic. Inni mają już temat i plan pracy [dyplomowej] a ja nadal nic. Zaczynają nawet już pisać pracę. Kolejne dni mijają a ja nie widzę efektów oprócz rozmazanego tuszu. I przez to jeszcze gorzej się czuje. Koło się napędza, sama dla siebie największym katem. Jeszcze teraz nocne koszmary. [Ostatnie dni nie mogła spać, bo codziennie śnią się jej koszmary związane z uczelnią lub umieraniem] Mówisz że mnie wspierasz tylko ja tego nie czuje. Przepraszam, że to mówię. Przytulanie w momencie gdy mam w ### [dużo] roboty mi nie pomaga, a jeszcze bardziej pogarsza sprawę [dlatego, teraz spędzam z nią czas nad nauką] Wiem, że chcesz mi pomóc, ale ja tego nie czuje. I nie wiem czy to jest problem tego, że ogólnie przestałam czuć czy jak. Mówisz, że jak czegoś potrzebuje to żeby pisać. Ale wiem, że Ty masz w ### [dużo] roboty z ogarnianiem swoich obowiązków więc nie chcę Ci dokładać swoich. Proszę Przemka i o dziwo mi pomaga. Ale też wiem, że on mimo że ma mniej roboty, to ma swoje zajęcia. I w pewnym momencie nie będzie miał czasu. I wtedy będzie problem, zresztą już jest. Codziennie mi coś się dokłada do rzeczy do zrobienia. A jak już usiądę do czegoś to dzień mija a robota nie zrobiona. Przez to, że nie widzę efektów to nie mam siły do tego siadać. Po prostu mam dość wszystkiego. Dlatego się nie odzywam. Nie wiem co Ci mam powiedzieć. Nie potrafię kłamać, że jest okej, bo nie jest okej i coraz bardziej mam wrażenie, że nie będzie okej.” Nie wiem co mam robić. Jak mogę jej pomóc? Co mogę powiedzieć? Suche „przykro mi”, w niczym nie pomoże. Nie potrafię niczego doradzić, a po takich słowach nie umiem nic odpowiedzieć, a cisza wcale nie jest lepsza. Co powinienem zrobić? Co mogę zrobić? Jak jej zaproponuje udanie się do psychologa to albo się na mnie obrazi albo powie, że ma za dużo obowiązków i będzie to marnowanie czasu. Powie, że psycholog nie pomoże jej zrobić prezentacji ani eseju na uczelnię ani też nie napisze zamiast niej pracy dyplomowej. Chciałbym jej bardziej pomóc, ale już nie wiem co mam robić dlatego zdecydowałem się tutaj napisać. Przepraszam jeśli za długa wiadomość. Chciałem wszystko dobrze przedstawić. Z góry dziękuję za odpowiedź i pomoc.
  2. Streszczenie: Ostatnie pół roku mojej dziewczyny wyglądało tak, że oprócz nauki i snu nie miała na nic czasu. Aby pozostać najlepszą uczennicą na studiach uczyła się czasem po 12 godzin dziennie. W tym czasie przeszła również nieudany poprzedni związek. Od miesiąca sytuacja się pogorszyła i teraz już nie ma sił na nic, nawet na naukę i sen, co było jej jedynym zajęciem poprzednio. Mówi, że czuje pustkę i ma dość tego wszystkiego. Najchętniej to by nie wychodziła z łóżka. Ma koszmary i śpi może 4 godziny dziennie. Spędza parę godzin dziennie patrząc w ścianę i nic nie robiąc, a potem się ocyka i rzuca do nauki bo ma zaległości, przez co siedzi do 2giej w nocy, po to by wstać następnego dnia o 6 na uczelnię. Twierdzi, że umarła wewnętrznie. Mówi, że życie toczy się dookoła niej, ale nie w niej. Nie wiem co mogę zrobić, a bardzo bym chciał jej pomóc. Co mogę zrobić? Jak mogę jej pomóc? Pełna wiadomość: Na początku chciałbym przedstawić jej przeszłość sprzed naszego związku. Od wakacji 2020 roku do października 2021 roku była w nieudanym związku. Bardzo toksycznym, w którym kłótnie pojawiały się prawie codziennie. Od początku studiów, czyli października 2020 roku wynajmuje pokój w domu 8 osobowym. Jednym z mieszkańców jest jej były. Po tym jak się rozstali, nadal mieszkali w jednym domu i generalnie jak rozmawiałem z innymi współlokatorami, to atmosfera była taka jakby chcieli się pozabijać. Tak sytuacja wyglądała do stycznia, a wtedy atmosfera się poprawiła i na początku marca wrócili do siebie. Jednak odnowiony związek nie wypadł lepiej, a nawet gorzej. Rozstali się w połowie sierpnia. Nadal mieszkają w jednym domu. Atmosfera jest taka jak w styczniu/lutym po poprawie, czyli nie chcą ze sobą walczyć, a są raczej przyjaciółmi. Teraz przedstawię jak powstał nasz związek. Od października 2020 roku chodziłem z nią razem na studia. Stopniowo się zakochiwałem. W lutym na walentynki wyznałem jej miłość, ale powiedziała, że uznaje mnie jedynie za przyjaciela. Nie oddaliliśmy się, ale nadal byliśmy przyjaciółmi, tak jak przez poprzednie pół roku. Pierwsze problemy zauważyłem w okolicach kwietnia, jak potrafiła zniknąć na tydzień z uczelni i się przez ten czas do nikogo nie odzywała. Ani do mnie, ani do swoich przyjaciółek czy rodziców. Robiła to dość często. Częściej niż jeden tydzień w miesiącu. Wtedy też pierwszy raz powiedziała mi, że chyba ma depresję. Od właśnie kwietnia, zaczęła do mnie pisać w losowych momentach dnia, na krótko, w tych tygodniach gdy jej nie było. Pisała „rozśmiesz mnie”, czy coś tego rodzaju. Na początku spytałem o co chodzi, ale nie powiedziała. Potem przestałem pytać, a jedynie w takich momentach starałem się jej w jakikolwiek sposób poprawić humor. Gdy zaczął się nasz związek pod koniec sierpnia, to dopiero wtedy dowiedziałem się o co chodzi. Nie wiedziałem, że wrócili do siebie w marcu i dowiedziałem się o tym dopiero 2 miesiące temu. Opowiedziała, że to właśnie dzięki temu, że zawsze jak mnie potrzebowała, byłem i ją rozśmieszałem i poprawiałem humor, gdy tego potrzebowała, to zrozumiała, że może jednak warto spróbować ze mną wejść w związek. Te momenty, w których pisała do mnie były tuż po tym jak pokłóciła się ze swoim byłym, a w raz z przebiegiem ubiegłego semestru to z raz w miesiącu robiło się dwa razy w tygodniu. To, że znikała na tydzień z uczelni nie zmieniło jednak jej ocen. Przez poprzednie 2 lata była najlepszą uczennicą na całej uczelni. Myślę, że uciekała przed problemami do nauki, by zająć głowę. Teraz to już nie pomaga. Gdy nie byliśmy razem to nie mówiła mi jak się czuje ani nic, ale od kiedy jesteśmy razem to zaczęła się zwierzać. Pierwszą taką wiadomość dostałem już tydzień po tym jak weszliśmy w związek. Na początku września napisała mi „Inni poszli w tym roku na staż i zdobędą pieniądze, znajomości i doświadczenie, a ja będę dalej siedziała i uczyła się z książek w domu. Mam doła z tego powodu. Mam dość”. Oprócz nauki jest również wicestarostką roku. Nasz starosta jest raczej nieudolny, przez co wszystkie obowiązki starosty spadają na nią. W tym roku chciała wystartować na starostę, ponieważ i tak robi wszystko co robi starosta, a przynajmniej nim będzie. Woli robić to sama niż irytować się jak on to wszystko psuje. Ostatecznie nie została starostą roku. Dostała też oferty w tym roku by zostać przewodniczącą koła naukowego oraz sekcji. Zrezygnowała z pierwszego, ponieważ nie ma czasu. W ten czwartek odbywać się będzie głosowanie na przewodniczącego sekcji i będzie brała w nim udział. Obecnym przewodniczący jest tą samą osobą co nasz starosta i był tak nieudolny, że go zmieniamy w tym roku. Jako, ze ona również tutaj była wiceprzewodniczącą to jest pewnie faworytem na jego zastąpienie. Na naukę poświęca minimum prawie cały dzień. Mówi do mnie mniej więcej 2x w tygodniu, że ma już dość tego wszystkiego i najchętniej to by strzeliła sobie w głowę. Najchętniej to by nie wychodziła z łóżka i płakała. Mówi, że już tyle wypłakała, że obecnie brakuje jej łez i nawet już płakać nie może. Mówi, że czuje pustkę i nie czuje żadnych emocji oprócz smutku. Nie ma radości z życia. Jak przez jeden weekend była w dobrym humorze i dobrze się bawiła w październiku, to przez następne 2 tygodnie wspomina „No, przeżyłam 2 dni w tym miesiącu, a pozostałe dni byłam martwa”. Ostatnie dni wyglądają tak, że już nie ma nawet sił brać się do nauki. Wraca z uczelni i siada na kanapie i tak siedzi. Gdyby jej były i inni współlokatorzy nie wyciągali jej z pokoju by sobie przynajmniej zrobiła coś na obiad, to by tak potrafiła siedzieć cały dzień. Wspominam tutaj co oni robią, a nie ja. Ja się z nią widuję od piątku do niedzieli, ponieważ w tygodniu łączę studia stacjonarne z pracą i jak przychodzę do niej, to jestem może dopiero o 20 czy 21 i widzimy się dwie godzinki. W weekend spędzamy razem prawie cały dzień. Dlatego też nie wiem co się niej dzieje w tygodniu za dnia. Nie wiem ile czasu spędza z tego na nauce a ile w płaczu. Na wakacjach codziennie ćwiczyła, a od października ćwiczyła może 4 razy. Zgłosiła się do prawie wszystkich aktywności na uczelni. 3 koła naukowe. 4 dodatkowe prezentacje. Przewodnicząca sekcji. Wicestarostka. Konkurs ogólnopolski zaczyna też w połowie listopada, który potrwa do końca grudnia. Oprócz tego walczy o stypendium, ponieważ ma również problemy finansowe. Jej mama uszkodziła sobie plecy w czerwcu i jest bezrobotną bez renty i w trakcie rehabilitacji przez te miesiące, a jej tato został po zmianie zarządu w pracy zdegradowany przez nowego szefa. Nie wiem jak mam jej pomóc. Staram się ją pocieszać lub pomagam jej z esejami i prezentacjami na uczelni bo sama nie wyrabia. Jak odciągnąłem ją na weekend od nauki to mówiła następnego dnia, że zmarnowała weekend. Od tego czasu w weekendy nie odciągam jej od nauki a po prostu spędzamy je wspólnie ucząc się. W ten długi weekend to potrafiliśmy siedzieć trzy dni od 14 godziny do 2giej w nocy i robić prezentacje. Wczoraj znowu do mnie napisała, że ma już dość tego wszystkiego. Mówi, że już przyzwyczaiła się do bycia wymęczoną psychicznie i fizycznie. Śpi około 4 godziny dziennie. Zazwyczaj czas najlepiej spędzała gotując czy to sobie czy innym. Ale ostatnich parę dni nie ma sił nawet robić sobie obiadu. Mówi, że od kiedy gotuje i nie ćwiczy to tyje i nienawidzi swojego wyglądu. Mówi, że sama jest dla siebie najgorszym oprawcą. Przeprasza mnie, że ciągle narzeka i nie może przeżyć jednego dnia w pełni radośnie tylko zawsze gdzieś coś nie wyjdzie. Przeprasza, że ciągle muszę ją pocieszać. Przeprasza, że nie jest dla mnie wsparciem, bo sam zacząłem pracę i studia dopiero pierwszy raz od października i nie wyrabiam z nauką. Wcześniej obawiała się, że pomyślę, że za dużo to wszystko przeżywa i narzeka. Teraz jest gorzej, bo już ją nic nie obchodzi i czuje pustkę. Przez to, że ludzie uważają ją za starostkę to każdy jej wiadomościami głowę zawraca. Ma tyle wiadomości, że nie ma czasu odpisywać. Tak było wcześniej. Teraz jej już się nawet nie chce ich odczytywać. Pisała „zabić albo siebie albo innych”. Nie raz obiecywała mi, bo się martwiłem, że pójdzie spać przed 23, a kończyło się na tym że i tak uczyła się do 2giej w nocy. A następnego dnia wstaje o 6 rano. Mówi, że nie wyrabia z tym wszystkim i nie wie jak jej czas tak przelatuje pomiędzy palcami. Nienawidzi siebie, że tak czas marnuje. Wraca z uczelni i siedzi i nic nie robi, a potem się ocyka i musi uczyć się do 2giej w nocy by nadrobić zmarnowany czas. To wszystko jeszcze mówiła gdy miała siły na oczątku października. Teraz to już nie ma sił nawet mówić takich rzeczy. Na rodziców się denerwuje, że jedyna rada od nich to by zjadła i poszła spać. Ja sam nie potrafię nic lepszego doradzić. Jedynie pomagam jej w studiach, bo nie wiem co mogę więcej zrobić. Ostatnio zaczyna się na mnie denerwować, jak staram się pomóc. Jest drażliwa. Nasze rozmowy zaczynają mieć tylko dwa tematy. Albo co było na uczelni albo jak ona siebie nienawidzi. Staram się dlatego z nią robić rzeczy na uczelnię, by to jednak na tym temacie się skupić. Jak proponowałem wyjście na spacer, to zawsze uważała to za marnowanie czasu. Nie wyrabia na uczelni z nauką do wszystkich rzeczy które chce zaliczyć. W tym tygodniu ma do zrobienia 2 prezentacje i referat. Ja swoje zrobiłem w parę godzin, ale ja skupiam się na pracy a nie na konkursach i zdobywaniu stypendium. Ona potrafi robić swoją prezentację 40 godzin. W ten długi weekend co siedzieliśmy i robiliśmy prezentację, była to tylko jedna prezentacja, a skończyliśmy ją dopiero po trzech 12 godzinnych dniach siedzenia nad nią. Musi mieć wszystko idealnie. Jest perfekcjonistką. Najgorszy etap zaczął się 26 października, gdy napisała mi o drugiej w nocy (### to przekleństwa) „Widzę, że najbliżsi chcą mi pomóc, ale bez żadnego rezultatu. Dominika oferuje ciągle rozmowę, zagaduje na uczelni, ale na nie mam sił wewnętrznych, żeby z nią rozmawiać. Przemek [jej były] codziennie do mnie zagląda żeby sprawdzić jak się czuje i pomaga jak może. Wyznacza jakieś małe cele, żebym małymi krokami coś robiła i wyszła z marazmu. Jak to stwierdził, że po dwóch latach nauczył się jak ze mną postępować. Karol próbuje mi podnieść ciśnienie albo po prostu robi z siebie trochę błazna, żeby mi poprawić humor. Daje mi wskazówki praktyczne co mogę zrobić. Ale problem tkwi we mnie, bo ja po prostu umarłam. Umarłam wewnętrznie. Życie toczy się wokół mnie ale nie we mnie, jest jeszcze gorzej niż na czwartym semestrze. Czuję się jakbym miała za sobą strasznie długi rok nauki. A to dopiero początek męki. Codziennie walczę, żeby wstać z łóżka, walczę żeby iść na uczelnię. Już nie raz tak było, że byłam w połowie drogi i miałam straszną ochotę wracać. Uczelnia przestała mi się kojarzyć pozytywnie, bo wymaga wysiłku myślenia i przede wszystkim tego, żeby być z innymi ludźmi. Na samą myśl rozmowy z kimś na uczelni mnie słabi. Najchętniej bym leżą i nie wychodziła z łóżka, zakopana pod kołdrą. Żeby mi wszyscy dali święty spokój. Zero projektów, zero esejów, nic. Najgorsze, że jak dzwonię do rodziców to jeszcze bardziej mnie te rozmowy ### [denerwują]. No, ale przecież nie mogę narzekać na rodziców, bo są cudowni. Nie mogę cieszyć się z słońca, bo nie mogę nawet iść na spacer, bo i tak bym cały czas miała w głowie, że marnuje czas i powinnam się uczyć. Nie mogę cieszyć się z rozmów z innymi bo dla mnie to strata energii i czasu. Nie mogę cieszyć się nawet z jedzenia, bo przez to, że nie ćwiczę to przytyłam i sama ze sobą się źle czuje. Przychodzę do domu robię sobie jeść i nie wiem kiedy a dwie godziny mijają. Później wyrzucam sobie w głowie że tak długo mi zeszło i marnuje kolejne godziny przez co mam wyrzuty sumienia. Kończy się na siedzeniu i płaczu. I tak codziennie. Nie wiem skąd u mnie takie pokłady łez, ale gorzej będzie jak ich zabraknie. Powoli czuję, że wewnętrznie usycham, że mam tylko ciało a zero radości w środku. Zadają nam kolejne eseje i zadania domowe. A ja nie wyrabiam z projektami które mam. Ala już zrobiła swoją część z projektu a ja nadal nic. Inni mają już temat i plan pracy [dyplomowej] a ja nadal nic. Zaczynają nawet już pisać pracę. Kolejne dni mijają a ja nie widzę efektów oprócz rozmazanego tuszu. I przez to jeszcze gorzej się czuje. Koło się napędza, sama dla siebie największym katem. Jeszcze teraz nocne koszmary. [Ostatnie dni nie mogła spać, bo codziennie śnią się jej koszmary związane z uczelnią lub umieraniem] Mówisz że mnie wspierasz tylko ja tego nie czuje. Przepraszam, że to mówię. Przytulanie w momencie gdy mam w ### [dużo] roboty mi nie pomaga, a jeszcze bardziej pogarsza sprawę [dlatego, teraz spędzam z nią czas nad nauką] Wiem, że chcesz mi pomóc, ale ja tego nie czuje. I nie wiem czy to jest problem tego, że ogólnie przestałam czuć czy jak. Mówisz, że jak czegoś potrzebuje to żeby pisać. Ale wiem, że Ty masz w ### [dużo] roboty z ogarnianiem swoich obowiązków więc nie chcę Ci dokładać swoich. Proszę Przemka i o dziwo mi pomaga. Ale też wiem, że on mimo że ma mniej roboty, to ma swoje zajęcia. I w pewnym momencie nie będzie miał czasu. I wtedy będzie problem, zresztą już jest. Codziennie mi coś się dokłada do rzeczy do zrobienia. A jak już usiądę do czegoś to dzień mija a robota nie zrobiona. Przez to, że nie widzę efektów to nie mam siły do tego siadać. Po prostu mam dość wszystkiego. Dlatego się nie odzywam. Nie wiem co Ci mam powiedzieć. Nie potrafię kłamać, że jest okej, bo nie jest okej i coraz bardziej mam wrażenie, że nie będzie okej.” Nie wiem co mam robić. Jak mogę jej pomóc? Co mogę powiedzieć? Suche „przykro mi”, w niczym nie pomoże. Nie potrafię niczego doradzić, a po takich słowach nie umiem nic odpowiedzieć, a cisza wcale nie jest lepsza. Co powinienem zrobić? Co mogę zrobić? Jak jej zaproponuje udanie się do psychologa to albo się na mnie obrazi albo powie, że ma za dużo obowiązków i będzie to marnowanie czasu. Powie, że psycholog nie pomoże jej zrobić prezentacji ani eseju na uczelnię ani też nie napisze zamiast niej pracy dyplomowej. Chciałbym jej bardziej pomóc, ale już nie wiem co mam robić dlatego zdecydowałem się tutaj napisać. Przepraszam jeśli za długa wiadomość. Chciałem wszystko dobrze przedstawić. Z góry dziękuję za odpowiedź i pomoc.
×
×
  • Utwórz nowe...

Ważne informacje

Używając strony akceptuje się Warunki korzystania z serwisu, zwłaszcza wykorzystanie plików cookies.