Cześć.
Mam niedawno ukończone 28 lat. Mam udane życie zawodowe, nie mam życia towarzyskiego i już raczej jestem niezdolny do zmian.
Unikam dużych zbiorowisk, przemów w towarzystwie, nie mam znajomych. Nie organizuję sobie urodzin czy imienin dla znajomych i nie chodzę na znajomych święta. Nie chodzę na imprezy, nie byłem na studniówce. Nigdy nie miałem przyjaciół, nigdy nie byłem w jakimkolwiek związku, jakkolwiek zaangażowany (brak pocałunków, przytulań). Nigdy mi na nikim nie zależało i nigdy nie byłem w sytuacji, bym był dla kogoś ważny, by ktoś się o mnie martwił, mną przejmował (poza najbliższą rodziną).
Mam ogromną pustkę emocjonalną i nie wiem, jak długo można tak żyć. Dopóki o tym nie myślę, jest ok, ale jak zajdzie jakaś sytuacja, która skłoni mnie do przemyśleń, potrafię się rozpłakać - bo jak mam zacząć życie towarzyskie od 0, w końcu i tak trzeba będzie przed kimś wyznać, jakie mam problemy.
W 7 miesięcy schudłem ponad 20 kilogramów. Jakoś tak, by po prostu pokazać, że mogę się wziąć za siebie. Ostatnio zapisałem się na siłownię, dostałem plan treningowy (taki początkowo jeszcze na schudnięcie, na sylwetkę). Pierwszy dzień był z trenerem, pokazał mi pokrótce niektóre ćwiczenia - no ok. Następna wizyta, najpierw poszedłem na bieżnię. Zrobiłem swoje (to tylko chodzenie na bieżni), miały nadejść następne ćwiczenia, ale nie potrafiłem sobie znaleźć miejsca. Każdy z kimś był, trenowali razem, a ja miałem sobie zrobić najpierw przykładowo boczną deskę. Momentalnie się zablokowałem, żadne miejsce nie było dla mnie dobre (nie wiedziałem, czy mam po prostu na podłodze to robić, gdziekolwiek, czy w określonym miejscu), bo czułem, że zabieram komuś miejsce, że już się na mnie patrzą, zaczną wyśmiewać, a w ogóle to jakbym wyglądał z takimi ćwiczeniami, gdy inni robią "poważne" ćwiczenia na maszynach (dostałem plan full body workout, trochę ćwiczeń z maszynami, trochę bez). Dłużej tam już nie mogłem być, bo udawałem w telefonie, że niby coś sprawdzam, gotowałem się coraz bardziej, nie potrafiłem zacząć ćwiczyć, w końcu się ewakuowałem.
Przykład z siłowni pokazuje, jak w większości sytuacji się zachowuję. Od razu czuję, że wychodzę na jakiegoś debila, głupka, który nie wie, co zrobić, jak się zachować, i się wycofuję, a potem unikam takich sytuacji.
Już z piąty, czy dziesiąty raz wracam na Tindera, ale nie wiem, po co. Jakieś tam pary są, bo mam profesjonalne zdjęcie wstawione, ale historia pokazała, że potrafię tylko "cześć, gdzie mieszkasz, czym się zajmujesz", itp błahostki, a potem nie mam co dalej pisać, nie startuję dalej, bo przecież żadna dziewczyna po takiej gadce nie pójdzie na randkę (były kiedyś tam próby, nastawała cisza). Od razu mam w głowie, że jak dziewczyna dowie się o mnie choć trochę więcej, to się ulotni. A poza tym w ogóle, to już nie wiem, w jaką grupę wiekową celować. 22 lata to jeszcze czasem nie za młode? Około 30letnie wydają mi się już mniej atrakcyjne, a dodatkowo to już tyle miały pewnie w życiu związków, że nie będą w ogóle startowały do starego świeżaka.
Czuję, że już mam zmarnowane życie, że mogę tylko zarabiać pieniądze, aż na starość pójść do domu starców. Życie bez większego celu, sensu.
Z siłownią spróbuję się przełamać, bo w końcu zapłaciłem za kartę multisport z pracy i nie może się przecież marnować. Ale nie wiem, czy dam tak radę samodzielnie trenować, czy nie znajdę sobie czegoś w grupie.