Skocz do zawartości
  • PODCASTY.jpg

Aneta888

Użytkownik
  • Zawartość

    1
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Aneta888's Achievements

Początkujący forumowicz

Początkujący forumowicz (1/14)

0

Reputacja

  1. Może przedstawię moja sytuacje od początku... Po urodzeniu syna, odeszłam od jego ojca po roku od porodu. Rozstaliśmy się w zgodzie, uzgodniliśmy jak będziemy wychowywać syna, podpisaliśmy papiery między sobą i przez prawie półtorej roku po rozstaniu, wszystko układało się bardzo dobrze. Przyjęliśmy opiekę naprzemienna, jesteśmy w stałym kontakcie, ustalamy wszystko wspólnie i żyjemy w zgodzie. Po tym 1,5 roku poznałam nowego partnera. Był młodszy o 4 lata ( ja 35, on 31). Było to bardzo intensywne. Na początku wiele się działo. Dużo tematów przerobilismy i wierzyłam, ze spotkałam kogoś, z kim ułożę sobie życie... Syn, uwielbiał nowego partnera, bardziej niż tatę... Po pół roku spotykania się, zamieszkaliśmy razem. Nowy partner od pierwszych spotkań wiedział jaka jest relacja między mna, a tatą Wiktora. Stały kontakt, wspólne wychowywanie itp. Kiedy zjawił się u nas w domu, to pomału zaczął przejawiać swoją dominację i niechęć do byłego partnera. Bez powodu. Były partner nie ingeruje w moje życie prywatne. Ten temat dawno został zakończony. Odeszłam od niego po wielu przemyśleniach i wiem, ze była to słuszna decyzja. Ale wracając do zachowań nowego partnera... w pokoju Wiktora były w ramkach dwa zdjęcia z jego tatą. Któregoś dnia usłyszałam, ze ma dosyć wracania do domu, gdzie musi patrzeć na tego .....! Kazał zdjęcia usunąć, gdzie zapierałam się i nie chciałam robić tego, ponieważ to był jego pokoik i to jest jego tato wiec zdjęcia miały prawo tam być. Z czasem trafiliśmy na terapie, na której po godzinie ja usłyszałam od Pani psycholog, ze nie zakończyłam swojego poprzedniego związku (co podkręciło obecnego partnera!). W związku z tym postanowiłam, ze usune zdjęcia z pokoju. Za jakiś czas zaczęło przeszkadzać mu, ze wysyłam zdjęcia dziecka z wydarzeń w jego życiu, do jego taty. Zaznaczę tylko, ze zdjęcia były wysyłanie from time to time, a nie były codziennością. Później zaczęły mu doskwierać jego smsy czy tez telefony, które tylko i wyłącznie służą nam do wymiany informacji między nami w stosunku do dziecka. Postanowiłam ograniczyć te smsy i połączenia. Później miał pretensje, ze nie mamy ustalonych czystych zasad przez sąd. Ale tutaj postawiłam sprawę jasno, ze to jest sprawa która dotyczy mnie i byłego partnera i nie zmienię jej. Żyjemy w zgodzie i dopóki sytuacja się nie zmieni to sąd jest ostatecznością. Odpuścił... Następnie miał już pretensje codziennie o ojca Wiktora. Nie szanował go jako człowieka , a głównie jako ojca mojego syna. Inwigilował mój telefon i wyrywał teksty z kontekstu, wciąż robiąc mi awantury. Miesiąc temu poruszyłam temat urodzin Wiktora. Zapytałam jak on to widzi i co proponuje? Odp, ze nie zasiądzie do stołu z byłym partnerem. Nie liczył się z dzieckiem, ze to jego dzień i powinien nas widzieć wszyskich przy jednym stole. Ale odp, ze w takim razie w tym roku urodziny każdy zrobi u siebie dla swojej rodziny, natomiast od następnego roku, bardzo chciałabym abyśmy w tym jednym dniu, spotykali się wszyscy razem dla Wiktora. Odparł, ze nie wie czy może mi to obiecać. Mimo, iż wyszłam mu na przeciw, czułam, ze robię coś wbrew sobie i nie dbam o dobro dziecka, tylko ulegam jego słabościom. Wpadłam na pomysł, aby zorganizować urodziny w restauracji i zaprosić siostrę obecnego partnera z jej dziećmi (dzieci bardzo się lubią). Zadzwoniłam do siostry aby zapytać czy nie byłby to dla niej problem, odparła ze bardzo chętnie. Pozostało porozmawiać z partnerem, aczkolwiek do tej rozmowy już nie doszło... Prawie co kilka dni była kłótnia o ojca synka. Nie chciałam dolewać oliwy do ognia, zapytaniem o urodziny. Ale ok dwóch tygodni temu, kiedy wróciłam po pracy do domu, znowu usłyszałam coś odnośnie byłego i eksplodowałam! Powiedziałam, ze mam dosyć i psychicznie nie wytrzymuje tego obciążenia. Ze wciąż ode mnie coś wymaga, nie starając się zmienić cokolwiek w swojej postawie. Miał nadzieje, ze mi przejdzie i po dwóch dniach chciał się pogodzić, odparlam, ze to koniec. Zapytał, czy na pewno, a ja zapytałam czy da mi gwarancje, ze będzie chciał zmienić ta sytuacje dla nas wszystkich i powiedział, ze nie może mi tego zagwarantować. Powiedziałam, ze podtrzymuje moja decyzja. Wyprowadził się. Powiem tylko, ze nasze dziecko jest szczęśliwe, bez zaburzeń, bez konfliktów w żłobku od dwóch lat, bez sytuacji patowych, kryzysowych itp. Jest szczęśliwy mimo dwóch domów. Dlatego tak bardzo nie chce zmieniać tej sytuacji idąc do sądu albo kłócąc się z byłym partnerem. Po rozstaniu wciąż analizuje to wszystko i jestem przekonana, ze zrobiłam dobrze. Nie ukrywam, ze bardzo tęsknie i temat byłego był praktycznie jedynym problemem w naszym związku. Wszystko było dopracowane i było na dobrych torach. Nawet jeśli były różnice w zdaniach czy poglądach to potrafiliśmy się dogadać. Natomiast w tej kwestii, niestety każde ma swoją racje. On twierdzi, ze ja go nie rozumiem, i ze nasza sytuacja jest swego rodzaju patologia. 80% małżeństw czy tez par po rozstaniu, żyje jak pies z kotem i nie dbają o dobro dziecka to w jego nomenklaturze jest normalna społeczna sytuacja. Nie wiem czy to kwestia wychowania, poglądów czy tez towarzystwa w jakim się obraca. Ma doradców (znajomych) którzy nigdy nie mieli nic wspólnego z nawet podoba sytuacja do naszej ale maja najwiecej do powiedzenia w tej kwestii i dorabiają ideologie, typu, ze ja na pewno mam coś wspólnego z byłym, albo ze coś nas jeszcze łączy, albo jestem uzależniona finansowo. Żaden z tych domysłów nie jest słuszny. Żyje swoim życiem, a on swoim. Mamy dziecko i to tyle. Proszę o jakakolwiek ocenę sytuacji, poradę, jakieś słowo na niedziele 😉 Pozdrawiam serdecznie! Aneta
×
×
  • Utwórz nowe...

Ważne informacje

Używając strony akceptuje się Warunki korzystania z serwisu, zwłaszcza wykorzystanie plików cookies.