Cześć, mam pewien problem którego do tej pory nie zauważałam. Jestem w 10 letnim związku, który rozpoczęłam mając 18 lat. Na studiach zamieszkaliśmy razem i tak już żyjemy razem. Co jakiś czas wracamy do swoich rodzinnych domów, partner do siebie a ja do siebie. Nigdy nie zwracałam na to uwagi ale czułam że czegoś mi w tym związku brakuje i z jakiegoś powodu nie mogłam sobie wyobrazić nas zawierających związek małżeński. Przez przypadek jednak zwróciłam uwagę na to w jaki sposób żyjemy, mam tu na myśli nasze weekendowe zjazdy… zupełnie jak na studiach. Naprawdę do tej pory nie myślałam o tym w ten sposób ale teraz widzę jak niepoważnie wygląda to z boku. Zastawiam się czy taki tryb życia jest w ogóle dla związku czymś zdrowym i czy nie zrobiliśmy sobie tym krzywdy. Czy z tego powodu mogę nie czuć pełnej powagi tego związku? I czy moje wewnętrze wątpliwości w związku z moim partnerem mogły wyniknąć z takiego schematu? Mam cudowną pełną miłości relację ale faktycznie czuje się w nim ciągle jak dziecko niedojrzałe do przejścia na kolejny etap. Czuje też, że tak na 100% nie mogę liczyć na partnera że jestem zdana sama na siebie i czy to może mieć źródło w sposobie jakim żyjemy?