Cześć. Mam 30 lat, mąż 29. Jestem w małżeństwie dwa lata, znamy się od 3 lat. Kiedy mąż mnie poznał ważyłam 30 kg mniej. Przytylam przez okres narzeczeństwa, w dniu ślubu ważyłam o 20 kg więcej niż w dniu kiedy się poznaliśmy. Borykam się z zajadaniem emocji i wynikającym z tego uzależnieniem od słodyczy. Między nami było na początku dobrze. Problemy z dogadywaniem zaczęły się w okresie narzeczeństwa, jednak postanowiliśmy, że będziemy nad sobą pracować i wzięliśmy ślub. Po ślubie mąż zaczął wstydzić się mojego wyglądu przed ludźmi. Stwierdził, że był głupi, ponieważ kiedy braliśmy ślub myślał, że schudnę. Uważa, że nie traktuję poważnie jego potrzeb, ponieważ do tej pory nie schudłam. Wytłumaczyłam mu, że to nie tak. Podejmowałam próby odchudzania, ale bezskutecznie. W kwietniu rozpoczęłam również terapię skierowaną na schematy oraz przekonania. W tym momencie ważę zaledwie 4 kg mniej, od maja staram się odżywiać zdrowo. Jednak spektakularnej różnicy nie widać, ponieważ waga jest zbyt wysoka (168 cm, 95 kg). Dużej różnicy w wyglądzie nie ma, jego wstyd nie zniknął. W sobotę doszło do takiej sytuacji, w której byliśmy na ślubie i mąż zaczął płakać w kościele. Nie chciał mi powiedzieć o co chodzi, ale po uroczystości w końcu przyznał, że płakał, ponieważ po prostu się mnie wstydzi oraz że byłam chyba najgrubszą dziewczyną w kościele. Czuję się z tym bardzo źle ponieważ doszłam do momentu, w którym czuję się po prostu OK ze swoim wyglądem. Mam świadomość, że muszę schudnąć, ale sama uważałam, że wyglądam pięknie na ceremonii (strój, makijaż, włosy). Dodam, że w sytuacji sam na sam mąż mnie pożąda. Przed ludźmi czuję się nieustannie porównywana. Czuję również duży dystans z jego strony kiedy jesteśmy wśród ludzi. Nie mamy dzieci. Zastanawiam się nad rozstaniem. Nie czuję się akceptowana, nie czuję się bezpiecznie. Czy możliwe, że on mnie w ogóle kocha? Miłość jest dla mnie akceptacją jeśli widzimy, że druga osoba jest świadoma problemu i stara się to zmienić (nawet jeśli zmiana nie przychodzi od razu).