Skocz do zawartości
  • PODCASTY.jpg

Magda_7

Użytkownik
  • Zawartość

    3
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Magda_7's Achievements

Początkujący forumowicz

Początkujący forumowicz (1/14)

  • Jest tu ponad miesiąc
  • Jest tu ponad tydzień
  • Pierwszy Wpis
  • Twórca Konwersacji

Recent Badges

0

Reputacja

  1. To są na pewno trafne tematy do przepracowania, ale kwestia jest taka, że my byliśmy już na terapii. W momencie kiedy zaczęło się u nas źle dziać w narzeczeństwie. Na terapii było ciężko, każde z nas próbowało chyba przeforsować na swoją stronę, a nie realnie dotrzeć do źródła nieporozumień. Mąż stwierdził po tym, że już nigdy nie wybierze się na terapię wspólnie. W tej chwili każde z nas chodzi osobno. Pomysł terapii wychodził zawsze ode mnie, mąż nie widział takiej potrzeby. Nie chcę znów czegoś proponować, ponieważ mam wrażenie, że za bardzo w tej kwestii było do tej pory mojej inicjacji, za mało jego. Czuję się trochę jak ktoś, kto ciągle nadbiega, by rozwiązać problem bez chęci z drugiej strony.To samo jest z rozmową. Mąż najchętniej w ogóle nie rozmawiałby po kłótniach, ja z kolei tak.
  2. thanatos, dziękuję za odpowiedź. Mówisz o tym, by razem iść do psychologa? I w czym taka wspólna terapia miałaby pomóc? Czy to nie jest jednak temat do przepracowania dla niego jeśli ja już coś w tym celu robię, żeby schudnąć? Dzisiaj o tym myślałam i doszłam do wniosku, że może za bardzo skupiam się w tym związku na mężu zapominając o sobie. Może to czas, by również nabrać dystansu i zająć się przede wszystkim sobą. Mąż jest raczej unikający bliskości, ja wręcz przeciwnie - bliskości potrzebuję. Martwi mnie wspólna wizja przyszłości, ponieważ nawet jeśli schudnę, mogę jeszcze w życiu przytyć. Jeśli pojawiłyby się dzieci i córka, to nie chcę, by wyrastała w przekonaniu, że najważniejszy jest wygląd.
  3. Cześć. Mam 30 lat, mąż 29. Jestem w małżeństwie dwa lata, znamy się od 3 lat. Kiedy mąż mnie poznał ważyłam 30 kg mniej. Przytylam przez okres narzeczeństwa, w dniu ślubu ważyłam o 20 kg więcej niż w dniu kiedy się poznaliśmy. Borykam się z zajadaniem emocji i wynikającym z tego uzależnieniem od słodyczy. Między nami było na początku dobrze. Problemy z dogadywaniem zaczęły się w okresie narzeczeństwa, jednak postanowiliśmy, że będziemy nad sobą pracować i wzięliśmy ślub. Po ślubie mąż zaczął wstydzić się mojego wyglądu przed ludźmi. Stwierdził, że był głupi, ponieważ kiedy braliśmy ślub myślał, że schudnę. Uważa, że nie traktuję poważnie jego potrzeb, ponieważ do tej pory nie schudłam. Wytłumaczyłam mu, że to nie tak. Podejmowałam próby odchudzania, ale bezskutecznie. W kwietniu rozpoczęłam również terapię skierowaną na schematy oraz przekonania. W tym momencie ważę zaledwie 4 kg mniej, od maja staram się odżywiać zdrowo. Jednak spektakularnej różnicy nie widać, ponieważ waga jest zbyt wysoka (168 cm, 95 kg). Dużej różnicy w wyglądzie nie ma, jego wstyd nie zniknął. W sobotę doszło do takiej sytuacji, w której byliśmy na ślubie i mąż zaczął płakać w kościele. Nie chciał mi powiedzieć o co chodzi, ale po uroczystości w końcu przyznał, że płakał, ponieważ po prostu się mnie wstydzi oraz że byłam chyba najgrubszą dziewczyną w kościele. Czuję się z tym bardzo źle ponieważ doszłam do momentu, w którym czuję się po prostu OK ze swoim wyglądem. Mam świadomość, że muszę schudnąć, ale sama uważałam, że wyglądam pięknie na ceremonii (strój, makijaż, włosy). Dodam, że w sytuacji sam na sam mąż mnie pożąda. Przed ludźmi czuję się nieustannie porównywana. Czuję również duży dystans z jego strony kiedy jesteśmy wśród ludzi. Nie mamy dzieci. Zastanawiam się nad rozstaniem. Nie czuję się akceptowana, nie czuję się bezpiecznie. Czy możliwe, że on mnie w ogóle kocha? Miłość jest dla mnie akceptacją jeśli widzimy, że druga osoba jest świadoma problemu i stara się to zmienić (nawet jeśli zmiana nie przychodzi od razu).
×
×
  • Utwórz nowe...

Ważne informacje

Używając strony akceptuje się Warunki korzystania z serwisu, zwłaszcza wykorzystanie plików cookies.