Skocz do zawartości
  • PODCASTY.jpg

Nela

Użytkownik
  • Zawartość

    2
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Ostatnio na profilu byli

Blok z ostatnio odwiedzającymi jest wyłączony i nie jest wyświetlany innym użytkownikom.

Nela's Achievements

Początkujący forumowicz

Początkujący forumowicz (1/14)

  • Jest tu ponad tydzień
  • Pierwszy Wpis
  • 7 dni z rzędu Rare
  • Twórca Konwersacji

Recent Badges

0

Reputacja

  1. Dziękuję Ci bardzo za odpowiedź. Postaram się zadbać o siebie. Osoby, które mnie wspierają...tak,są bardzo ważne, szkoda, że nie mam takich w rodzinie. Moje problemy zawsze były wyśmiewane. Umniejszane. Nieraz zupełnie się im zaprzeczało, kwitując próby otwarcia się " przestań użalać się nad sobą" . Pochodzę z bardzo patologicznej rodziny i na szczęście mam widok, żeby znów od nich się uwolnić w bliskiej perspektywie. Wczoraj miałam prawie pewność, że skończę ze sobą. Spojrzałam na swoje emocje i całe życie z ogromnym dystansem i naszedł mnie spokój i ulga,że za chwilę zobaczę co jest po drugie stronie tego bezsensu... Uratował mnie telefon od koleżanki, która chyba 6tym zmysłem wyczuła, że może jest coś nie tak. Zwykły telefon i poszłam grzecznie w bezpieczne miejsce.... a mogło być już po mnie. Teraz chce mi się płakać. Nie mam komu się wyżalić, bo siedzę z rodziną. Jedno mnie nieraz trzyma tutaj. Ciekawość... ten świat jest taki ciekawy ... ludzie wciąż mnie zaskakują, fascynują. Kocham ale z dużej odległości różne osoby. Bliskości się boję. Przepraszam , że moja wypowiedź nie ma celu, składu ani ładu . Dziękuję za przeczytanie.
  2. Witam. Potrzebuję rady, wsparcia i może przede wszystkim nakreślenia planu działania. Opiszę najpierw historię mojej choroby... Od około 15 roku życia zaczęłam mieć coraz częstsze stany depresyjne, bywałam bardzo wycofana w szkole, większość objawów jednak z wielką mocą starałam się ukryć. Przez kilka lat nikt nie zauważył, że dzieje się coś złego ze mną, zwłaszcza, że miewałam też stany euforii, bardzo dobrego humoru i ogromnej energii. To drugie moje oblicze bardziej zapadało ludziom w pamięć. Cofnę się jednak jeszcze wcześniej na chwilę - gdy byłam dzieckiem, grzecznym, energicznym i wesołym podobno, to miewałam okresowo pewnego rodzaju odloty - stan braku kontaktu ze światem. Napadało mnie to nagle, np. będąc z rodziną w koktajlu w sobotnie, ciepłe południe. Objawiało się to jakgdby paraliżem twarzy, nie mogłam wtedy się uśmiechać, nie mogłam nic udawać, byłam bardzo wściekła na całą moją rodzinę, zwłaszcza mamę. Milczałam. Po około 15, 20 minutach cyk - wracałam do siebie, miłej, wesołej dziewczynki. Te objawy to chyba dysocjacja... a spowodowane były myślę atakiem pedofila na mnie jak miałam około 7,8 lat. W wieku dojrzewania Te odloty przekształciły się w depresje, także chwilowe. W roku maturalnym moje zachowanie stało się wyraźnie inne niż dotychczas, każdy już widział,że ze mną jest źle. Miałam skrajną depresję, nie byłam w stanie chodzić do szkoły, byłam pogrążona w swoim świecie, bałam się ludzi, patrzeć im w oczy, rozmawiać. Po około pół roku takiego stanu zaczęłam mieć silne urojenia np. Prześladowcze, ksobne, katastroficzne. Nie mialam omamów , jednak coś na ich kształt, bo zniekształcone miałam postrzeganie ludzi , np ciągle wydawało mi się ,że obcy przechodnie na ulicy to ktoś z moich znajomych. Lub słyszałam przypadkowe rozmowy i wydawało mi się, że te obce głosy to głos np. mojej przyjaciółki. Byłam niesamowicie zagubiona, zlękniona. Wielą rolę odgrywały symbole, przedmioty zaczęły mieć tajne znaczenie. Długo by pisać.... W każdym razie znalazłam się w szpitalu psychiatrycznym. 3 miesiące zamkniętego, 3 otwartego oddziału. Pomogło. Potem duże usztywnieneie po haloperidprze, ogromny smutek, ale stabilnie i bez urojeń. Byłam 4 razy w szpitalu. Każda oprócz pierwszej wizyt tam była spowodowana odłożeniem leków na własną rękę. Chciałam żyć własnymi siłami... Dziś mam 32 lata i jestem nauczycielem. Zażywam lek. Moja diagnoza to schizofrenia paranoidalna. Martwię się o siebie. Nie mam żadnej siły na nic, żyję w ogromnym bałaganie i niemocy, całymi dniami w weekendy nie robię dosłownie nic. Jedynie w pracy wcielam się jakby w rolę osoby normalnej, pełnej energii i pozytywnego podejścia. W dom jestem jak warzywo. Lekarz twierdzi ,że nie może mi przepisać leków antydepresyjnych , bo wejdą w zła interakcję z moim jedynym i stałym lekiem , Abilify. Jak sobie poradzić ? Czuję pustkę, totalna niemoc. Nie wiem jakim cudem udaje mi się w pracy tak dobrze grać. Niestety spłacam dużą pożyczkę i nie stać mnie na terapię, a na NFZ nie ma tutaj psychoterapeuty. Jest owszem psycholog, próbowałam, ale było źle. Czułam się po tych wizytach znacznie gorzej, nie wychodziłam z łóżka, chciałam się zabić. To sytuacja bez wyjścia? Samo nie przejdzie. Sport, książki, rozmowy z przyjaciółmi- nic nie pomaga. Może macie jakiś pomysł na mnie. Dziękuję tym, którzy to przeczytali w całości. Liczę na to, że tutaj dostanę wsparcie...
×
×
  • Utwórz nowe...

Ważne informacje

Używając strony akceptuje się Warunki korzystania z serwisu, zwłaszcza wykorzystanie plików cookies.