Skocz do zawartości
  • PODCASTY.jpg

ogfgjfno15

Użytkownik
  • Zawartość

    3
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Wszystko napisane przez ogfgjfno15

  1. Choć z drugiej strony nie wiem, czy jest ze mną, ponieważ w (przeciwieństwie do mnie) widzi we mnie coś pozytywnego, za co mnie pokochał czy z bardziej egoistycznych jemu pobudek. Ale załóżmy, (tak jak ja zakładam odkąd go znam), że jest dobrym człowiekiem, przecież nie mogę go unieszczęśliwiać problemami, które powstały jeszcze przed poznaniem jego. Przyjmijmy, że minie jeszcze kilka lat, duszony problem będzie eskalował, a nasz związek będzie chciał się ustatkować, przecież nie mogę zakładać rodziny wiedząc, jak słabą i nieudolną jestem osobą. Nie chcę krzywdzić moich bliskich.
  2. Obawiam się, że jeśli nawet dostałabym się do specjalisty, to moi bliscy, a w szczególności mój ukochany (i jego rodzina) nie tylko zaczęliby patrzeć na mnie nieprzychylnym okiem, ale uznaliby, że mnie nie znają, że cały czas przebywali z ,,czubkiem". To konserwatywne środowisko. Według nich "do specjalisty" uczęszczają tylko ci, którzy stanowią zagrożenie dla innych lub dla siebie, że normalni ludzie są silni i sami są w stanie poradzić ze swoimi problemami. W dodatku mój ukochany mógłby poczuć się urażony, że razem nie poradziliśmy sobie z tym, że wobec mnie żywię wyłącznie negatywne emocje, a za nic nie chcę go stracić. W sumie żyję tylko dla niego. Zanim się poznaliśmy moje życie nie miało żadnego sensu, było niekończącą się męką przez codzienność. Teraz jedyne co mnie tu trzyma to on i nadzieja, że kiedyś razem z nim stworzymy prawdziwą rodzinę, jakkolwiek naiwnie to brzmi.
  3. Gdy komuś jest źle z jakiegoś powodu i nie potrafi tego zmienić, to zaczyna narzekać i biadolić, co za chwilę pewnie uczynię. Nie liczy się wiek, czy płeć. Nie narzekają tylko ludzie, którzy nie mają na co, bo nie chcą znaleźć powodu do narzekania. Nie ważne co się w życiu osiągnęło, jakim się jest, ani jakie dobra materialne się posiada, bo czasem w swoi myślach bardzo łatwo stać się nikim; zapomnianym, niewyrzuconym do kosza śmieciem. Mam 20 lat, jestem na pierwszym roku dziennych studiów inżynierskich, nie jestem samotna. W każdej chwili mogę zadzwonić do rodziny lub szczerze porozmawiać z przyjacielem, lecz oni albo nie chcą albo nie potrafią mnie zrozumieć i tak jest od 2 lat. Przyznaję, rozmowa ze mną czasem nie należy do najłatwiejszych, ale staram się prowadzić dialog szczerze i otwarcie, ale skoro według nich wypowiadane przeze mnie monolologi nie mają całośćiowo sensu, a statystycznie rzecz biorąc, bardziej prawdopodobne jest to, że jest coś nie tak z 1 małpą niż z pięciorgiem, to problem tkwi we mnie, ale zapewne nigdy nie poznam jego etiologii, ponieważ 100 czy 150 zł za godzinę próby naprawienia mnie, to zdecydowanie zbyt wiele, skoro nawet przed jednym z najważniejszych momentów w życiu - maturą nie miałam tyle, chociażby na 2 godziny korepetycji. Dlatego zapewne dusząc się od środka powoli będę czekać z utęsknieniem na mój koniec lub pewnego dnia wreszcie namówię siebię na odpuszczenie sobie codziennego teatrzyku szczęścia odgrywanego wobec ludzi dookoła mnie. Wiem, że jestem żałosnym nieudacznikiem, ale jak mogę czuć się nieszczęśliwa skoro są tacy, co mają gorzej niż ja?!
×
×
  • Utwórz nowe...

Ważne informacje

Używając strony akceptuje się Warunki korzystania z serwisu, zwłaszcza wykorzystanie plików cookies.