Skocz do zawartości
  • PODCASTY.jpg

HonorataKlaudyna

Użytkownik
  • Zawartość

    2
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Wszystko napisane przez HonorataKlaudyna

  1. Hej Na Twoim miejscu zaczęłabym od szczerej rozmowy z kolegą, bez niepotrzebnych emocji. Powiedziałabym, że obraża mnie żartując w taki sposób, że jego wywyższanie się i poniżanie mnie jest bardzo raniące. Jeśli on nie miałby zamiaru nic zrobić ze swoim przykrym zachowaniem, nie utrzymywałabym kontaktu Nie daj się wrobić w żadne "Ja tylko żartowałem". Żarty muszą bawic obie strony
  2. Witam, Mam 25 lat i uważam się za całkiem fajną, chociaż daleeeeeeeeką od ideału (do którego dążę) osobę. Wszystko w życiu zdążyłam do tego czasu poukładać. Tylko jestem sama- nie samotna. Nie mam partnera. Moje dotychczasowe relacje nie były dłuższe niż kilka miesięcy i po każdej czułam się 'porzucona', czułam, że zostałam sama bo nie zasłużyłam na czyjąś miłość. Najdłuższa trwała prawie 2 lata i chyba tylko dlatego, że uparcie nazywałam to 'układem', w którym nie miało być oczekiwań, zobowiązań, ani emocjonalnego przywiązania. Po każdym 'odrzuceniu' miesiącami zbierałam się z załamania nerwowego. I tak mnie tknęło... czy tu się nie pojawia pewien pattern.... Czy ja sama się nie przyczyniam mocno do tego, że nie wychodzi Nie lubię okazywać czułości- aż mnie skręca w środku jak mam być czuła. Brzydzę się sobą ,gdy jestem taką "miękką bułą". Nie mówię o uczuciach osobie, której dotyczą. Blokada, paraliż, ucieczka z automatu. Gdy ta druga strona otwarcie i swobodnie okazuje mi uczucie, mam ochotę wiać, zniknąć na parę tygodni i wrócić jak mi przejdzie panika. Często wobec partnerów byłam ... słownie agresywna. Porównywałam ich jawnie do poprzednich partnerów, wyśmiewałam ich słabości, wady (tak jak mój tata robił wobec mnie). Jestem osobą nieustannie zajęta- jedynie sobotę mam wolną od jakichkolwiek zajęć dodatkowych. Gdy ostatni towarzysz zapytał, czy może nie chcę wrócić do 'układu', jak to nazywałam, jedyne co wyszło mi z ust to "Nie mam czasu"... Czy ja nie sabotuję każdej relacji??? Do tej pory z przykrością wspominam utratę niektórych, bardzo wartościowych osób, które szaleńczo kochałam, a mogłam się przyczynić do rozpadu znajomości. Mój tata jest alkoholikiem. Nie pije tak dużo jak kiedyś i jest rzadziej agresywny. Gdy nie pije jest super człowiekiem i moim kumplem. Ale gdy byłam dzieckiem to prócz picia w domu była agresja nie tylko słowna,ale także fizyczna, uciekanie z domu. Od 2 klasy gimnazjum do zeszłego roku zmagałam się z nawracającą depresją. Po ostatniej terapii trzymam się bardzo dobrze. Ale nikt na żadnym leczeniu nie rozmawiał ze mną o lęku przed bliskością. Czy to realny problem,czy kwestia mojej osobowości? Czy i kiedy mówić o tym lęku partnerowi? Nie chcę zawalić kolejnej relacji,ale nie mogę przecież obciążać nikogo sobą.
×
×
  • Utwórz nowe...

Ważne informacje

Używając strony akceptuje się Warunki korzystania z serwisu, zwłaszcza wykorzystanie plików cookies.