Skocz do zawartości
  • PODCASTY.jpg

Jay

Użytkownik
  • Zawartość

    2
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Jay's Achievements

Początkujący forumowicz

Początkujący forumowicz (1/14)

  • Pierwszy Wpis
  • Jest tu ponad miesiąc
  • Jest tu ponad tydzień
  • Twórca Konwersacji

Recent Badges

0

Reputacja

  1. Dziękuję za odpowiedź, ale obawiam się że Pani trochę źle zrozumiała moją sytuację. Zgadzam się, że może ona wynikać w głównej mierze z przeżywania silnego stresu, lecz nie mam problemu z bronieniem swojej racji i godności w dyskusjach z moimi "najbliższymi". Właśnie z tego powodu jestem traktowany w pewnym stopniu jak czarna owca rodziny. Mogłoby się wydawać, że nie jest trudne nią być w rodzinie antyszczepionkowców, ale o dziwo swój tytuł dzielę z osobą, która niejeden raz podniosła na mnie rękę i głos w niezwykle żałosny sposób. Otwarta werbalna i fizyczna agresja nie jest czymś niecodziennym w moim domu. Nigdy nie była i nigdy też nie stanowiła powodu wykluczania ludzi ze swojego otoczenia. Z tego też powodu musiałem SAM zadbać, żeby ta osoba była wykluczona. Więc nie - nie mam problemu z asertywnością i stawianiem granic. Co do moich omamów, jak już wspominałem jestem osobą, która lubi zamiatać swoje problemy pod dywan, jeśli drastycznie nie wpływają na moje życie, dlatego też twierdzenie, że "coś mi się przewidziało" jest dla mnie odrobinę obrażające. Szczególnie że od czasu, kiedy pisałem mojego pierwszego posta sytuacja znacznie się pogorszyła. Momentami nie jestem w stanie zrozumieć tego co czytam, gdyż widziane przeze mnie słowa różnią się zupełnie od tego jakie są naprawdę lub nie są zupełnie rejestrowane w mojej głowie z powodu zmęczenia. Ponadto halucynacje, które mają inne, większe kształty zaczynają mnie przerażać i wciąż są jak najbardziej obecne. Gdy wspominam o nich ludziom, którzy mogli by coś na nie poradzić (rodzice - mogli by mnie w końcu zabrać na terapię) zbywają mnie i twardo kończą rozmowę, nawet jeśli chwilę wcześniej prowadziliśmy miłą konwersację. Kiedy i tak próbuję ponownie o nich mówić ignorują mnie, tak samo jak ignorowali mnie przez całe dzieciństwo. Wtedy albo odchodzę, albo irytuje ich aż dojdzie do przemocy (wszczętej z ich strony oczywiście, nie z mojej. Bardzo dobrze wiem co robię, ale nigdy nie użyłbym swojej siły niesprowokowany i bez ostrzeżenia. A że wiem, jak sprowokować ich zachowując pozory niewinności, decyduję się na to jedynie, gdy jestem nazbyt zdenerwowany, żeby się zatrzymać). Moim ostatnim punktem, na który czuję, że muszę się wypowiedzieć to religia. Rozumiem jak ważną rolę miało chrześcijaństwo dla Polaków - było to jedne z niewielu wartości, które podtrzymywały wiarę i nadzieję ludzi pod zaborami i w czasie wojen. Dla wielu jest komfortem i źródłem pewności siebie. Dla mnie nie. Dorastałem i wciąż żyję w bardzo religijnej rodzinie, tak religijnej, że moi sąsiedzi myśleli, że będę księdzem. Nie chcę nadto obrażać chrześcijaństwa, gdyż nienawidzę wrzucać wszystkich i wszystkiego do jednego worka, ale jedyne co do niego czuję to obrzydzenie. Nie wierzę w żadnych bogów ani w inną większą siłę, która czuwa nad światem. Zwyczajnie nie ma na nic takiego dowodu. Wiem, że nie wspominałem wcześniej o żadnych z tych rzeczy. Że mnie bito i że bliżej mi do nihilizmu niż do jakiejkolwiek innej religii, więc nie winię Panią za wejście w niewidzialną minę. Lecz nie potrafię zrozumieć czemu wydaje się Pani, że moje omamy nie są prawdziwe? Oraz skąd wzięło się przekonanie, iż daje po sobie chodzić innym ludziom? Chciałbym zrozumieć Pani punkt widzenia, więc byłbym wdzięczny za dalszą dyskusję. Pozdrawiam i życzę miłego wieczoru.
  2. Dobry wieczór, Jestem uczniem trzeciego roku liceum. Na chwilę obecną jestem bezrobotny ze względu na to że skupiam się na maturze oraz nie jestem w żadnym związku. Unikam również bliższych relacji z ludźmi z mojego otoczenia. Od dłuższego czasu mam poważny problem z omamami. Otóż odnoszę wrażenie że robią się coraz bardziej bezczelne. Są pozornie małe i nic nie znaczące, lecz momentami stają się tak widoczne i uporczywe że zaczynam się martwić. Nie pierwszy raz jednak zdarzyło mi się w jednej minucie o nie bardzo się obawiać, tylko po to żeby w drugiej o nich całkowicie zapomnieć. To co sprowokowało mnie do opisania moich przeżyć na tym forum to sytuacja sprzed godziny. Przeglądałem internet i natknąłem się na pewien krótki filmik, który miał wyświetlane napisy otoczone czarnym tłem z ostrymi krawędziami. Jednak gdy po kilku minutach wróciłem do filmu napisy otoczone były białym tłem z zaokrąglonymi krawędziami. Odświeżyłem stronę kilka razy i otworzyłem filmik w innej karcie, ale spotkało mnie to samo białe tło. Mogę zapewnić że nie jest to w żaden sposób wina monitora oraz że podobne sytuacje miały już miejsce od dawien dawna. Czasami jest to dodawanie lub podmiana słów, które zmieniają całkowity kontekst zdania (np. z "fat" zrobiło się "fit"), innym razem jest to niepokojąco realistyczna halucynacja. Drugiego typu problemy zauważam częściej, zaczęły się one od widzenia kątem oka pełzających czarnych robaków, później już trochę większych kształtów, takich jak wąż czy ludzka sylwetka i momentami nawet przybrały kolor, gdy w biały dzień wyjrzałem przez okno i ujrzałem samochód moich rodziców wjeżdżających do garażu. Zorientowałem się że nie było tam owego samochodu dopiero jak moja babcia mi to uświadomiła. Powinienem też wspomnieć że nie jestem od niczego uzależniony. Nigdy nie paliłem papierosów, nigdy nie brałem narkotyków i nie nadużywam alkoholu, chodź przez krótki okres życia, gdy miałem 16/17 lat i gdy byłem bardziej społeczny sięgałem po niego żeby się lepiej poczuć. Przestałem jak pod jego wpływem krzyknąłem na babcię, po tym smak alkoholu przestał mi smakować. Większość omamów zawsze podpinałem do zmęczenia lub jakieś choroby (np. przeziębienia czy grypy), ale dzisiejszej sytuacji nie jestem w stanie tak usprawiedliwić. Czuję się wypoczęty i zdrowy, chodź w moim pokoju mogło być cieplej. Może to z tego powodu? Nie wiem, ale chyba powinienem zacząć notować tego typu przypadki w notesie, bo czuję się coraz mniej pewny tego co widzę. W ostatnim czasie sporo rzeczy sprawia że jestem zestresowany lub zwyczajnie niepewny mojego otoczenia. Przez długi czas nie byłem w stanie dokładnie określić co to może oznaczać ale podejrzewam że problemy mogą być ze sobą złączone. Podejrzewam że mogę doświadczać więcej omamów niż świadomie zauważam. Szczerze mówiąc nie wiem jak mam zareagować na te domysły, co mnie jeszcze bardziej martwi to fakt że mam te problemy od całkiem długiego czasu, boję się nawet że od dzieciństwa bo, mimo tego że praktycznie go nie pamiętam, to przypomina mi ono specyficzne uczucia niepewności. Ale to może również wynikać z postawy mojej matki, która miała tendencję do gaslightingu. Teraz bardzo rzadko kiedy próbuje mi wcisnąć "jej prawdę" bo zorientowała się że nie jestem już naiwnym dzieckiem, które łyka każde słowo dorosłych. Jednakże już wtedy miałem podobne problemy (np. gdy stałem na boisku szkolnym w wysokiej po kostki trawie zacząłem czuć jak chodzą po mnie robaki, lub innego razu jak wychodziłem gdzieś z rodzicami znikąd zacząłem czuć jakby gryzły mnie robaki w losowych miejscach ciała. Zaczęło mnie wszystko swędzieć do tego stopnia że nie mogłem przestać się drapać, nawet mimo tego że wiedziałem że w rzeczywistości żadne robaki po mnie nie chodzą) Jedną z ostatnich kwestii, którą czuję że muszę poruszyć to temat problemów ze snem. Teraz są gorsze niż kiedyś, gdyż czegokolwiek bym nie zrobił to nie potrafię zasnąć bez męczenia się w łóżku przez półtora lub dwie godziny oraz budzenia się zbyt wcześnie. Sporo osób mówi mi że przestawiłem sobie zegar biologiczny i nie twierdzę że w ich słowach nie ma racji, ale nawet jak ziewam, kończyny opadają mi ze zmęczenia, kręci mi się w głowie i mam trudności z utrzymaniem równowagi zwyczajnie nie potrafię zasnąć. To nie brzmi mi jak zwyczajne przestawienie sobie zegara biologicznego. Ostatnio zacząłem brać tabletki uspokajające i nasenne, i te w pewnej mierze mi pomogły ale wciąż mam trudności z zaśnięciem i utrzymaniem zamkniętych oczu. Ponadto jak byłem młodszy rodzice i brat czasami opowiadali mi o moich przygodach gdy lunatykowałem np. gdy pewnego razu nad ranem wziąłem ze sobą kołdrę i zszedłem z piętra do kuchni. Obudziłem się gdy poczułem gołymi stopami zimne kafelki i gdy usłyszałem jak moi rodzice się z czegoś śmiali. Było już widno za oknem ale znowu poszedłem spać, gdy się obudziłem moja matka stwierdziła że jestem głupi, tylko z tego powodu że lunatykowałem. Innym razem podobno zacząłem we śnie krzyczeć przekleństwa ale to wszystko czego się dowiedziałem od ojca. Nie wiem czy jest to ważne ale mam też problemy z nadmiernym bujaniem w chmurach. Spokojnie większość dnia spędzam na konstruowaniu kolejnych historii, światów i postaci. Może się to wydać normalne dla sporej części osób, dopóki nie zaznaczę, że tracę na tym ok 60-70% dnia oraz że przeszkadza mi to z życiem codziennym. Często nie robię rzeczy, których powinienem lub robię je na ostatnią chwilę albo z nie własnej woli "wyłączam się" i wchodzę w świat fantazji gdy np. powinienem słuchać na lekcji. Jeśli wciąż nie wydaje się to niczym niecodziennym to zakończę ten akapit małą ciekawostką z mojego życia. Przez 3 lata gimnazjum wymyśliłem ok. (o ile nie ponad) 80 odrębnych historii o tych samych postaciach w różnych światach i sytuacjach rodzinnych, majątkowych, psychicznych itp. i to nie licząc innych oryginalnych postaci i ich światów, które równolegle rozwijałem. W życiu kieruję się mottem "co z oczu to z serca" i niestety tak też obchodzę się z moimi problemami. Jeśli są znośne mogę je tolerować aż do momentu gdy dają o sobie znać, wtedy próbuję przez nie przebrnąć sam lub rzadziej szukam pomocy. Dawno przywykłem do codziennego zmęczenia, apatii i stresu że nie jestem tego dnia wystarczająco produktywny, ale ostatnio te odczucia znowu się zakradły na pierwszy plan i nie wydaje mi się żebym mógł od nich dłużej uciekać. Przepraszam za długi tekst ale czuję, że sporo rzeczy z mojego życia na siebie wpływa i niewspomnienie o nich może przeszkodzić w zrozumieniu stanu, w którym się znajduję. To też mówiąc sam nie jestem do końca pewny na jakim dokładnie gruncie stoję i co mi może dolegać, dlatego proszę o pomoc. Czy może to zwiastować coś poważnego? Co to może być? Czy mogę coś zrobić z omamami? Czy są to powody żeby pójść na terapię? (przypominam że jestem bezrobotnym uczniem liceum i wątpię żebym dostał pieniądze od rodziców na terapię, gdyż nawet jak chodziłem do psychologa mówili mi że to strata pieniędzy i że nic mi na nią nie dadzą)
×
×
  • Utwórz nowe...

Ważne informacje

Używając strony akceptuje się Warunki korzystania z serwisu, zwłaszcza wykorzystanie plików cookies.