Skocz do zawartości
  • PODCASTY.jpg

Dairod

Użytkownik
  • Zawartość

    1
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Dairod's Achievements

Początkujący forumowicz

Początkujący forumowicz (1/14)

  • Jest tu ponad miesiąc
  • Jest tu ponad tydzień
  • Twórca Konwersacji

Recent Badges

0

Reputacja

  1. Cześć, mam pewien problem z przyjacielem. Na wstępie od razu wspomnę, że choruję on na depresje. To tak dla lepszego obrazu. A więc tak... Przyjaciel ma pewną traumę – przynajmniej on tak to nazywa. Otóż miał kilku przyjaciół w swoim życiu lub osób, które uważał za bardzo ważne. Jednak zawsze, gdy te osoby wchodziły w związek to on szedł jakby w odstawkę. Nie raz z tego co wspominał, partnerzy jego przyjaciół wprost potrafili powiedzieć, by się „odwalił”. Bo nie raz potrafił wskazać jakieś niezbyt dobre cechy u tychże partnerów. To spowodowało wcześniej wspomnianą traumę. W skrócie oczywiście. I tu zaczyna się problem. Otóż już od miesiąca jestem w związku. Nie myślcie, że nagle zapomniałem o kumplu czy coś. Dałem sobie słowo, że nie będę taki jak ci ludzie. Jednak i tak pojawił się zgrzyt. W pierwszej chwili, gdy powiedziałem o tym, że mam dziewczynę. To jego reakcja była pozytywna, nawet jak spytałem czy chcę ją poznać to powiedział, że da znać. Jednak po tygodniu coś zaczęło się psuć. Pomimo iż chciałem z nim wyjść, pojechać na urbex czy po prostu po spacerować to był strasznie nie chętny. W sensie mówił, że nie ma czasu itd. W sumie tak mogło być bo miał jakiś kurs, ale jednak zawsze znajdował te 2 godziny, tak samo w weekend też nic nie robił więc... Uznałem, że jak nie chcę to nie chcę, nie będę go zmuszał. W końcu kiedy znowu napisałem do niego czy chcę gdzieś wyjść to odpowiedział, że nie, bo boi się ze mną spotkać i boi się tej sytuacji ( w sensie tego, że mam dziewczynę). Zapewniałem go, że nic się nie zmieniło między nami. Nadal go lubię i doceniam, że jest. Jednak on uznał, że chcę się oddalić ponieważ, nie chcę być znowu zraniony i nie chcę stawać na drodze do mojego szczęścia. Mówiąc szczerze trochę zgłupiałem. Nie rozumiałem o co mu chodzi, więc uszanowałem to, że nie chcę się widzieć. Jak będzie gotów to niech da mi znać. Jednak nie wytrzymałem i w końcu sam się odezwałem. Zapytałem wprost czy nie chcę się już zadawać. To był dla niego katalizator, który spowodował, że w końcu się ze mną zobaczył. W czasie rozmowy wyszło parę rzeczy np. że, nasza przyjaźń nie ma fundamentu i, że już od jakiegoś czasu jestem inny, choć osobiście nie czuję tego, bo staram się, aby ludzie nie mieli wpływu na mnie i moją psychikę. W dodatku jak już była to szczera rozmowa, to powiedziałem, że czasem nie czułem akceptacji w relacji, a jedynie tolerancje. Nie skomentował tego. W dodatku nie chciał mi powiedzieć co mam robić. Ponieważ on sam nie wie, a według niego (ja tak to odczytałem) moim zobowiązaniem jest, abym nie zaprzepaścił tej przyjaźni i pomógł. A także ta sytuacja powinna mnie czegoś nauczyć. Nie powiem wkurzyło mnie to trochę, ale dopiero gdy już się pożegnaliśmy. Po jakiś dwóch dniach uznałem, że dobrym pomysłem będzie gdzieś wyjść razem, skoro mam tego nie zaprzepaścić. Ponieważ osobiście uważam, że takie sytuacje powinno się omawiać na żywo, a nie przez messengera. Ogólnie bardziej cenie jedno spotkanie w tygodniu niż codzienne pisanie. Niestety nie było odzewu od niego. W sensie nie miał czasu dla mnie. Telefonu też nie odbierał. Poczułem się nieco olany. No, ale potem znów zaproponowałem wyjście i tym razem nawet nie odpisał. Wkurzyła mnie ta sytuacja. Gdyż wole nawet chamskie „wypieprzaj” zamiast braku odzewu. To spowodowało, że dałem sobie spokój. Minął miesiąc. Zająłem się związkiem i studiami. Jednak wczoraj po tak długiej przerwie napisał do mnie. Uznał, że niczego nowego nie wymyślę, więc nie ma po co się widzieć. Wkurzyło mnie to. Napisałem, że cała sytuacja jest „porąbana”, że jak mam coś robić skoro nawet nie chcę on się ze mną zobaczyć. To nagle odpowiedział, że zraniłem go wcześniejsza rozmową i zaczął wypisywać, że przecież mi mówił o tym wszystkim i, że powinienem wiedzieć co robić. Było również coś o oczekiwaniach, że on nie sprostał moim, dlatego nie ma mi za złe, że nie mogę sprostać jego. Po tym wszystkim napisałem mu, że on nie daje mi pola do działań, że tak naprawdę zostawił mnie z tym wszystkim i jeszcze parę innych rzeczy. Po przeczytaniu tego zadzwonił do mnie. Zaczął krzyczeć do mnie. Mówił, że dał mi bardzo dużo ( czego ani razu nie podważyłem), że jak mogę tego nie rozumieć, że to nie jest kwestia inteligencji. Ciężko było cokolwiek więcej odebrać. Trochę się wystraszyłem takiej reakcji. Choć na koniec przeprosił za ten krzyk. Po tym jak już się ogarnąłem, napisałem, że teraz jedyny kontakt jaki chcę mieć z nim to spotkania. Bo pisanie nie ma żadnego sensu, ponieważ może wydaję mi się, że on mocno na interpretuje wiele rzeczy. Jednak nic nie odpisał. Trochę czuję się winny tego wszystkiego, bo nie rozumiem czego on ode mnie chcę. Czy moje zachowania były w porządku? W dodatku mam przeświadczenie, że to może być już koniec przyjaźni. Jeśli ktoś to przeczyta to proszę o jakąś tycią radę. Dziękuje
×
×
  • Utwórz nowe...

Ważne informacje

Używając strony akceptuje się Warunki korzystania z serwisu, zwłaszcza wykorzystanie plików cookies.