Jestem 23- letnią studentką, ponad rok temu wpadłam w sidła toksycznej osoby. Najprawdopodobniej był to narcyz, lecz nie mam pewności. Poznałam go na praktykach zawodowych. Na początku wrażenie podczas pracy wobec niego było negatywne, nie podobało mi się w jaki sposób zwracał się do swojej sekretarki. Widziałam, że dyskretnie mnie obserwuje. Po paru dniach dziewczyny tam zatrudnione powiedziały mi, że on się chętnie mną zaopiekuje i pokaże różne rzeczy. Wykonał telefon do mojego działu i koleżanka powiedziała, że mam iść na górę, to pokaże mi jak stworzyć pewien projekt. Poszłam więc na rozmowę, ale już wówczas nie odebrałam go tak negatywnie. Zwracałam się do niego przez ,,pan'' -choć to tylko (aż? ) 9 lat różnicy, błyskawicznie spytał o nr, telefonu, za sekundę miałam już zaproszenie na Facebooku...za chwilę zaproponował, że podrzuci mnie do domu, bo ma po drodze, a jak akurat w ten dzień nie miałam samochodu. Niestety o wspomnianym projekcie nie było mowy... Jak tylko wrócił do siebie dostałam telefon, rozmawialiśmy klika godzin, teraz wiem, że zarówno pierwsza rozmowa jak i telefon to było wstępne pranie mózgu. Byłam naiwna, bo w tej branży rzadko ktoś pomaga bezinteresownie, a dodatkowo jego wysokie, szanowane stanowisko sprawiło, że mu zaufałam. Nazajutrz ,,porwał mnie'' z praktyk i do dziś nie rozumiem dlaczego dałam się namówić na seans Matrixa u niego w domu, a co za tym idzie na kolejne pranie mózgu. Od razu (jeszcze po drodze) mówił ,że musi mnie zabrać w rodzinne strony...a wieczorem,że musi powiedzieć rodzicom jaką niesamowitą dziewczynę spotkał...nie wiem jak to się stało, ale zostałam na noc (choć do niczego nie doszło), a na drugi dzień zaczął mówić, że mnie kocha. Nim się obejrzałam trafiłam w straszny w skutkach związek. On zawsze musiał być dominujący, przyjął pozycję ,,mentora" , który musi mieć nad wszystkim kontrolę. Wkrótce zaczęły wychodzić na jego temat niepokojące informacje, a to ,że ma byłą żonę, która zaledwie parę dni wcześniej się wyprowadziła, mimo,że było już dwa lata po rozwodzie (widzaiałam wyrok rozwodowy), cały czas trwania tego ,,zawiązku'' czułam niepokój i wiedziałam,że kłamie. Do tego ta kobieta napisała do mnie ostrzeżenie,żebym uważała na niego, nie mam pojęcia skąd znała swoje imię i nazwisko. Powiedziałam mu o tym, zablokował ją na moim telefonie i powiedział,że to psychopatka, uwierzyłam bo okazało się,że wysyłała do niego nawet kilkadziesiąt(!) maili dziennie i pisała,że raz go kocha raz nienawidzi i ciągle mnie obrażała, zaczęła miec obsesję na moim punkcie,a on mi ciagle te maile pokazywał...to sprawiło, że chciałam odejść, ale powiedział, że jak odejdę to sobie z nią nie poradzę...
... zostałam później odkrywałam jego coraz bardziej mroczne oblicze - nie będę tu o tym pisać,bo to by wyszło kilkadziesiąt stron...ale żeby zobrazować dwa zachowania: raz nienawidził współpracowników, a raz wszyscy byli super, raz zazdrościł szefowi, raz go podziwiał... opowiadał,że był ofiara przemocy domowej ze strony byłej żony i wszedł w rolę ofiary, zmienność zdań, nastrojów, pochopne decyzje, niestabilność emocjonalna- i wiele, wiele innych...
Przebywałam z nim (mieszkałam) tak na prawdę trzy miesiące...a przez kolejne dziewięć miałam kontakt telefoniczny. Pewnego dnia (nie spodziewałam się tego) odwiózł mnie do rodziców, bo musiał zacząć remont w domu, w którym mieszkaliśmy... Już nigdy tam nie wróciłam. Potem zaczęło się poniżanie mnie, odsuwanie, unikanie, a potem karanie ciszą i tak dalej... Dopiero jak byłam z dala od niego, uświadomiłam siobie,że sobie z nim nie poradzę, , bo zaczął się gaslighting i stwierdził,że jestem chora psychicznie (trochę interesowałam się psychologią i zauważyłam,że to te symptomy), najczęstsze było jednak poniżanie. Zauważyłam,że trafiłam w schemat, a była żona była od niego uzależniona. Nagle powiedział,że nasz związek to koniec (ale nie wprost) i że pragnie poślubić sekretarkę, którą tak wcześniej obrażał... Nigdy nie chał ze mną porozmawiać, wszystko odbywało się najpierw na video rozmowie na Messengerze,a potem już blokowanie i kontakt kiedy on chce, wkrótce maile i obwinianie mnie... Nie mam już z nim kontaktu, rodzice pomogli,żeby już mnie nie męczył, bo wmawiał im,że powinnam się leczyć psychiatrycznie. Nie mam z nim kontaktu.
Najpierw przyjął rolę mentora i wmawiał,że mogę wszystko, a potem pisał,że nic nie osiągnę.
Wiem,że byłam ofiarą manipulacji. Niestety od tamtej pory mam sporo lęków, choć bóle w klatce, bezsenność i depresja minęły. jednak nadal czuję następujące lęki:
-usunęłam media społecznościowe, mam jedynie Facebooka ale pod pseudonimem i bez zdjęcia, odkąd jego była żona zaczęła mnie gnębić
-lęk przed używaniem Messengera, używam z konieczności, bo za każdym razem przychodzą złe wspomnienia
-odczuwam uczucie intensywnego lęku gdy przejeżdżam obok miejsca praktyk
-lęk związany ze wszystkim co związane z moim przyszłym zawodem i środowiskiem
- lęk gdy widzę przejeżdżający samochód tej samej marki jak jego
-lęk związany z zobaczeniem/ usłyszeniem o miejscach z nim związanych
... i tak dalej...
Zastanawiam się więc, czy może być to już zespół stresu pourazowego, po takim czasie ?