Skocz do zawartości
  • PODCASTY.jpg

Vosi

Użytkownik
  • Zawartość

    2
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Wszystko napisane przez Vosi

  1. Hej Mini. Bardzo przykro czyta się to co napisałaś, pamiętaj nie możesz się poddawać, to najważniejsze. To toksyczna relacja, która niszczy Cię od środka, super, że postanowiłaś odejść, jesteś młoda, masz całe życie przed sobą, możesz jeszcze dokonać bardzo wiele Nie daj się stłamsić. Jeśli kredyt jest na Ciebie, spróbuj coś zrobić aby wypromować kawiarnie (spróbuj darmowych reklam, facebooka (reklamy na fb to groszowe sprawy i wystarczy znaleźć na ten temat informacje w necie). Durgą opcją jest jej sprzedaż , spłata części kredytu, znalezienie pracy bądź faktycznie wyjazd za granice. Wyjazd do UK to nie taka straszna sprawa, pracę w restauracji znajdziesz tam w góra tydzień (wiem co mówię), musisz mieć tylko trochę oszczędności na start, żeby wynająć pokój (jest mnóstwo grup na fb gdzie polacy wynajmują pokoje, to dobra opcja na początek). Jeśli masz problem z angielskim..to w UK to nie tak duży problem, jest tam mnóstwo polaków, praca przy sprzątaniu (np. w hotelu, to serio jest dobra opcja) nie wymaga bycia płynnym w mowie. Zarobisz trochę więcej, spłacisz resztę kredytu i jakoś się ułoży Jesteś młodą, piękną i inteligentną kobieta..nie dajmy się im Pozdrawiam
  2. Dzień dobry.Piszę, bo piszę, bo muszę się uzewnętrznić, gdzieś, gdziekolwiek.Jestem 27 letnią kobieta, a ze swoim partnerem (małżeństwem jesteśmy młodym, mamy półtora roku stażu) od około 6 lat. Na początku było cudownie, niczym w najlepszej bajce, był kochany, czuły, niebios by mi uchylił. Problemy zaczęły się po 2 latach związku, początkowo nie wielkie, małe kłótnie, krzyk, trochę za dużo emocji. Niemniej jednak wówczas nie czułam, że zaczyna tworzyć się nie jako trochę toksyczna relacja. Później przyszły oświadczyny, również niczym z bajki, koleżanki do dziś zazdroszczą mojemu partnerowi romantyzmu. W zasadzie od momentu zaręczyn zaczynało się coś psuć, partner oskarżał mnie o to, że wgl nie interesuje się ślubem i weselem (to prawda, byłam w to mało zaangażowana, bo impreza dla mas nigdy nie była w moim stylu). Przy całej atmosferze przygotowań usłyszałam pierwsze "wypier*dalaj" podczas mało znaczącej kłótni. Przeprosił, więc zbagatelizowałam temat. Kolejno zaczęło się coraz więcej kłótni, wyzwisk i chociaż miałam moment zawahania to wyszłam za niego za mąż. Pierwszy rok minął spokojnie, wzięliśmy kredyt, kupiliśmy mieszkanie (dodaje, że mieszkanie jest tylko moją własnością, partner jest co prawda współkredytobiorcą, ale mamy podpisaną intercyzę przedślubną). Chyba nie zauważałam wtedy, ze źle się czuje w tym związku, słysze codzień, że za mało oszczędzam, za dużo wydaje (wydaje około 200 zł miesięcznie na swoje małe wydatki, gdzie sama zarabiam powyżej średniej krajowej.) że jestem pi*zda i nic nie potrafię (pracuje w firmie IT dodatkowo trenuję gimnastykę artystyczną i jest to dla mnie dość istotne). Przyznaję, on zajmuje się wieloma rzeczami (remontem, wykończeniem mieszkania, gotuje nam obiady od czas do czasu, głównie on jeździ samochodem, robi zakupy), ale to nie powód do wyzwisk. Ostatnio obudził mnie o 3 w nocy i krzyczał, że jestem poj*ebana, że niczym sie nie interesuje i że mam wstać i czytać W TYM MOMENCIE opis eksploatowania mieszkania i zapisywać pytania bo nic nie wiem (dla nie znających tematu to była tylko "intrukcja obsługi" mieszkania) Że mu mnie żal, że się ze mną rozwiedzie, że nie potrafię nawet dobrze wyprasować mu koszul, że zostanę sama i z niczym sobie nie poradzę, że jestem chuj.owa...już mam dość tych wyzwisk, upokarzania mnie przy znajomych..nazywania debilem przy swojej rodzinie, fleją i nie ogarem. Każdy mój najmniejszy błąd jest rozdmuchiwany do ogromnej skali, za to on, nie popełnia błedów. Nie widzi ich zupełnie..nie widzi jak te słowa coraz bardziej mnie po prostu męczą (jestem z natury silną osobą, wiem, że to wszystko nie prawda, ale ile jeszcze będę tego słuchać..? a jeśli w końcu w uwierzę?). Kiedy cieszę sie z jakichś sukcesów w pracy, delegacji zagranicznych, ciekawych projektów jestem mieszana z błotem. Partner twierdzi, że interesują mnie jedynie moje sprawy i moje osiągnięcia, ale sam nigdy nie zapytał nawet "jak tam?" po kolejnej rozmowie o prace.. być może faktycznie nie jestem zaangażowana w tą relację, nie cieszy mnie wykańczanie mieszkania, nie cieszy mnie seks, nie cieszą mnie powroty do domu.. (ostatnio faktycznie wolę przebywać w pracy bo może podświadomie wiem, że tam jestem doceniana?). Kwestia seksu też jest dla mnie trudna.. nie potrafię się nim w ogóle cieszyć.. brakuje mi czułości. I z tym też jest problem, twierdzi, że nie jestem normalna, że jestem jak deska..jak "cnotka niewydymka".. już zastanawiałam się czy nie jestem aseksualna, ale wiem że potrafię czuć pociąg do innych mężczyzn.. ostatnio to zauważyłam i to mnie zastanowiło...wystarczy, że ktoś powie do mnie coś miłego, powie, że ładnie wyglądam, że jestem inteligentna.. i już coś we mnie klika. Myśle nad wieloma opcjami..zastanawiam się czy jest sens kontynuować tą relację.. nie wiem czy starczy mi sił i nie wiem jak wyglądają kwestie prawne dotyczące spraw mieszkania (jestem w stanie przepisać mieszkanie na niego w zamian za przejęcie/cesje mojej części kredytu).. na ten moment..jest mi ciężko podjąc decyzję, bo nie wiem kto tak naprawdę jest tutaj toksyczny..może ja..? Nie mam ochoty nawet naprawiać tego związku.. nie wiem zupełnie co zrobić..na razie czekam na wykończenie mieszkania..
×
×
  • Utwórz nowe...

Ważne informacje

Używając strony akceptuje się Warunki korzystania z serwisu, zwłaszcza wykorzystanie plików cookies.