Skocz do zawartości
  • PODCASTY.jpg

Emenems

Użytkownik
  • Zawartość

    1
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Wszystko napisane przez Emenems

  1. Witajcie mam 34 lata. Jestem mężczyzną. Czuję się bardzo samotny, ale muszę opisać trochę więcej aby uwidocznić dlaczego tak jest nie wiem czy to kwestia pecha jakiegoś czy coś zupełnie innego ale nie układa mi się życie uczuciowe. Wcale. Uważam też, że jestem zbyt uczuciowy i przez to cierpię. Za każdym razem jak poznam dziewczynę to chcąc nie chcąc idealizuję ją i stawiam na piedestale. To nie jest dobre ponieważ robię wówczas wszystko by się jej przypodobać. To błąd. Wiem, że to błąd, ale nie umiem tego zmienić bojąc się, że ta relacja skończy się tak szybko jak się zaczęła. Lata samotności odcisnęły na mnie piętno i jak jakaś fajna dziewczyna zwraca na mnie uwagę to czuję się jakbym Boga za nogi złapał. Dawniej zakochiwałem się w dziewczynach które nie chciały mnie bądź nie mogły ze mną być. Wystarczyły mi 3 spotkania z nowo poznaną dziewczyną i tworzyłem już w głowie jej wyidealizowany obraz. Potem dziewczyna ucinała znajomość a ja cierpiałem bo nakładłem sobie do głowy, że to ta jedyna. Tak się toczyło to do czas aż w pracy poznałem moją kobietę. Pierwszą. Miałem wtedy 28 lat, a ona 23. Byliśmy razem rok. Był to toksyczny związek. Ona miała borderline i osobowość narcystyczną. Częste kłótnie. Poniżała mnie słownie a potem zdradziła. Zostawiłem ją w końcu. Czułem się dobrze po tym rozstaniu. Zeszło ze mnie napięcie. Potem zacząłem chodzić na tzw. speed dates. Poznałem dwie dziewczyny, ale nie czułem tej iskry i urwałem znajomości. Chyba nie byłem gotowy jeszcze na jakiekolwiek relacje z kobietami. Minęło 5 lat i dochodzimy do teraźniejszości. Żyłem sobie w tej samotności cały czas, ale nie dokuczała mi aż tak. Miałem swoje pasje itp. Przypadkowo spotkałem na ulicy dziewczynę, która uśmiechała się do mnie. Bardzo mi się od razu spodobała. Zwróciła na mnie uwagę piękna dziewczyna, to dla mnie szansa - takie miałem myśli. Zainicjowałem kontakt. Spotkaliśmy się pierwszy raz na spacerze. Na drugi zaprosiła mnie do siebie. Był od razu seks. Potem kolejne spotkanie. Miało być kino, ale zostaliśmy u niej i znów seks. Wtedy pojawił się u mnie problem jakiego nie doświadczyłem wcześniej - podczas stosunku zanikła erekcja. Zestresowałem się. Byłem załamany. Przeprosiłem ją i powiedziałem, że to nie jest jej wina, a mój gorszy dzień. Powiedziała, że nic się nie stało, ale atmosfera była bardzo słaba. Siedziała smutna. Ja też się nakręcałem i lamentowałem i w końcu ona kazała mi iść do domu. Powiedziałem jej że bardzo mi na niej już zależy. Nie odezwała się wcale. Po dwóch dniach napisała, że nie roztaczam poczucie bezpieczeństwa tylko poległem z byle powodu i że nie było dla niej problemem to, że nie dokończyliśmy seksu, a mój lament. Powiedziała, że już się więcej nie spotkamy. No i jestem załamany bo bardzo się nakręciłem znów. Myślałem, że coś zmieni się w moim życiu. Klapa totalna. Nie umiem przestać o niej myśleć. Straciłem chęci do czegokolwiek. Na siłę spotykam się ze znajomymi, ale nie pomaga. Szybko się znów zaangażowałem a tak naprawdę wcale się nie znamy. Nie zmienia to faktu, ze cierpię. co mam ze sobą zrobić? jakie sugestie? dziękuję
×
×
  • Utwórz nowe...

Ważne informacje

Używając strony akceptuje się Warunki korzystania z serwisu, zwłaszcza wykorzystanie plików cookies.