Skocz do zawartości
  • PODCASTY.jpg

Malwinka79

Użytkownik
  • Zawartość

    4
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Wszystko napisane przez Malwinka79

  1. Dziękuję. Do pewnego czasu wydawało mi się, że żona teścia jest w porządku. Gdy nie miała własnych wnucząt miałyśmy przyzwoite relacje. Cieszyłam się, że kupili sobie dom, ucieszyło mnie to, że chcą sformalizować związek ( choć z drugiej strony uważam za ogromny nietakt, że teść poprosił swojego syna,aby był świadkiem na tym ślubie. Dla mojego męża małżeństwo jego rodziców było świętością, ale jak widać wiele spraw było przed nim ukrywane, stąd rozwód. Teść ma charakter dominujący, lubi często narzucać wolę. Wydaje mi się, że on nie rozumie tego, że w jego domu są jego zasady, w naszym - nasze i trudno mu jest się dostosować np. gdy proszę, aby uprzedzał o wizycie. Ja z kolei mam taki charakter, że mówię ludziom wprost, ale z szacunkiem. I powiedziałam dwukrotnie teściowi, że nie lubię niezapowiedzianych wizyt, bo mam 4 dzieci i plany różne każdego dnia. Ciężko mi odwoływać coś, gdy muszę wychodzić,a nagle teść stoi pod drzwiami. Ale on tego nie respektuje. A ja z kolei boję się znów poruszać ten temat, bo znam teścia na tyle, że wiem, że jednym uchem wpuści, drugim wypuści. Co do jego obecnej żony, teraz to właściwie mogę powiedzieć, że w pewien "niemy" sposób trzyma stronę teścia. Jest jego żoną i jest jej zwyczajnie na rękę, gdy teść odbierze z przedszkoli jej wnuki, zrobi zabawki ogrodowe dla jej dzieci, posiedzą w domu ze swoimi znajomymi, razem pójdą do lasu... Wszystko fajnie, tylko teść zapomniał o swoich wnuczętach. I to nie jest tak, że my zazdrościmy wnukom jego żony, że dziadek ma z nimi kontakt - niech ma i to jak najlepszy! Nam jest po prostu przykro, że czas leci, nasze dzieci dorastają i za paręnaście, parędziesiąt lat, gdy ich dziadka już nie będzie, nie będą miały żadnych wspomnień związanych z dziadkiem. To nas boli.
  2. Nie chciałabym wyrokować, ale ludzie zawsze szukają winy w kimś, gdy wydarzy się jakiś znaczący fakt. Pytanie jest takie: czy w Waszym związku nie pojawiły się zaniedbania, obojętność na rzeczy codzienne, brak zainteresowania z obu stron, czy nie ma problemów sprzed tego faktu, które nie zostały przepracowane po partnersku? Małżeństwo ewoluuje, jak wszystko. Do życia dochodzi więcej obowiązków, rutyna, mniej czasu na wspólne zajęcia czy chwile i w pewnym momencie zauważamy, że potrafimy żyć bez siebie, ale nie obok siebie. Jeśli w porę obie strony nie zadbają, nie będą na codzień pielęgnować relacji: szacunku, zrozumienia, wsparcia, miłości - prędzej czy później pojawi się uczucie zaniedbywania przez którąś ze stron. A to już mały krok od oddalenia. To cielesne oddalenie jest manifestacją. Gdy z drugiej strony nie ma od razu reakcji tj. wyjaśnienia, szczerej rozmowy o potrzebach itd. to sytuacja dalej rozwija się w złą stronę. Potrafimy już spać bez siebie, to będziemy potrafili żyć bez siebie. A w obecnych czasach ludzie nie szukają sposobu na wspólne uleczenie sytuacji. Szukają furtek. Wydaje mi się, że nie jest za późno. Wymaga to jednak szczerości, otwartej rozmowy, jasnego przekazu, co do potrzeb, wyrzucenia żalu i walki - nie odpuszczania sobie. Dziś niewielu walczyć potrafi, łatwiej jest złożyć broń. Powodzenia!
  3. Dzień dobry, mam problem. Dziadek moich dzieci - mój teść- nie buduje więzi z moimi dziećmi ( czworo wnucząt: 2x8 lat, 10 lat i 13 lat). Postaram się opisać sprawę. Teść rozwiódł się po 30 latach związku i ożenił się ponownie. Ma obecnie 63 lata. Mieszka ok. 10 km od nas. Wraz z nim mieszkają dzieci jego nowej żony - synowie, jeden z żoną i małymi dziećmi, drugi jest kawalerem. Teść odwiedza moje dzieci, gdy robię urodziny i jest z żoną zaproszony. Nie dzwoni do wnucząt, chyba, że w dniu ich urodzin lub po urodzinach, bo zapomniał. Nie spędzamy razem np. Świąt Bożego Narodzenia, bo on ma zawsze własne plany tj. albo spędza z domownikami, albo wyjeżdza do swojej teściowej. Teść nie zna zainteresowań moich dzieci, nie pyta ich o szkołę, naukę, fajny film czy książkę. Kiedy już u nas jest z żoną, nie idą rozmawiać z naszymi dziećmi, ale siadają przy stole i oczekują, że będę im towarzyszyć. Wyżej wymienione wizyty nie są wizytami do wnucząt, bo one przebywają wtedy w szkole. Wygląda to tak, że raz na 2 mce teść wpada do mnie bez zapowiedzi, nie uprzedza telefonem. Stawia mnie to w niezręcznej sytuacji. Ostatnio byłam w wannie, a jedno z dzieci ( syn akurat był chory) otworzył dziadkowi i jego żonie drzwi. Sądziłam, że teść poczeka, aż ubiorę się..., a on postał 2 minuty w przedpokoju, nawet nie zamienił z wnukiem słowa i ... wyszli. Odniosłam wrażenie, że poczuł się urażony, że nie otworzyłam mu drzwi, i że lotem rakiety nie wyskoczyłam z wanny. Teść, w mojej opinii zachowuje się w taki sposób, że oczekuje ode mnie, abym skakała z radości, gdy wpadnie raz na 2 mce bez zapowiedzi. Do dziecka zaś mówi, że da mu coś, gdy dziecko do niego przyjedzie. Nie ma mowy o tym, że podczas urodzin któregoś z moich dzieci dziadek z wnukiem "na boku" zamieni parę zdań. Nie zapyta nawet o świadectwa na koniec szkoły. Dzieci są " obok" niego, a nie przy nim. W urodziny dzieci wręcza im kopertę z pieniędzmi, nigdy nie zapyta ich czy mnie o ich zainteresowania.Nie ma też mowy o tym, aby przyjechał i poszedł z najmłodszymi na plac zabaw - 100 metrów od nas, do lasu, na ryby czy grzyby, choć z żoną bywają często. Nigdy nie pyta nas o wakacje, nie mówi o swoich planach, Inaczej wygląda sytuacja z wnukami jego obecnej żony, z którymi mieszka. Odbiera je z żoną z przedszkola, buduje dla nich na podwórku plac zabaw. Trzy lata temu na dzień dziecka kupił moim dzieciom dmuchany basen i powiedział, że nie da im, tylko wtedy gdy będą przyjeżdzać, będą mogły z niego korzystać. Moje dzieci skorzystały 2 razy, a zawsze gdy przyjeżdzaliśmy to z basenu korzystały już wnuki żony teścia. Nie odwiedzamy teścia często. Mąż pracuje codziennie oraz w co drugą sobotę od rana do 20. Ja nie mam prawa jazdy. Komunikacja jest bardzo słaba z miejscem zamieszkania dziadka. Gdy zdarzy się wolna sobota, zazwyczaj z mężem wybieramy się na zakupy z dziećmi, które co sezon potrzebują nowych ubrań, obuwia, rosną. Dzieci odrabiają lekcje, zaległości po okresach chorobowych, potrzebują często pomocy z mojej strony w wytłumaczeniu lekcji. W niedziele dzieci mają wolontariat, który lubią i który ja lubię, bo korzyści płyną i dla zwierząt i dla dzieci ( las, dotlenienie). Teść z kolei, wracając z pracy o godz 15 mija nasz dom. W soboty gości swoich przyjaciół, ciągle majsterkuje w domu, przy aucie, zajmuje się wnukami nowej żony, które nosi na rękach ( 4, 2,5 roku). Naszych dzieci nigdy nie nosił na rękach, chyba że do zdjęcia. Gdy jest u nas, teść chwali się tym, co zrobił na podwórku dla dzieci np. huśtawkę i zaraz dodaje, że jak przyjedziemy to dzieci będą mogły korzystać. Dodam uczciwie, że syn 13 l i córka 10 lat nie widzą atrakcji w huśtawce, wolą grę w piłkę, jazdę na wrotkach. Teść zamyka bramę na klucz, gdy przyjeżdzamy, a ponieważ dziadek z nimi nie rozmawia o nich, o ich zainteresowaniach, osiągnięciach itp. oni zwyczajnie nudzą się. Relacje mojego męża z teściem są dziwne. Od czasu rozwodu rodziców, mąż ( jedynak) uważa, że jego tata ma nową rodzinę, i dlatego jego stosunek do nas zmienił się. Teść nie informuje męża o swoim zdrowiu, o lekach które bierze, o jego szczepieniu na Covid dowiedział się mąż od znajomej teścia. Moim zdaniem nigdy nie mieli ciepłych relacji. Były to relacje budowane na drodze posłuszeństwa, bo teść zawsze, gdy mój mąż zrobił coś po swojemu, wyraził inny pogląd itp. zaczynał reagować " fochem". Mąż w ogóle był wychowywany tak, że lepiej nie mówić prawdy, aby nie urazić rodzica. Teść poprosił syna dzień przed ślubem, aby był świadkiem na jego ślubie. Mąż odmówił. Było to dla niego kłopotliwe, niezręczne. Ja jestem inaczej wychowana. Szanuję mamę, ale gdy mamy inne zdanie, pogląd itp. wyrażam swoją opinię i choć czasem nasza rozmowa jest emocjonalna, to nie wpływa to ani na miłość do mojej mamy, ani na szacunek do niej. Teściowej i jego nowej żonie zwróciłam kiedyś uwagę, gdy stali pod moim domem i nikt im nie otworzył ( nie było nas), aby uprzedzali wcześniej i umawiali się. Nie respektują mojej prośby. Teść do mnie też nie dzwoni. Zazwyczaj dzwoni jego żona. Gdy z jakiegoś powodu nie mogę odebrać od niej połączenia, teść " skarży " na mnie synowi. Mnie bardzo ta sytuacja przygnębia. Z jednej strony, nasze dzieci mają tylko jednego dziadka. Z drugiej strony uważam, że szantażowanie dziecka - jak przyjedziesz, to dostaniesz coś- jest niewłaściwe ze strony dziadka. Wygląda to tak, jakby dziadek potrzebował wizyty naszych dzieci, aby być docenionym za to, co zbudował, co zrobił w domu, aby mógł tym się pochwalić przed nimi. To nie działa w drugą stronę. Dziadek nie interesuje się tym, co dzieci osiągają. Podsumowując, chciałam zapytać o radę, czy powinnam robić coś na siłę, co uzdrowi relacje dziadka z wnukami? Zawsze uważałam, że to dorosły człowiek powinien dbać o więzi. Mam też obawy po pewnej sytuacji. Kiedyś, gdy byliśmy u teścia, mój syn podniósł jakiś kamyk, które miał w rękach wnuk żony teścia, a dziadek powiedział do mojego syna, żeby oddał to chłopcu, bo to było jego. Przy czym, chłopiec( chyba 2 letni wówczas) nie robił z tego powodu " krzyku:". Wyrzucił i pobiegł sobie. Stałam wtedy jak wmurowana w ziemię. Byłam zszokowana sytuacją, nic nie powiedziałam. A może powinnam? Kiedyś, gdy druga żona teścia nie miała wnucząt, teść powiedział mi, jego żona lubi moje dzieci, ale że nie wie, co będzie gdy jego żona będzie miała własne wnuki. Dla mnie oczywiste jest, że będzie je kochała najmocniej na świecie, tylko nie chciałam, aby moje dzieci traciły dziadka. Mój mąż powiedział mi, że cyt.: Ojciec gra przed żoną dobrego dziadka, dla wnucząt żony, żeby jej się przypodobać, bo mieszka u niej i z jej rodziną. Mówi też, że gdy on był dzieckiem to nie poświęcał mu również uwagi. Wszystko opierało się o bezwzględne posłuszeństwo i " focha" na wypadek, gdy mąż zrobił coś po swojemu. Obecnie mąż nie dzwoni do ojca, ojciec do syna ( 2 mce). Teść wrzuca na FB jakieś teksty o tym, że dzieciom potrzebny jest dziadek, że nie lubi ludzi dwulicowych itp., ale on widzi to tylko w tę stronę, że my będziemy wozić do niego dzieci, a to nie jest możliwe, bo syn jest w 8 klasie, ma bardzo dużo nauki, córka 4 klasa - zmiana organizacji po 3 klasie( nowa szkoła, wychowawca,przedmioty), 8 latki, córki na zmianę chorują, przez co muszę poświęcać im czas na nadrobienie zaległości. Nie mam nic przeciwko temu, aby dziadek w sobotę czy niedzielę po uprzednim umówieniu, zabrał dzieci na 2 godz na plac, do parku, lasu, kina itp., ale on nigdy tego nie zaproponował. Wpadał dowiedzieć się co słuchać, siadał przy stole i nawet nie zajrzał do naszych dzieci. Mam nadzieję, że jakoś nakreśliłam tło sytuacji. Proszę o poradę. Może to ja robię coś źle? Ps. Moja mama, starsza o 10 lat od teścia, zawsze dzwoni aby umówić się ze mną, pyta czy mam plany. Wpada raz na 2 tyg., czyta dzieciom, rozmawia, pyta o znajomych dzieci, o problemy klasowe, ogląda z nimi filmy, wyjaśnia, gdy pytają, pomaga w lekcjach, wychodzi na spacer, choć zdrowotnie ma lepsze i gorsze dni. Dziadek o swoich wnukach nie wie nic.
×
×
  • Utwórz nowe...

Ważne informacje

Używając strony akceptuje się Warunki korzystania z serwisu, zwłaszcza wykorzystanie plików cookies.