Skocz do zawartości
  • PODCASTY.jpg

Agig

Użytkownik
  • Zawartość

    1
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Wszystko napisane przez Agig

  1. Witajcie, jestem Aga i mam 30 lat. Moja historia zaczęła sie 5 lat temu kiedy to poznałam swojego byłego narzeczonego starszego o 5 lat. Połączyła nas pasja do podróżowania i poznawania swiata i innych ludzi. Szybko staliśmy sie parą. Jestem osobą otwartą i bezpośrednią, zawsze uśmiechnięta ale też pełna kompleksów i niepewności. Zawsze uważałam, że nigdy nie spotkam nikogo kto mnie pokocha i zawsze będę sama, bo niby dlaczego ktoś miałby kochać dziewczynę z nadwagą. On zmienił mój swiat i nabrałam dzięki niemu pewności siebie. Ale od początku gdzieś z tyłu głowy miałam obawy. On dopiero co skończył 5-letni związek z dziewczyną co miała już dziecko. Po dwóch latach miał jej dość ale bał się odejść i porzucić dziecko. Innym jego problemem jest syndrom DDA nad którym nie chce pracować. On pierwszy wyznał miłość, przedstawił mnie swojej rodzinie. Cały czas dopytywałam czy jest pewien czy nie za szybko, jeśli to nie to niech skończy to teraz a nie że bedzie męczył sie kolejnych 5 lat. Widziałam, że bał się mnie stracić, starał się i był cudowny. Z czasem różnice miedzy nami stawały się bardziej widoczne ale starałam się mu pomagać, walczyć o związek, zmieniać się dla niego. On ma nałogi a ja nie i cały czas czułam, że nie pasuje do niego bo razem nie palimy i nie siedzimy całą noc pijąc. Twierdził że właśnie chce dobrą dziewczyne, lepszą od niego, która mu pomoże w walce. Mamy różne charaktery ale przez to się uzupelnialiśmy. Jednak z czasem częściej pokazywał swoją frustrację, problemy z nerwami. Po 3 latach stwierdził, że nic nas nie łączy i nie wie czy mnie kocha ani co to jest miłość. Postanowiliśmy popracować nad związkiem chociaż ja byłam gotowa to zakończyć bo jeśli on sie męczy w związku to nie będę nikogo zmuszać aby mnie kochał. I zaczął się starać razem ze mną. Czas mijał a ja miałam wątpliwości co on czuje. Problemy z zaufaniem są u mnie spore zwłaszcza w tej chwili. Ale nagle się oświadczył, byłam w szoku wszystko przygotował wraz z projektem pierścionka. Uwierzyłam ze wie co czuje i czego chce i że mnie kocha. Kolejne dwa lata to huśtawka- raz cudowny czuły kocha a raz nerwowy warczy na mnie cokolwiek zrobię jest źle, nie zrobię też niedobrze. Zrzucałam to na stres w pracy albo na to, że to ja jestem niedoskonała i to moja wina. Starałam sie dogodzić, moje własne zdanie zaczęło zanikać, bo gdy je miałam to mu nie pasowało bo "się różnimy i dlatego się nie dogadujemy nic nas nie łączy", a jak robiłam tak żeby on był zadowolony to sie denerwował, że on o wszystkim musi decydować. Krótko mówiąc na stałe nie dało się mu dogodzić. Ciągłe takie wahania nastroju były męczące zwłaszcza, że nie miałam stabilizacji z pracą jeszcze. Ale wierzyłam ze jedno czego mogę być pewna to jego miłości. I teraz w weekend usłyszałam, że to koniec. Jesteśmy zbyt różni, nic nas nie łączy. Nigdy mnie nie kochał w 100%, to nie była miłość romantyczna. Było mu zbyt wygodnie stał się leniwy i zaczął się staczać, bał się podjąć decyzję więc miał myśli samobójcze... Czemu dzień wcześniej był szczęśliwy, pokazywał czułości, spotykał sie z moja rodziną- a bo przybierał maskę. Uwaza też, że powinnam mu dziękować, że mnie nie zdradził chociaż spotykał kobiety po rozmowie z którymi miał uczucie, że może to ta jedyna. On myli zauroczenie z miłością. Według niego w związku nie powinno sie starać i iść na kompromisy, wszystko powinno być łatwe i z adrenalinką jak w pierwszych dniach. Na drugi dzień natomiast mówi mi, że jednak mnie kochał i kochs ale nie jestem tą jedyną, chyba... bo w sumie to on nie wie, nie wie co to miłość, nie wie czy dobrze robi. Ale jak nie spróbuje to się nie przekona. Teraz chce być singlem, wyjechać za granicę, poszaleć, podupczyć na lewo i prawo i na starość mieć jakieś wspomnienia a nie wspomnienia ze związku. A jak nie spotka dobrej dziewczyny co go pokocha ze wszystkimi wadami jak ja to wróci i spróbuje znowu. Myśli, że w ten sposób rzuci nałogi i rozwiąże swoje problemy ale znając jego słomiany zapał długo może to nie potrwać. Uważa że miłość czuł jedynie będąc w zwiazku z pierwszą dziewczyną ktora go wykorzystywała, źle traktowała on ją zdradził ona go porzuciła. Cały ich zwiazek był w pełni toksyczny. Najbardziej bolesne nie jest samo rozstanie bo już też zaczelo mnie to męczyć a i on zaczął mnie ciągnąć w dół. Ale bolesna jest świadomość, że 5 lat było niczym dla niego, że mnie nie kochał..to po co były te oświadczyny?! Czy faktycznie mógł coś czuć czy tylko udawał i kłamał? Nie wiem co złego w życiu zrobiłam, że dostaję tak po tyłku. Teraz mam tylko poczucie że nikomu nie mogę ufać i nie zasługuję na miłość pomimo ze jedyne czego chcę to jak każdy - kochać i być kochaną. Jak odzyskać nadzieję na lepsze jutro, jak wrócić do życia, jak uwierzyć że zasługuje się na miłość? Jak pozbyć sie myśli, że zmarnowałam 5 lat na nic a teraz mam 30 i nic mnie już nie czeka?
×
×
  • Utwórz nowe...

Ważne informacje

Używając strony akceptuje się Warunki korzystania z serwisu, zwłaszcza wykorzystanie plików cookies.