Skocz do zawartości
  • PODCASTY.jpg

Pank

Użytkownik
  • Zawartość

    2
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Pank's Achievements

Początkujący forumowicz

Początkujący forumowicz (1/14)

  • Twórca Konwersacji

Recent Badges

0

Reputacja

  1. Witam. Mam 32 lata. Choruję na depresję od kilkunastu lat. Leczę się psychiatrycznie i chodzę do psychologa/terapeuty od kilku lat. Po traumatycznym dla mnie wydarzeniu, od dwóch lat próbuję się usamodzielnić, kupić mieszkanie i wyprowadzić się od rodziców. Zadanie to jest dla mnie trudne, ponieważ cierpię na prokrastynację. Mam zaburzenia lękowe, więc kupno próby szukania mieszkania kończą się fiaskiem. Ponad pół roku temu miałem na oku fajne mieszkanie. Oczywiście nie potrafiłem podjąć decyzji, ponieważ pojawiały mi się lęki związane z okolicą. Później kiedy mieszkanie zostało sprzedane, moja sytuacja psychiczną znacznie uległa pogorszeniu, przez odwrócenie sytuacji i poczuciu żalu, wyrzutów sumienia. Poczucie straty, itd. W między czasie oglądałem inne mieszkania, ale zawsze coś mi nie pasowało. W tym tygodniu znalazłem kolejne mieszkanie, które spełniało większość moich oczekiwań z wyjątkiem jednego. Za blisko rodziców. Wystarczy się wychylić z okna i widać blok i okno tego mieszkania. Poszedłem obejrzeć. Samo mieszkanie super. Ale ta bliskość... Czułem lęk, że za blisko rodziców, że nie po to chcę się wyprowadzić od rodziców, żeby mieszkać 300 metrów dalej. Odpowiedź sprzedajacemu miałem dać pod koniec tygodnia. Oczywiście z moja prokrastynacją było to dla mnie nie możliwe. Jak zwykle cząłem projektować w myślach, analizować wszystkie za i przeciw. (Mam tak za każdym razem, gdy muszę podjąć jakąś decyzję. To jest nie do wytrzymania.) Wiadomo, że teraz sytuacja na rynku nieruchomościami jest kiepsko, nie ma mieszkań, a jak jakieś się trafi to szybko znika. Po dwóch dniach coraz bardziej byłem przychylny decyzji na tak, bo mieszkanie dla mnie idealne. Dzisiaj zadzwoniłem do sprzedającego i okazało się, że mieszkanie zostało sprzedane. Zaczął się dramat. Sytuacja analogiczna do tej sprzed ponad pół roku. Zacząłem odczuwać Żal, poczucie straty. Winię siebie za to, że nie zdecydowałem się na kupno. Wiedziałem, że dziś jest ciężko i mieszkania szybko idą. Teraz czuję lęk, że taka okazja się już nie trafi. To było moje mieszkanie, tak czuję. Nie potrafię sobie tego wybaczyć. Leżę cały czas w domu, nie potrafię nigdzie wyjść. Dlaczego przed podjęciem decyzji, czuję lęk, wymyślam sobie argumenty przeciw, które jeszcze bardziej wzbudzają u mnie lęk. Natomiast kiedy tracę coś co mogło być przepustką do normalnego życia, sytuacja się odwraca i czuję ogromny Żal, poczucie smutku straty i to do takiego stopnia, że zadręczam się myślami, co by było gdyby. Dopiero po fakcie dostrzegam co straciłem. Teraz czuję, że taka okazja się nie trafi. Mam już dosyć poszukiwań, mam już dosyć mieszkania z rodzicami, mam już dosyć swojego życia, bo to nie jest życie tylko. Nie ma dnia abym nie odczuwał jakich kolwiek lęków. Nie potrafię normalnie funkcjonować, stoję w miejscu. Jak mam się usamodzielnić, już nie mówię o poznaniu partnerki i założeniu rodziny. (Chociaż w tym wieku zaczynam w to wątpić.) Jak mam to zrobić skoro poepłaniam te same błędy. Jestem już sfrustrowany. Teraz mam poczucie, że moje plany legły w gruzach, już nigdy nie będę na swoim, już nigdy się nie ożenię, bo jak tu przyprowadzać kobietę do mu, w którym mieszkają rodzice? Zero prywatności, zero intymności. Nam 32 lata, a nie mogę poczuć się jak mężczyzna i mieć swoje życie. Nie mogę przez to, że choruję na depresję, na prokrastynację, na lęki... Już nie mam siły. Już nie wytrzmam kolejnej jesieni. Chcę już się usamodzielnić, wyprowadzić się do nowego mieszkania, nawet jeśli miałbym być resztę życia sam (na co się zapowiada). Chcę poczuć, że wreszcie żyję, tu i teraz. Już nie chcę czekać. Niestety to już koniec jestem przekonany, że taka okazja się już nie trafi. Czuję się podle. Mam wstręt do siebie. Nic mnie nie cieszy, nic nie sprawia przyjemności. Żyję z dnia na dzień, nie wiem na jak długo, bo już nie mam psychicznie sił. Nie mam przyjaciół Kiedyś miałem dziewczynę, ale postanowiła ale mnie odejść. Bardzo to przeżyłem, ale to już temat na inną rozmowę. Czuję lęk, zazdrość, że inni w mim wieku mają rodziny, a ja? Ja jestem czarnej d...e. Moje życie to pasmo porażek. Temat z mieszkaniem to tylko przykład, bo takich sytuacji jest wiele, non stop. Nie umiem sobie tego mieszkania wybaczyć. Chodzę to terapeuty, ale nie czuję poprawy. Jestem osobą wierzącą i tylko wiara powstrzymuje mnie przed zakończeniem. Jednak obawiam się, że kiedyś wiara, to może okazać się za mało.
  2. Witam. Mam 32 lata. Choruję na depresję od kilkunastu lat. Leczę się psychiatrycznie i chodzę do psychologa/terapeuty od kilku lat. Po traumatycznym dla mnie wydarzeniu, od dwóch lat próbuję się usamodzielnić, kupić mieszkanie i wyprowadzić się od rodziców. Zadanie to jest dla mnie trudne, ponieważ cierpię na prokrastynację. Mam zaburzenia lękowe, więc kupno próby szukania mieszkania kończą się fiaskiem. Ponad pół roku temu miałem na oku fajne mieszkanie. Oczywiście nie potrafiłem podjąć decyzji, ponieważ pojawiały mi się lęki związane z okolicą. Później kiedy mieszkanie zostało sprzedane, moja sytuacja psychiczną znacznie uległa pogorszeniu, przez odwrócenie sytuacji i poczuciu żalu, wyrzutów sumienia. Poczucie straty, itd. W między czasie oglądałem inne mieszkania, ale zawsze coś mi nie pasowało. W tym tygodniu znalazłem kolejne mieszkanie, które spełniało większość moich oczekiwań z wyjątkiem jednego. Za blisko rodziców. Wystarczy się wychylić z okna i widać blok i okno tego mieszkania. Poszedłem obejrzeć. Samo mieszkanie super. Ale ta bliskość... Czułem lęk, że za blisko rodziców, że nie po to chcę się wyprowadzić od rodziców, żeby mieszkać 300 metrów dalej. Odpowiedź sprzedajacemu miałem dać pod koniec tygodnia. Oczywiście z moja prokrastynacją było to dla mnie nie możliwe. Jak zwykle cząłem projektować w myślach, analizować wszystkie za i przeciw. (Mam tak za każdym razem, gdy muszę podjąć jakąś decyzję. To jest nie do wytrzymania.) Wiadomo, że teraz sytuacja na rynku nieruchomościami jest kiepsko, nie ma mieszkań, a jak jakieś się trafi to szybko znika. Po dwóch dniach coraz bardziej byłem przychylny decyzji na tak, bo mieszkanie dla mnie idealne. Dzisiaj zadzwoniłem do sprzedającego i okazało się, że mieszkanie zostało sprzedane. Zaczął się dramat. Sytuacja analogiczna do tej sprzed ponad pół roku. Zacząłem odczuwać Żal, poczucie straty. Winię siebie za to, że nie zdecydowałem się na kupno. Wiedziałem, że dziś jest ciężko i mieszkania szybko idą. Teraz czuję lęk, że taka okazja się już nie trafi. To było moje mieszkanie, tak czuję. Nie potrafię sobie tego wybaczyć. Leżę cały czas w domu, nie potrafię nigdzie wyjść. Dlaczego przed podjęciem decyzji, czuję lęk, wymyślam sobie argumenty przeciw, które jeszcze bardziej wzbudzają u mnie lęk. Natomiast kiedy tracę coś co mogło być przepustką do normalnego życia, sytuacja się odwraca i czuję ogromny Żal, poczucie smutku straty i to do takiego stopnia, że zadręczam się myślami, co by było gdyby. Dopiero po fakcie dostrzegam co straciłem. Teraz czuję, że taka okazja się nie trafi. Mam już dosyć poszukiwań, mam już dosyć mieszkania z rodzicami, mam już dosyć swojego życia, bo to nie jest życie tylko. Nie ma dnia abym nie odczuwał jakich kolwiek lęków. Nie potrafię normalnie funkcjonować, stoję w miejscu. Jak mam się usamodzielnić, już nie mówię o poznaniu partnerki i założeniu rodziny. (Chociaż w tym wieku zaczynam w to wątpić.) Jak mam to zrobić skoro poepłaniam te same błędy. Jestem już sfrustrowany. Teraz mam poczucie, że moje plany legły w gruzach, już nigdy nie będę na swoim, już nigdy się nie ożenię, bo jak tu przyprowadzać kobietę do mu, w którym mieszkają rodzice? Zero prywatności, zero intymności. Nam 32 lata, a nie mogę poczuć się jak mężczyzna i mieć swoje życie. Nie mogę przez to, że choruję na depresję, na prokrastynację, na lęki... Już nie mam siły. Już nie wytrzmam kolejnej jesieni. Chcę już się usamodzielnić, wyprowadzić się do nowego mieszkania, nawet jeśli miałbym być resztę życia sam (na co się zapowiada). Chcę poczuć, że wreszcie żyję, tu i teraz. Już nie chcę czekać. Niestety to już koniec jestem przekonany, że taka okazja się już nie trafi. Czuję się podle. Mam wstręt do siebie. Nic mnie nie cieszy, nic nie sprawia przyjemności. Żyję z dnia na dzień, nie wiem na jak długo, bo już nie mam psychicznie sił. Nie mam przyjaciół Kiedyś miałem dziewczynę, ale postanowiła ale mnie odejść. Bardzo to przeżyłem, ale to już temat na inną rozmowę. Czuję lęk, zazdrość, że inni w mim wieku mają rodziny, a ja? Ja jestem czarnej d...e. Moje życie to pasmo porażek. Temat z mieszkaniem to tylko przykład, bo takich sytuacji jest wiele, non stop. Nie umiem sobie tego mieszkania wybaczyć. Chodzę to terapeuty, ale nie czuję poprawy. Jestem osobą wierzącą i tylko wiara powstrzymuje mnie przed zakończeniem. Jednak obawiam się, że kiedyś wiara, to może okazać się za mało.
×
×
  • Utwórz nowe...

Ważne informacje

Używając strony akceptuje się Warunki korzystania z serwisu, zwłaszcza wykorzystanie plików cookies.