Skocz do zawartości
  • PODCASTY.jpg

Zagubiona_istota

Użytkownik
  • Zawartość

    1
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Wszystko napisane przez Zagubiona_istota

  1. Witam. Potrzebuje pomocy, nie porady,. Mam 26 lat. Jestem matka dwuletniej wspanialej Ksiezniczki. To wlasnie ona, a raczej milosc do niej trzyma mnie przy zyciu. Od kilku miesiecy nie radze sobie z wlasnymi myslami. jest ich tyle w mojej glowie, ze nie potrafie sie chocby na jednej konkretnie skupic. Zawalilam swoje zycie doszczetnie. Od samego poczatku nie mialam latwo. Wychowana przez matke i babcie. Nie mam prawa narzekac na dzecinstwo, pomimo srogiego rygoru ze strony babci i braku ojca. Rodzice sie nie dogadywali i rozstali nim zaczelam cokolwiek rozumiec. I tak dorastalam z przedstawionym mi najgorszym obrazem ojca. Gdy w wieku 17 lat zaczelam z nim rozmawiac, po pierwszej samodzielnej wizycie u niego uslyszalam od matki, ze wbilam jej noz w plecy. Przeszlam okres ''buntowniczy'' raczej bezproblemowo. Zawsze chcialam byc idealna, zeby mama nigdy nie musiala sie za mnie wstydzic. Jako dziecko mialam cudownego przyjaciela, niestety, gdy musial sie wyprowadzic wszystko pryslo. Przyjezdzal, ale mial juz kolegow, a ja nigdy nie potrafilam znalezc sobie prawdziwej przyjaciolki, ktora by mnie rozumiala. Mialam cudowne kolezanki, ale zawsze tylko na pewien okres. Koniec szkoly drogi sie rozchodzily i tak za kazdym razem. W mojej rodzinie nigdy nikt nie liczyl sie z moim zdaniem. Moja matka, choc w przeszlosci skrzywdzona dawala mi ile mogla, i choc dla innych miala zlote serce to nie dla mnie. Chciala dla mnie jak najlepiej. nie wyszlo. Poznalam chlopaka. Walczyl o mnie, interesowal sie. Poczulam, ze to ten jedyny. Rzucialm dla niego studia i wyjechalam za nim za granice. Widzialam jaki jest, ze lubi wypic, zajarac. nie przeszkadzalo mi to. Jako wychowana w glebokiej wierze, wierzylam ze sie zmieni, ze wyrosnie, ze mi sie uda go zmienic. Minelo 6 lat odkad jestesmy razem. nie wyrosl. Nie pomagaly kolejne wszywki, rozmowy. Rozstalismy sie na chwile. Bylo mi ciezko. rodzina obiecala pomoc, a w zamian czulam sie bardziej samotna niz wczesniej. On twierdzil, ze slucham innych, to on sie odezwal kiedy potrzebowalam kontaktu. Obiecywal ze bedzie inaczej. Uwierzylam, bo tesknilam, bo chcialam wierzyc. Bylo dobrze do momentu, gdy znowu sie napil. Uderzyl mnie. Kolejny raz wybaczlam. Choc nie powinnam.. Po jakims czasie przyszla na swiat nasza corka. Byl szczesliwy. Ale nie ja.. nie dlatego ze pojawilo sie dziecko bo moja corka jest najlepszym darem od losu. Tylko dlatego ze nie bylo przy mnie najwazniejszej mi osoby, matki.. On pojawil sie w szpitalu raz. Pepkowe z kolegami bylo wazniejsze.. Nasze zycie to przyslowiowa sinusoida. Raz pod gorke, a raz z.. Problem w tym, ze bedac na gorce nie zauwazylam urwiska. Spadlam na dno.. Robilam wszystko, aby byl szczesliwy. Aby bylo dobrze miedzy nami. Nie mam juz sily przepraszac, za rzeczy, ktorych nie zrobilam. A tak to wyglada. on sie napije, wyzywa, poniza, a ja przepraszam.. Nie mam prawa miec znajomych plci meskiej. Glupi buziak na przywitanie w polik z jego znajomym jest tematem prowadzacym do kolejnej klotni. Czuje, ze traktuje mnie jako swoja zdobycz. Nie ma wgl szacunku do kobiet, a zwlaszcza do matki. I moje pytanie, jakie sobie ciagle zadaje: Gdzie popelniam blad? Nie umiem sie klocic.. Zawsze robimy co on chce. Chcialam go zmienic, a wychodzi na to ze ja jestm kims zupelnie innym. Wiem to glupie, sama potrafie innym doradzic, bo gdybym uslyszala moja historie z innych ust to bym powiedziala wez dziecko i uciekaj, ale sobie nie potrafie powiedziec DOSC.
×
×
  • Utwórz nowe...

Ważne informacje

Używając strony akceptuje się Warunki korzystania z serwisu, zwłaszcza wykorzystanie plików cookies.