Skocz do zawartości
  • PODCASTY.jpg

LukaszK

Użytkownik
  • Zawartość

    1
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Wszystko napisane przez LukaszK

  1. Dzień dobry. Mam 35 lat, żonę od 10 lat i trójkę dzieci: 8 lat, 6 lat, i 3 lata. Piszę tutaj, gdyż byłem już u psychologa, a właściwie dwóch. Nie mogę się jednak przełamać, żeby zacząć działać. Zacząłem się zastanawiać, czy nie chodzę tam, po to, aby zostać wysłuchanym i tyle. Mój problem: nie wiem co zrobić ze swoim życiem, jak je sobie ułożyć, w którą stronę pójść? Problem niby prozaiczny, może „wydumany”, jednakże nie jestem dzieckiem, które snuje rozważania filozoficzne. Jeżeli ktoś zechce poświęcić chwilę, żeby przeczytać, okaże się, że sytuacja nie jest prosta i z góry dziękuję za oddany mi czas. 1. Dzieciństwo Dzieciństwo minęło mi pozornie szczęśliwie. Niczego mi nie brakowało, a rodzice robili co mogli, żebym miał łatwiej niż oni. Mieszkam w mieście do 150 000 mieszkańców, więc nie chodzi też o „ciężką pracę na wsi” itp. ( nie obrażając nikogo z terenów wiejskich). Tutaj pojawia się pierwszy problem. Miałem wszystko dane, podane, posprzątane, ugotowane itd. Nie musiałem nic robić. Do 7 klasy szkoły podstawowej rodzice pilnowali czy wszystko odrobione, nauczone. We wcześniejszych klasach jakieś rysunki, prace techniczne itd. były robione przez mamę za mnie. W klasie 8 zaczęły się złe oceny, gdyż zawsze wszystko było robione za mnie a nagle zostałem rzucony na głęboką wodę, bez żadnych umiejętności. Naturalnie zaczęło się, że jestem nieukiem, bezmózgowcem itd. Nacisk na naukę kładziony był bardzo. Nie to, żebym miał mieć „6” ale co najmniej „4” i ciągłe „ucz się!” brzmi mi w głowie do dzisiaj. Może to mieć związek z ciężkim, bardzo biednym wiejskim dzieciństwem ojca (urodzony w 1952, w tym roku zmarł). Pomimo swojego buntu (ciągnięcie do złego towarzystwa, wyskoki alkoholowe, papierosy) zostałem za uszy przeciągnięty za uszy przez podstawówkę, liceum (tony korepetycji – rodzice robili co mogli). Studia wybrane za mnie (chciałem na psychologię, ale naturalnie nie zdałem żadnych egzaminów wstępnych), poszedłem na prawo – jak ojciec ( podobno chciał zrobić doktorat i/lub być prawnikiem). Zrobiłem doktorat – napisany przez ojca. Wszelkie wybory życiowe były właściwie podejmowane przez rodziców, ja nigdy nie dorosłem. Np. przy budowie drugiego domu zapytano mnie czy chcę mieszkać razem z nimi czy oddzielnie? Oczywiście, że razem, bo przecież nie chce ich obrazić. Co prawda dom podzielony na pół i teraz mieszkam w nim z moją rodziną. 2. Rodzina W pewnym okresie rodzice chyba naciskali, sam nie potrafię teraz powiedzieć, żeby mieć dziewczynę. Szukałem w internecie, gdyż nie znałem tony znajomych i ich koleżanek (wina rodziców – nie chodziłem na imprezy, wracałem do domu o określonej godzinie, zawsze musieli wiedzieć, gdzie jestem). Ciężko uwierzyć, ale ojciec też pisał i szukał. Te, które ja na żywo poznawałem w moim mieście były zawsze co najmniej w połowie „ z ciemnej gwiazdy”. W końcu poznałem swoją żonę. Tutaj kolejny temat – ona nie była dla mnie i nie wiem co ona we mnie widziała. Nie był z mojego miasta i widywaliśmy się w weekendy. Jak można się dobrze poznać? Najlepsze jest to, że po ok 9 miesiącach zaręczyny i po roku ślub. Padnie pewnie jak to? Rodzice nie zmuszali, ja jakby autonomicznie podejmowałem decyzje, ale raczej byłem sterowany podświadomie, coś jakby kolej rzeczy – dziewczyna, zaręczyny, ślub. Jakieś romantyczne emocje na pewno mną kierowały, ale dziewczyna bardzo mnie nie pociągała. Najwyraźniej „chemia” na jakiś czas przesłoniła mi oczy. Po ślubie, przy wspólnym mieszkaniu zaczęły wychodzić różnice na każdym polu: pop kultury, charakteru, usposobienia, poglądów, wiary, a nawet seksualności. Jednym słowem: „wymień co chcesz”. Ciągłe spory, kłótnie, niedomówienia. Żona wyobrażała sobie, że będę bardzo pomagał przy sprzątaniu, zajmowaniu się dziećmi itd. jak jej tata – a tu klops. Dzieci? Stereotypowe, u niej bardzo katolickie (u mnie przeciwnie) wychowanie. Przed ślubem nie zamieszkalibyśmy ze sobą jak już można się domyślić – u niej rodzina, a u mnie też jakaś moralność czy wychowanie, nie wiem jak to określić. Współżycie po ślubie – uszanowałem jej decyzję – jeden z większych życiowych błędów. Obecnie nie istnieje, a od jak dawna to nie pamiętam, tak jak żadnej czułości emocjonalnej czy fizycznej – mojej w stosunku do niej na pewno. O żonie myślę tak, że raczej się nie odzywam żeby nie było sporów, czy docinków od niej. Jest co prawda styrana dzieciakami i sporym domem, który sprząta, ale to ona chciała trójkę (w ostatnie mnie wrobiła), a teraz nie ogarnia. 3. Życie na linii ja – żona – moi rodzice (rodzic). Byli - a teraz mama - jest bardzo pomocna. Robi zakupy itd. Pomoże we wszystkim. Kiedyś nawet prasowała i przyniosła do naszej garderoby, czy położyła gdzie na brzegu naszej części pranie, to afera – wchodzenie w nasze życie z butami. Słowa typu powinniście dla mnie to zwykłe słowa i rada (i tak jest), a dla niej płachta na byka. Wszechobecna chęć niepodzielnego panowania nad dziećmi – tym co mówią, jak mówią, co jedzą, co robią itd. nie ma normalnej relacji, np. babcia z doskoku bierze gdzie któreś dziecko na zakupy czy cokolwiek. Kiedyś w ogólne nie było mowy. Dzisiaj jest odrobinę lepiej, to moja mam mówi co się stało, że żona pozwala? Najchętniej widziałaby oddzielny dom. Oczywiście jej rodzice są super. Mówienie im różnych rzeczy prosto w twarz i używanie zwrotów „nie życzę sobie” uważa za szczerość i pozytywna cechę. Kiedy mój tata żył nazwał pierwszą córkę, gdy była malutka kaczuszką czy jakoś tak to często reakcją było nie życzę sobie żeby tata tak mówił. Wystarczyła w jej przekonaniu nie taka odzywka. Ja jestem pomiędzy tym wszystkim. Kiedyś mediowałem między nimi żyjąc w nieustannym stresie co będzie jak przyjadę do domu? Jakaś afera czy nie? Cały czas czuję się dzieckiem dzieci są dla mnie chyba konkurencją i żałuję, nie mogę robić tego co chcę, tylko cały dzień ganiam za najmłodszym i pilnuję żeby sobie nie zrobił krzywdy. Wieczorami zajadam „życie”. Psycholog uświadomił mi, że jestem sterowany i uzależniony od rodziców i to pomogło trochę opanować ciągły wewnętrzny niepokój związany z sytuacją w domu ale dalej do dzisiaj gdy została sama mama to się ciągnie. Wczoraj żona sama jadła kolację bo ja nie byłem głodny czy coś robiłem. Mamy działkę nad jeziorem, to mam pyta czy byśmy na dzień dwa czy ile chce z dziećmi nie przyjechali – głównie dla nich. Reakcja żony jest oczywista – nie chce się jej pakować dzieci. Do jej rodziców 100 km dalej, na weekend nie ma żadnego problemu z wyjazdem. Utarczki o najróżniejsze, najdrobniejsze rzeczy. 3. Alkohol Od 8 klasy, z przerwą, później o 3 liceum do końca studiów i ileś lat małżeństwa było ostro. Tzn. w domu z rodziną już nie tak ale ostatecznie masakrycznego rozpędu nabrało to kilka miesięcy przed odejściem mojego taty. Później okazało się to buntem przeciw sterowaniu i od kiedy jego nie ma ja już nie piję. Powodem był też ten konflikt żony z rodzicami i konflikty moje z nią. 4. Firma Ojciec zostawił sporą firmę, do której mnie nie szkolił, bo mówił, że ja nigdy nie chciałem i się nie angażowałem. Jak „mentalne dziecko” miało się angażować? Przez wiele lat był komputer i piwo. Jakoś sobie radzę, zespół pomaga bo jest z firma związany, ale są już od choroby nowotworowej ojca plany sprzedaży. Póki wszystko idzie jest dobrze ale dalej to nie jestem na tyle wdrożony. Nie wiem co robić. Podsumowując: 1. nie ogarniam firmy 2. Snuję się całe dnie niby coś tam w domu robiąc i funkcjonując, ale całe dnie w mojej głowie kołaczą się myśli, że „mogło być inaczej”, „gdyby żona była inna”, „gdyby tyle dzieci nie było”, „gdybym był sam to bym mógł wszystko i byłoby mi lepiej” itd. Takie chodzenie z głową w chmurach, a nie życie. 3. Ostatnio byłem sam tydzień bo żona z dziećmi wyjechała i nie miałem co robić, ale jak tylko wrócili w ciągu chwili wszystko powróciło. 4. Rozwód kiepsko bo alimenty. 5. Kiełkuje mi w głowie myśl o życiu własnym życiem i olanie żony lub żony i dzieci, ale chyba nie potrafię. 6. Byłem u psychologa, i fajnie pogadać a potem nie podejmuję żadnych działań. 7. Sytuacja wydaje się bez wyjścia i nie wiem co robić.
×
×
  • Utwórz nowe...

Ważne informacje

Używając strony akceptuje się Warunki korzystania z serwisu, zwłaszcza wykorzystanie plików cookies.