Witam, mam 29lat i jestem mamą cudownej 2'5latki. Pół roku po narodzinach córki zakończyłam toksyczny związek z jej ojcem. Dopiero po narodzinach dziecka przejrzałam na oczy w co się wpakowałam. On pracuje za granicą ja jestem w Polsce.Codzienne kłótnie, brak normalnych rozmów, wybuchy partnera bez powodu. Podejrzewałam go o zażywanie narkotyków( alkohol był codziennością) ale ciągle wmawial mi że wymyślam, wmawiam to sobie bo ktoś mi czegoś naopowiadal -awantura nieunikniona. kłamstwa i obiecanki. Zachowanie od radości po płacz. Miałam wrażenie że ze mną jest coś nie tak, że to przeze mnie się tak zachowuje. Uwolniłam się. I zaczęło się. Wyzwiska. Straszenie że zabierze mi dziecko bo nie mam własnego domu, a on pracuje za granicą i ma pieniądze. Przestał wysyłać pieniądze bo chciał mnie ukarać i pokazać że bez niego(jego pieniędzy) nie poradzę sobie. Tak się nie stało. Złożyłam wniosek o alimenty i ograniczenie praw. Przystał na to nie bronił się. Córką nigdy się nie zajmował. Zawsze musiał wyjść na chwilę.15min zabawy i juz go nie ma .głód? pierwszy on musiał zjeść. Przed świętami ukradł dziecku pieniądze ze skarbonki ponieważ nie miał na papierosy co było priorytetem, ukradł jeszcze kilka rzeczy i sprzedał. Awantura przy dziecku. Podcinanie sobie żył, obrażanie się to tylko kilka jego atrakcji. Wtedy byłam silna i pewna tego co robię. Chciałam uwolnić siebie i dziecko od niego. Wiedziałam ze zabieram dziecku ojca ale nie potrafiłam już z nim żyć. Teraz po roku od tych sytuacji przyjeżdża w odwiedziny do córki. Jestem totalnie w rozsypce. Nic mi się nie chce. Z nikim nie chce rozmawiać. Wydaje mi się ze jestem zazdrosna o to ze ona idzie do niego i go przytula mimo ze go przy niej nie ma. Wiem ze ona potrzebuje matki jak i ojca ale jest mi ciężko. Nie wiem jak mam postępować. Jestem zła na córkę nie potrafię się cieszyć z tego ze ona jest radosna z jego powodu. Co mam robić? Walczę wewnętrznie.