Witam,
bardzo prosze o porade bo jestem bardzo zmartwiona.mieszkam za granicą, moj partner jest niemcem, jest chory na stwardnienie rozsiane o czym wiedzialam od początku ale dzięki dobrym lekom choroba od wielu lat sie nie rozwija a on prowadzi normalne zycie. Gdy sie poznalismy wydawalo mi sie, ze jest od dojrzalym męzczyzna, mowil od poczatku ze pragnie miec rodzine i dziecko. Oboje mielismy po 35 lat. Po 4 miesiacach znajomosci bylam w ciązy. Teraz mamy 15 miesięcznego synka i na początku bylismy bardzo szczęsliwi. 2 miesiace temu bańka pękla, ukochany powiedzial mi, ze mnie nie kocha. Od jakiegos czasu juz mnie nie calowal, nie przytualal i nie spaliśmy razem. Myslalam, ze to chwilowe, tłumaczył sie wpierw zmęczeniem az końcu powiedzial, ze mnie nie kocha. Bardzo plakalam. Fakt, Ze po urodzeniu synka mielismy malo czasu dla siebie, duzo wtrącaja sie jego rodzice w sprawy wychowawcze i w nasze, przez co ja sie od nich odsunelam i powiedzialam partnerowi, ze nie podzielam ich pogladow lub nie podobaja mi sie. On sie obrazal i ciągle przyznawal racje matce. Jego matka jest bardzo negatywna osobą, ale on tego nie zauwaza. Partner teraz mowi, ze chce sie rozstac i chce brac synka 50% czasu do siebie. Ja z tego wszystkiego mysle nad powrotem do rodzinnego domu. Martwie sie o przyszlosc dziecka, nie takie zycie dla niego chcialam. Chcialabym, zeby partner kochal mnie jak wczesniej ale on mowi, ze to juz minelo. Jego postawa jest barzdzo nie dojrzala, boje sie, ze skrzywdzimy dziecko. Zastanawialam sie, czy mogli zmienić tak nagle swoje odczucia do mnie przez pryzmat choroby??