Skocz do zawartości
  • PODCASTY.jpg

athine

Użytkownik
  • Zawartość

    1
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Wszystko napisane przez athine

  1. Nazywam się Aga i mam 25 lat. Czuję się zagubiona i bardzo chciałabym porozmawiać z kimś o tym jak się czuję i co mogę zrobić, żeby wyjść z tego dołka, który sama sobie wykopałam. Zacznijmy od początku: Od sześciu lat mieszkam w Anglii. Podoba mi się ten kraj, dotychczas podobało mi się jak żyję i jak się tutaj czuję. Od pięciu lat jestem w związku z Anglikiem. Mamy swoje problemy- jak to w związkach, ale oboje się kochamy i zawsze je razem rozwiązujemy. Mój chłopak jest w wojsku od 3 lat (wspieram go całym sercem), w ciągu kilku przyszłych lat planuje przekwalifikować się na nauczyciela. Planujemy razem naszą przyszłość i oboje cieszymy się jak wiele jeszcze jest przed nami. Zawsze miałam jakieś problemy - większe lub mniejsze. Studiowałam i pracowałam, byłam zawsze bardzo zajęta. Po ukończeniu studiów tutaj, nadal pracowałam w restauracji przez kilka miesięcy i poszukiwałam pracy. Drzwi do "kariery" otworzyły mi się w styczniu tego roku. Dla mojej nowej pracy przeprowadziłam się do Londynu i musiałam jeszcze raz zacząć wszystko od początku. Dość szybko sprawa mieszkania została rozwiązana, także poznałam kilku znajomych w pracy, z którymi lubię spędzać czas. Praca jednak mnie wypala. Jestem menadżerem projektów i jestem zawsze zestresowana. Nie radzę sobie z ogromem obowiązków i oczekiwań. Zostaję po godzinach (bez dodatkowej zapłaty). Lubię być dobra w rzeczach, które robię - zawsze lubiłam rywalizować - jednak to jest jedno z tych stanowisk, w których większość rzeczy nie idzie po myśli. Nie czuję się spełniona czy też szczęśliwa w pracy, którą wykonuję. Nie rezygnuję z niej, bo nie jestem pewna co tak naprawdę chciałabym w moim życiu robić. Oczywiście do tego dochodzą pieniądze. Moje zarobki są ok, ale w Londynie pieniądze się rozchodzą jak świeże bułki. Znikają po prostu, nie oszczędzam wystarczająco przekładając na ilość energii, którą w to wkładam. W sierpniu tego roku po raz pierwszy straciłam kogoś bardzo bliskiego. Mój tata zmarł niespodziewanie i mam bardzo wiele sobie do zarzucenia co do naszej relacji, a raczej jej braku. W moich oczach był on alkoholikiem (tylko w niedziele mogłam z nim porozmawiać gdy był trzeźwy). Nie sądzę, że jego śmierć do mnie jeszcze dotarła jakoże przyjeżdżałam do domu praktycznie tylko na święta przez ostatnie kilka lat. Zauważyłam, że od dłuższego czasu (już przed śmiercią mojego taty) przestałam uprawiać sport (kiedyś uwielbiałam siłownię), mniej maluję się i wprost mówiąc: mniej o siebie dbam. Mimo, że staram się iść spać najpóźniej o jedenastej, nie wstaję z chęcią do pracy, wręcz odkładam to na ostatnią chwilę i idę do pracy bez śniadania/makijażu/prysznica. Zawsze dużo ruszałam się w pracy (jako kelnerka), a praca przy biurku sprawiła, że przybrałam kilka kilogramów (nie wiem ile, bo nie boję się zważyć - co najmniej jeden rozmiar w górę). Straciłam pewność siebie. Mój chłopak cały czas powtarza, że jestem piękna, a ja mu nie wierzę, bo widzę zbyt dużą zmianę w tym jak wyglądam - na gorsze oczywiście. Przestałam robić sobie zdjęcia, bardzo rzadko patrzę w lustro i myślę "ładnie dzisiaj wyglądam". Widzę podkrążone, smutne oczy i zaokrągloną siebie, której nie poznaję. Stałam się mniej interesująca dla samej siebie. Nie pamiętam jakie miałam hobby i co tak naprawdę lubię robić. Czuję się samotna i naprawdę zagubiona. Moja przyjaciółka mnie odwiedziła na długi weekend i uświadomiła mnie, że kiedyś taka nie byłam. Zauważyła, że jestem przygniębiona, zmęczona pracą i rzadko kiedy robię coś dla siebie. Nie wiem jak stąd ruszyć. Jak narazie podjęłam małe kroki, staram się zacząć biegać co najmniej dwa razy w tygodniu i troszkę lepiej się odżywiać. Mam wrażenie, że mimo wszystko nadal czuję się przytłoczona tym wszystkim, szczególnie śmiercią taty, pracą i brakiem mojego faceta (w tym roku bardzo dużo wyjeżdżał w różne misje). Nie mam pojęcia jak zmotywować samą siebie do życia i do wiary, że mogę czuć się lepiej. Przez większość wolnego czasu (wieczory i weekendy) nie mam ochoty na nic, po prostu chcę spać lub oglądać Netflixa. Nie wiem, co dalej. Boję się, bo wiem, że takie życie nie ma sensu. Boję się, że stracę mojego faceta przez to jaka obecnie jestem i jak się zachowuję.
×
×
  • Utwórz nowe...

Ważne informacje

Używając strony akceptuje się Warunki korzystania z serwisu, zwłaszcza wykorzystanie plików cookies.