Jump to content

Związek z zaburzeniami emocjonalnymi. Jak się otrząsnąć.


Amelia

Recommended Posts

Postaram się opisać mój problem w związku w miarę obiektywnie. Proszę o rady. Mój chłopak ma tak odmienny od mojego charakter i tak inny poziom emocjonalności, że nie możemy od dłuższego czasu zaznać szczęścia.

Poznaliśmy się 4 lata temu przez internet. Mój chłopak był wówczas bez pracy i wykształcenia (kilka razy podejmował próby ukończenia studiów informatycznych), ale nie dlatego, że był za słaby. Jest bardzo inteligentny, programowania nauczył się sam, jest świetny w matematyce. Studiów nie skończył z powodu, jak twierdzi, fobii społecznej. Np. nie potrafił poprosić kolegów o notatki, nie miał żadnego kumpla, nie potrafił pójść do dziekanatu lub wykładowcy, żeby poprosić o dodatkowy termin zaliczenia. W momencie, gdy się poznaliśmy trwało to już 10 lat. Przez ten czas zamknął się w domu, w swoim pokoju, a całe życie przeniósł do internetu. Miał epizod półrocznej depresji, kiedy przeleżał ten czas w łóżku, ale później jak twierdzi pogodził się ze swoim losem, z tym, że spędzi tak całe życie, że nigdy nie będzie w związku, bo nie zasługuje na miłość i uznał taki stan i zamknięcie się w domu za najlepsze wyjście. Jest jeszcze jedna rzecz, o której watro wspomnieć. Zanim zaczęła się ta jego izolacja społeczna poznał w internecie dziewczynę (miał wtedy 19 lat). Była z drugiego końca Polski, ich związek był związkiem praktycznie wirtualnym, widzieli się ok. 5 razy przez pół roku, a ich internetowy kontakt był bardzo ograniczony (wówczas współdzielił komputer z pozostałym rodzeństwem). Po kilku miesiącach dziewczyna ta zerwała z nim, tłumacząc, że zabrakło jej emocjonalnego ciepła, intymności, że nie było żadnych poważnych rozmów między nimi i że chce od związku czegoś innego, a jego określiła mianem "upośledzonego społecznie". Mój chłopak wiele lat rozpamiętywał tamtą relację, analizował zapisy z gg, żeby się dowiedzieć co poszło nie tak, bo w jego opinii było miło, a nagle dziewczyna wpadła w jakąś histerię i zerwała z nim mówiąc mu, że nie czuje się jak w związku, tylko jak w relacji z kolegą. Po paru latach zaczął do niej pisać, że nadal ją kocha. Chyba otrzeźwiał jakieś 2 lata przed tym jak się poznaliśmy, gdy jasno dała mu do zrozumienia po kilku latach milczenia, że ona już nic do niego nie czuje i że nie zależy jej na kontakcie, opisywała z grzeczności. Gdy mnie poznał twierdził, że już jej nie kocha i jest rozczarowany tym, że potraktowała go tak jakby go zupełnie nie znała.

Wracając do tego okresu, który spędził w domu, wyglądało to tak, że poznawał w sieci różne kobiety, z którymi flirtował. Tak też poznał mnie. Na początku był to flirt jak tamte, ale potem wyznał mi, że jestem dla niego kimś więcej. Ja również zaczęłam czuć coś więcej i po paru cięższych chwilach zostaliśmy parą, zaczęliśmy się widywać na żywo (mieszkaliśmy ok. 120 km od siebie, więc to też był taki związek na odległość), przedstawił mnie rodzicom i twierdził, że mnie kocha i chce ze mną być na zawsze.

W tamtym okresie, tj. do jakichś 2 lat naszej znajomości bardzo się angażował w naszą znajomość. Gdy nie mieszkaliśmy razem od rana do wieczora do mnie pisał, podrywał, komplementował, rozmawialiśmy na różne tematy, także w erotyczny sposób, seks na spotkaniach był bardzo intensywny. Poświęcał mi mnóstwo uwagi.

Niestety po 2 latach coś zaczęło szwankować. Zamieszkaliśmy razem, ale nie było tak jak marzyliśmy, że będzie. Wdarło się jakieś napięcie. Skończyły się pogaduszki na czacie, co jest nawet zrozumiałe, gdy się razem mieszka, ale okoliczności tego końca były bardzo smutne. Mój chłopak wyznał mi, że nie ma już ochoty ze mną rozmawiać, ponieważ w pewnym momencie zaczął czuć, jakby to był jego obowiązek i że ha oczekuję, że będzie mnie zabawiał od rana do wieczora. Zszokowało mnie to wtedy, bo ja go do niczego nie zmuszałam. Pisał, bo sam chciał. Sam mnie bez przerwy zaczepiał, więc nie rozumiałam dlaczego ma do mnie teraz o to pretensje. Ja przez te 2 lata trochę uzależniłam się od tej jego poświęcanej mi uwagi i gdy usłyszałam jego słowa, poczułam się źle. Było mi przykro. Doszukiwałam się co zrobiłam źle. Zaczęliśmy się na ten temat coraz bardziej sprzeczać, obrażaliśmy się na siebie itp. Po jednej z takich kłótni mój chłopak powiedział, że potrzebuje pomocy. Zaproponowałam psychologa. Poszedł do niego. Po kilku sesjach stwierdził, że zaczyna mu świtać o co chodzi w tych jego problemach. Napiszę co to za wnioski:

- miał słabą relację z ojcem

- miał niskie poczucie własnej wartości, przez co okazywał poznanym w sieci kobietome w tym mnie, nadmierną uwagę, ponieważ chciał w ten sposób zasłużyć na to, żeby ktoś uważał go za fajnego, żeby móc samemu tak o sobie myśleć

- relacje z innymi kobietami były przelotne i sosunkowo krótkie, komplementował je od rana do wieczora, żeby sobie poprawić samopoczucie, że potrafi tak kogoś rozpalić. Ze mną trwało to nie kilka miesięcy, ale 2 lata. Poczuł w którym momencie, że robi to kosztem samego siebie i dlatego się "wypalił"

- czuł się źle, że już nie ma ochoty mnie tak adorować jak kiedyś, ponieważ czuł, że wiele mi zawdzięcza i powinien się odwdzięczać właśnie adorowaniem mnie. Przejawialo się to tym, że gdy wracałam do domu po pracy zajmował się tylko mną, ale po pewnym czasie też zaczął się tym męczyć, gdy np. proponował mi coś co chciałby ze mną porobić, a ja nie miałam ochoty i wolałam spędzać czas "po mojemu".

Tu powinnam napisać dlaczego on uważa, że mi wiele zawdzięcza. Mieszkamy w mieszkaniu, które ja wynajmuję i w pełni za nie płacę. Zmobilizowałam go do studiów zaocznych i zapłaciłam za jego czesne, ponieważ jego na nie nie stać. Podnoszę wszystkie materialne koszty naszego utrzymania.

Wysłałam go na studia, żeby ta sytuacja nie trwała wiecznie i żeby kiedyś znalazł pracę. Choć na początku się opierał mówiąc, że na pewno ich nie skończy, muszę przyznać, że idzie mu dobrze, nawet nawiązał parę znajomości z kolegami, z którymi razem rozwiązują zadania i zaangażował się w to. Chyba zaczął sam widzieć w tym szansę dla siebie.

Ale między nami nie jest najlepiej. Nie czuję się szczęśliwa, brakuje mi emocjonalnej bliskości. Bardzo się oddalił ode mnie. Kiedyś tak zabiegał, mówił, że mnie kocha, pragnie. Teraz nie ma już tego zapału co kiedyś. Kiedyś mógł pisać o seksie cały dzień, marzyć jak to będziemy się kochali codziennie. Gdy zamieszkaliśmy razem okazało się, że ma mniejsze potrzeby niż "obiecywał" i wystarcza mu co 2-3 dni (ja potrzebuję codzienne). Gdy się widywaliśmy kiedyś na weekendy, robiliśmy to po 5-6 razy z rzędu, ale to były spotkania raz na 2-4 tygodnie. Nic dziwnego, że byliśmy wygłodzeni. Myślałam jednak, że ma większy temperament, a okazało się, że na co dzień ma nieco mniejszy niż ja.

Po którejś kłótni pojechałam do mamy i tak się złożyło, że utknęłam tam na kwarantannie. Wujek ma dodatni wynik. Ta sytuacja trwa 3 tygodnie, teraz nie mogę się ruszyć z domu. Na początku trochę do mnie pisał, choć twierdził, że ma żal, że go porzuciłam, ale od momentu kwarantanny nie, bo go zrozumiałam w tym względzie i już mu przeszło, ale z dnia na dzień kontakt się wygłaszałm. Jeszcze parę dni temu pytał z rana jak się czuję, z czasem coraz rzadziej i rzadziej, w końcu zamilknął. Teraz cisza. Co prawda nie jest tak źle, bo gdy go zapytałam czemu tak milczy, to powiedział, że robi zadania na studia i dlatego nie pisze, ale gdybym chciała to mogę mu dać znać wtedy i możemy pooglądać jakiś film, pogadać na czacie i że sam nie zagaduje, bo przedstawił mi mnóstwo możliwości, a ja odpisałam tylko "byłoby miło" i nie wychodzę z inicjatywą, więc on się zajmuje swoimi sprawami. Czyli oferuje mi możliwość, że poświęci mi czas, ale ja..czuję się dziwnie i nie umiem skorzystać. Już trzeci dzień sama milczę. Po prostu czuję, że on by mi poświęcił ten czas, bo ja się upominam, ale gdy się nie odzywam, to on też milczy. Tak jakby on nie potrzebował dla samego siebie tego czasu i kontaktu ze mną. Nie chcę jałmużny. Może źle do tego podchodzę, może on czeka na moją inicjatywę, ale ja odczuwam to tak, jakby mu było nawet na rękę, że mnie nie ma. Nie pisze, że tęskni. Kiedyś mu napisałam "dobranoc, tęsknię". On mi napisał "dobranoc".

On potrafi długo wytrwać sam, jest skrajnym introwertykiem. Gdy zapytam czy tęskni to odpowiada, że tak, że mnie kocha i nie chce się rozstawać i że to jest takie oczywiste, że nie widzi potrzeby pisania tego i że się ucieszy jak wrócę, ale to wszystko jest takie...zimne z jego strony. Nie czuję ciepła. Z drugiej strony sama milczę. Może on podobnie to odbiera z mojej strony.

Proszę o jakiś komentarz. Jak to wygląda z zewnątrz zimnym okiem.

Link to comment
Share on other sites

Jeszcze dodam, że on przed tym psychologiem nie rozumiał co się z nim dzieje i że dopiero teraz te sesje dają mu jakieś światło na jego zachowanie w przeszłości. Kiedyś jak mówi zabiegał o mnie w taki sposób, w jaki myślał, że to się robi, ale że teraz widzi, że robił to ponad miarę i kosztem całego swojego wolnego czasu.

Teraz mam takie wrażenie, że on walczy o swoją autonomię w związku. I ok, tylko boję się, że teraz przejdzie w drugą skrajność i że tego nie zauważa. Że związek nie polega tylko na tym, żeby walczyć w nim o czas dla samego siebie. Kiedyś zapytałam czy jest jakaś dolna granica poniżej której czułby, że by mu brakowało kontaktu ze mną. Odpowiedział, że nie wie i może po prostu mógłby żyć całkiem sam. 

Boję się, że on teraz po latach poświęcenia się kosztem siebie, żeby uzyskać uznanie w oczach innych zatraci się w tym poczuciu, że już nie musi tego robić i że "wykorzysta" to przyzwolenie na to, które dał mu psycholog w taki sposób, że mnie całkiem opuści emocjonalnie...bo nie fizycznie. Deklaruje, że chce dalej ze mną być, ale co z tego, skoro to bycie razem miałoby polegać na ciszy, milczeniu, odwracaniu się ode mnie i programowaniem przez większą część czasu...

Wiem, że najlepszym rozwiązaniem jest rozmowa, ale wcześniej było dużo rozmów, gdzie się kłóciliśmy i nie rozumieliśmy, a od czasu psychologią on milczy i nie jest chętny na żadną rozmowę. Mówi, że obiecuje, że jak sam sobie wszystko poukłada, to będzie to z korzyścią dla nas. Dałam mu więc czas, ale to "układanie" sobie w głowie trwa i trwa, a on milczy i milczy. 

Link to comment
Share on other sites

Wiem, że najlepszym rozwiązaniem jest rozmowa, ale wcześniej było dużo rozmów, gdzie się kłóciliśmy i nie rozumieliśmy, a od czasu psychologią on milczy i nie jest chętny na żadną rozmowę. Mówi, że obiecuje, że jak sam sobie wszystko poukłada, to będzie to z korzyścią dla nas. Dałam mu więc czas, ale to "układanie" sobie w głowie trwa i trwa, a on milczy i milczy. 

A ja się czuję coraz bardziej poza marginesem jego myśli. Gdy czasami zapytam czy już przemyślał i jest gotowy do rozmowy (takową mi obiecał), bo chcę wiedzieć czy to już tak będzie na zawsze czy to tylko stan przejściowy, mówi, że jeszcze nie lub, że miał inne rzeczy na głowie, tj. wideokonferencja z wykładowcą, którą się stresował (fobia społeczna...) i że mam mu dać parę dni. Tylko te "parę dni" trwa i trwa, a ja mam wrażenie, że jeśli sama nie nacisnę, to nigdy nie dojdzie do takiej rozmowy. Niestety przyciśnięty jest bardzo niechętny ro rozmów i grozi to kłótnią i jego milczeniem.

Nie wiem jak się zachować. Nie chcę też zgadywać, oglądać filmów, grać w gry, co mi proponował, bo wtedy on pomyśli, że wszystko już się poukładało. A to nieprawda. Kiedyś mi powiedział, że jak jest lepiej to myśli o zasadniczych problemach schodzą na drugi plan, bo on to odbiera jako znak, że jest już ok i nie ma o czym rozmawiać.

Koło zamknięte. Jeśli będę nalegać on będzie niechętnie rozmawiać. Jeśli dam mu czas nie naciskając on nie podejmie tej rozmowy i będzie to przyciągał w nieskończoność. Jeśli będę udawać, że wszystko gra, żeby miło spędzać z nim czas, on będzie zadowolony, że już wszystko ok i zrezygnuje z dalszych przemyśleń o problemach. Jeśli będę chodzić smutna i milczeć...on będzie milczał i uciekał w swój świat.

Aktualnie skończyło się na tym, że zapytałam jak wobec tego rozwiążemy nasze problemy, a on odpowiedział, że to przemyśl i wtedy porozmawiamy.

I milczenie od tego czasu. Jak sobie z tym poradzić? Codziennie jestem na granicy łez z powodu tej ciszy. 

Mam też niesmak, że on jest w moim mieszkaniu, je za moje pieniądze, uczy się za moje pieniądze i tak mnie "opuścił".

 

Jeśli komuś będzie się chciało to przeczytać i odpowiedzieć, będę zobowiązana. Nie jest mi łatwo, zwłaszcza w okresie kwarantanny, gdy nie mam możliwości rozmowy twarzą w twarz.

Link to comment
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.

  • PODCASTY.jpg

  • Blog Entries

    • 0 comments
      Szanowni Państwo, zwrócono mi uwagę na używanie tzw. Testu Drzewa do diagnozy dzieci (test polega na tym, że dziecko rysuje drzewo, a specjalista analizując ilustrację wyciąga różne wnioski na temat psychiki dziecka).
      Zwracam Państwa uwagę, że NIE należy wyrażać zgody na przeprowadzanie tego testu.
      Wystarczy, że wejdzie się na stronę Wikipedii na temat Testu Kocha, a uzyska się informację „Ten artykuł opisuje teorie, metody lub czynności niezgodne ze współczesną wiedzą medyczną”. Można również sięgnąć do fachowych recenzji tego narzędzia powstałego jakieś 70 lat temu. Przytoczę fragment przykładowej: „Test Drzewa nie spełnia współczesnych kryteriów wiarygodnego narzędzia diagnostycznego. Brak jest naukowych podstaw teoretycznych, jak również danych empirycznych dowodzących trafności i rzetelności narzędzia, brak też badań normalizacyjnych. Nie ma standardowego i choćby częściowo zobiektywizowanego systemu interpretacji wyników. Diagnosta jest zachęcany do praktyk sprzecznych z naukową metodologią, które zwiększają ryzyko wystąpienia myślenia konfirmacyjnego i innych błędów we wnioskowaniu diagnostycznym. Kategorie interpretacyjne są anachroniczne, oceniające, niekiedy oparte na stereotypach, natomiast – z racji braku spójnych podstaw teoretycznych – nie obejmują wiedzy psychologicznej. W świetle powyższego trzeba stwierdzić, że współcześnie TD nie jest psychologicznym narzędziem diagnostycznym, a stosowany w tej funkcji może być szkodliwy.” Szczegółowe informacje:  https://kompsych.pan.pl/images/RecenzjaTestu_Drzewa_skrócona.pdf
    • 0 comments
      Czego możemy dowiedzieć się z książki, w której autorki posługują się zwrotem „osoba z macicą” zamiast używać słowa „kobieta”? Chyba mało kto będzie zaskoczony, gdy napiszę, że relacjonowanie (przez autorki, zdeklarowane feministki) losu głęboko nieszczęśliwych mężczyzn stało się pretekstem do promowania ideologii feministycznej. To na pewno zbieg okoliczności, że publikacja ukazała się przed nadciągającymi wyborami, a piszą o niej liczne tuby propagandowe feminizmu. Te mniej popularne, jak również te słynące w całym kraju z zarzucania partiom politycznym nienawiści do kobiet.

      W moim odczuciu, pochylanie się w tej publikacji nad losem mężczyzn nie jest ukłonem w ich stronę, lecz czołobitnym kłanianiem się feminizmowi i jego kuriozalnej demagogii. Wpisuje się w kluczowe elementy propagandy, która koncentruje się nierzadko na pokazywaniu mężczyzny w krańcowo złym świetle. Oczywiście wszystkiemu winien w pierwszej kolejności jest rzekomy, opresyjny patriarchat, a domniemanym wybawieniem jest jego obalenie i tym samym bezgraniczne oddanie feminizmowi, matriachat. Wykorzystywanie czyjegoś nieszczęścia do propagowania ideologii wzbudza we mnie negatywne odczucia. Podobnie jak fakt, że roztrząsanie historii skrajnie cierpiących mężczyzn, mówiących o najmroczniejszych myślach, opatrywane jest beznamiętnymi komentarzami.

      Ironiczny koniec publikacji ukazuje stosunek autorek do jej bohaterów. „(…) zamykamy książkę i wracamy do randek z chadami (...) Karuzela czeka, a ściana niedaleka.” Ani przez chwilę nie wyczułem jakiejkolwiek empatii w stosunku do opisywanych ludzi i grup. Mam wrażenie, że książka stanowi raczej rodzaj rewanżu, odwetu wobec licznych społeczności mężczyzn, którzy ośmielali się krytykować feminizm. Wywody autorek dotyczą między innymi Wykopu, forum Bracia Samcy, facebookowych męskich grup. Podczas lektury zastanawiałem się, czy bohaterowie tej książki nie czują się wykorzystani, aż natknąłem się na fragment, który stanowił odpowiedź. Autorka cytuje jednego z mężczyzn; pisał o niej, że „wmanipulowała go w książkę i wykorzystała dla własnej korzyści.”
      Publikacja wpisuje się w obecny trend w profeministycznych mediach, czyli „mężczyzna najgorszy”. Nie wystarczyły feministkom twierdzenia, że męskość jest toksyczna, przemoc ma płeć, siła jest kobietą, a opresyjny patriarchat odpowiada za całe zło tego świata. Musiały jeszcze wydobyć na światło dzienne najgłębsze pokłady problematycznych doświadczeń z życia najnieszczęśliwszych mężczyzn, by pokazać, jak źle się dzieje, gdy nie panuje matriarchat, władzy nie dzierżą femnistki. Jest to zarazem sprytne odwracanie uwagi od przewinień feministek, chociażby tego, na co idą pieniądze z publicznych budżetów płynące do licznych fundacji feministycznych. Takich na przykład jak posądzana o mobbing Fundacja Centrum Praw Kobiet, która choćby w sprawozdaniu merytorycznym z roku 2019, chwali się tym, że zorganizowała spotkanie warsztatowo-edukacyjne o nazwie „ChemSex – jak się bawić?” (dla niewtajemniczonych: chemseks to seks po narkotykach).
      Podsumowując, polecam książkę „Przegryw. Mężczyźni w pułapce gniewu i samotności”. Każdy powinien osobiście przekonać się o tym, do czego posunąć mogą się feministki, by postawić na swoim. Trzeba to przeczytać, aby poczuć specyficzny, bo metaliczny i bezlitosny, smak tego, jak feministki opisują zbolałych mężczyzn będących na granicy wyczerpania i u progu tragedii. Autorkom natomiast rekomenduję, by następnym razem przyjrzały się własnym szeregom. Napisały w podziękowaniach „Dziękujemy też rodzicom za wszelkie wsparcie, dzięki któremu możemy teraz pić sojowe latte i pisać o incelach.” To dopiero będzie latte-feminizm.* „Musisz być zmianą, którą chcesz zobaczyć na świecie” (Mohandas Karamchand Gandhi).


       
      * „Latte-feminizm to tzw. feminizm białych kobiet z klasy średniej, posiadających wolny zawód, mających czas i pieniądze na drogą, dobrą latte w kawiarni, od czego wzięła się nazwa.” (źrodło) 

       
    • 0 comments
      Masz dość toksycznych aplikacji randkowych i dziwacznych randek? Jesteś singielką lub singlem, a zarazem osobą dorosłą, gotową na relację? Masz odwagę aby wykonać testy psychologiczne, które pozwolą cię lepiej poznać? Spróbuj swoich sił w nieodpłatnym eksperymencie randkowym prowadzonym przeze mnie. Jestem psychologiem, który ustali Twój profil psychologiczny i postara się znaleźć dla Ciebie właściwego człowieka do pary. Więcej informacji można znaleźć w poniższym materiale na YouTube: 
       

      To nie jest biuro matrymonialne, ani portal randkowy. To niezależny eksperyment randkowy czyli projekt, który nie ma żadnego związku z jakimikolwiek aplikacjami randkowymi lub towarzyskimi. Udział jest nieodpłatny. O tym, jak odbywa się nabór do eksperymentu i jak uzyskać formularz zgłoszeniowy, dowiedzieć można się z powyższego materiału. 
      TAKE MY HEART - EKSPERYMENT RANDKOWY
      Jak to działa? Zgłaszasz się pisząc na e-mail podany w powyższym filmie i otrzymujesz dalsze instrukcje, między innymi testy i formularze do wypełnienia. Kiedy odeślesz pakiet potrzebnych materiałów, zostaną przeanalizowane pod kątem psychologicznym z nadzieją na możliwość znalezienia dla Ciebie potencjalnie odpowiedniej osoby. Z wybranymi uczestnikami psycholog przeprowadzi dodatkowo rozmowę telefoniczną. Zgłoszenia do pierwszej edycji można nadsyłać do końca sierpnia 2023 roku. Wszystkie informacje, przesyłane w ramach eksperymentu, objęte są tajemnicą zawodową psychologa a w ramach podsumowania przedstawione zostaną tylko ogólne statystyki (np. odnośnie liczby zgłoszeń czy najczęstszych oczekiwań).
      EKSPERYMENT ZOSTAŁ ZAKOŃCZONY
    • 0 comments
      Tak zwany syndrom DDA to zespół różnych problemów, które nierzadko współwystępują u osób, które wywodzą się z domu z problemem alkoholowym, z rodziny dysfunkcyjnej. Jest to pojemna kategoria wielu zróżnicowanych trudności i nie stanowi w ścisłym rozumieniu tego słowa zaburzenia psychicznego, nie jest jednostką chorobową.
      Tzw. syndrom DDA i czym się objawia
      Faktem jest jednak, że w stopniu częstym, Dorosłe Dzieci Alkoholików (DDA) doświadczają problemów utrudniających normalne funkcjonowanie. Jednym z nich bywa zaburzenie znane jako zespół stresu pourazowego (PTSD) związany z traumatycznymi przeżyciami z młodości i wczesnej dorosłości, zwłaszcza mającymi miejsce w domu rodzinnym. 
      Zespół stresu pourazowego PTSD - objawy, leczenie
      PTSD (zespół stresu pourazowego) to zaburzenie, które może wystąpić po przeżyciu traumatycznego wydarzenia lub serii wydarzeń, skrajnie trudnego doświadczenia rozciągniętego w czasie. Może to obejmować:
      sytuacje takie jak wojna, gwałt i molestowanie, katastrofy naturalne, przemoc domowa, chroniczne narażenie na złe traktowanie, długotrwała deprywacja najważniejszych potrzeb (poczucie bezpieczeństwa, miłość rodzicielska, zdrowie), inne doświadczenia traumatyczne. Objawy PTSD mogą obejmować nawracające koszmary (nawet wybudzające w nocy), natrętne wspomnienia traumatycznych wydarzeń, wybuchy gniewu z byle powodu, wycofanie społeczne oraz izolacja, zaburzenia snu (niemożność normalnego zaśnięcia, budzenie się przedwcześnie), nadmierną pobudliwość i impulsywność oraz inne kłopotliwe reakcje emocjonalne i fizyczne (roztrzęsienie, uderzenia zimna lub gorąc, łzy stające w oczach w sytuacjach kojarzących się z traumą), duże ryzyko szkodliwego łagodzenia przykrych emocji poprzez sięganie po alkohol i inne substancje, wysokie prawdopodobieństwo występowania niskiego poczucia własnej wartości, a także wchodzenia w toksyczne związki.
      DDA a PTSD
      W przeciwieństwie do DDA, PTSD jest uznawane za oficjalne zaburzenie psychiczne i jest klasyfikowane w Międzynarodowej Klasyfikacji Chorób (ICD) i Kryteriach Zaburzeń Psychicznych (DSM). Osoby cierpiące na PTSD zwykle potrzebują profesjonalnej pomocy psychologicznej bądź psychiatrycznej w celu zarządzania swoimi objawami i przystosowania się do życia po traumatycznym doświadczeniu.
      Podsumowując, warto by DDA doznając życiowych trudności skorzystały z konsultacji psychologicznej. Diagnoza pozwoliłaby ustalić, czy i w jakiej części wynikają one z takich bądź innych następstw wychowywania się w rodzinie z problemem alkoholowym. Elementem diagnostyki jest także przyjrzenie się temu, czy osoba zmaga się z PTSD. Jeśli tak, wskazana byłaby psychoterapia, a niekiedy kontakt z lekarzem psychiatrą. 
      - psycholog Rafał Marcin Olszak

       
    • 0 comments
      Generalnie są tacy ludzie (kobiety i mężczyźni) z którymi można podzielić się problemem, bo mają coś w rodzaju odruchu niesienia pomocy, taką tendencję do zaangażowania się w rozwiązywanie sprawy, są zorientowani na pracę zespołową i bycie fair w relacji, pomaganie odbierają jako rodzaj inwestycji we wspólny komfort. Można to wstępnie rozpoznać po tym, że te osoby niejako wyczuwają okazję do niesienia pomocy, wsparcia, udzielania się po to, by ktoś rozwijał się, tak jakby cudze dobro było dobrem wspólnym. Z takimi osobami raczej warto podzielić się tym, jakie mamy wyzwanie, oczywiście biorąc odpowiedzialność za rozwiązania zamiast oczekiwać, że ktoś wszystko załatwi za nas i nie zamierzamy niczego przy okazji chociażby nauczyć się. Dzielenie powinno przebiegać stopniowo, na raty, aby obserwować rozwój wydarzeń, więc miałbym z tyłu głowy takie powiedzonka jak nie wszystko i nie na raz, co za dużo to niezdrowo, gdzie się człowiek śpieszy tam się diabeł cieszy. Otwieramy się dając kredyt zaufania, a potem ewentualnie większy, a nie od razu zaporowo wysoki. Trzeba się jednak liczyć też z tym, że są ludzie postrzegający cudze problemy jako zbędny kłopot, ciężar, rodzaj bagażu, wielkiej fatygi, praca dodatkowa. Nawet samo słuchanie o czyichś problemach odbierają jako przykry obowiązek. Nie wyczuwają okazji do pomagania, nie widzą szans ani na własny ani na wspólny rozwój dzięki zespołowemu rozwiązywaniu problemów. Nie chcą wzrastać razem, raczej chcą być na wysokim poziomie nawet jeśli takie podejście nie jest fair. Niektórzy skłonni są używać cudzych problemów na niekorzyść innych, bo wszystko co usłyszą, potem lubią wykorzystać przeciwko komuś. Mając do czynienia z tak zorientowanymi osobami, lepiej zachowywać w jak największej części lub w całości swoje problemy dla siebie. Czasami zdecydowanie lepiej skorzystać z profesjonalnej pomocy niż ryzykować przykrości po wyjawieniu swoich kłopotliwych wyzwań osobom niewłaściwym.   
       
       


  • Ważna informacja

    Chcąc, by psycholog ustosunkował się do pytania zadanego na forum, należy we wstępie podać swój wiek oraz swoją płeć i spełnić warunki podane w instrukcji darmowej porady. Psycholodzy udzielają odpowiedzi w miarę możliwości czasowych. W razie doświadczania nasilonych myśli samobójczych należy skontaktować się z numerem 112 by uzyskać ratunek. Doświadczając złego samopoczucia lub innych problemów można rozważyć też kontakt z telefonami zaufania i pomocowymi - niektóre numery podane są tutaj.

  • PODCASTY-OCALSIEBIEpl.jpg

  • PODCASTY.jpg

     

     

×
×
  • Create New...

Important Information

Używając strony akceptuje się Terms of Use, zwłaszcza wykorzystanie plików cookies.