Jump to content

Dolegliwości wymagające wyjaśnienia


Recommended Posts

Na wstępie chciałbym prosić was wszystkich o dystans, tolerancje i wyrozumiałość. Zmagam się z czymś z czym tak naprawdę... nie wiem. Nie wiem co to jest, nie wiem w jaki sposób to wyleczyć ani kogo poradzić się w tych czasach jeśli chodzi o takie schorzenia. Mam nadzieję że zainteresuję tym wiele osób jak i pokażę że jednak nie warto robić niektórych rzeczy. Wyleję tutaj też wiele prywatnych informacji dlatego proszę o zrozumienie. Więc może przejdę do rzeczy..

Nie każdy ma w życiu kolorowo jak doskonale wiecie. Ja niestety zaliczałem się do tego grona. Ojciec alkoholik, bez pracy.. bezradna matka która ledwo wiąże koniec z końcem, a po samym środku tego wszystkiego - Ja.  Któregoś dnia mama postanowiła odrzucić dotychczasowe życie, zabrała mnie ze Sobą, jak najdalej od ojca który wiecznie nas bił, wyzywał, ośmieszał i oczerniał na wszelkie możliwe sposoby. Zamieszkaliśmy u dziadków. Ojciec przestał się nami interesować i odzywać się do nas, mama znalazła pracę, a Ja mogłem w spokoju kontynuować szkołę. Nastał czas że zamieszkaliśmy sami, we dwoje w wynajętym mieszkaniu. Układało się całkiem dobrze. Niestety ciężko było finansowo. Starałem się pomóc mamie na wszelkie sposoby aby jakoś żyć, nie czuć głodu i mieć w co się ubrać. Obracałem się w dość chaotycznym choć ciekawym gronie który zawsze w jakiś sposób pomagał mi w trudnych chwilach. Niestety przy nich popadłem też w różnego rodzaju nałogi typu papierosy, alkohol, marihuana czy amfetamina. Zasmakowało mi to. Zasmakowało mi takie życie. Czułem się w tych momentach wolny od wszelkiego stresu, wolny od jakichkolwiek rozterek, problemów.. Byłem Bogiem we własnym świecie. Trwało to dość długo. W końcu uświadomiłem Sobie, że w tej całej, trwającej długi czas euforii, zapomniałem o najważniejszej osobie jaką wtedy miałem, o mojej Mamie. Nie mogłem patrzeć na to jak zaharowuje się i płacze wieczorami przez to co się z nami dzieje. Że nie może pogodzić się z tym że cały system Ją zawiódł. Że nie może Sobie poradzić z tym, że nie daje rady sama na nas zarobić, nas nakarmić i opłacić mieszkania. Postanowiłem że rzucę szkołę.. Mój bardzo dobry przyjaciel, któremu wiodło się o wiele lepiej, znalazł pracę za granicą, w Holandii. Bardzo Sobie chwalił tamtejsze państwo, jedzenie, pracę i rozrywkę. Postanowiłem że do niego dołączę. Pracę zdobyłem przez biuro pracy które oferowało właśnie takie prace, jak i zakwaterowania po same ubezpieczenia zdrowotne. Bardzo chciałem pomóc mamie dlatego postanowiłem że porwę się z motyką na słońce. Nigdy nie byłem za granicami naszego Państwa. Była to moja pierwsza taka podróż. W planach miałem dojazd do wyżej wymienionego kolegi, zamieszkania z nim i pracy w tej samej firmie. Zabrał mnie bus i wyruszyliśmy. Jechaliśmy dobre 12h. Gdy dotarłem do biura które znajdowało się w samym centrum Holandii, okazało się że wcale nie zostanę przewieziony do mojego przyjaciela i nie będe mógł z nim pracować. Powodu nie otrzymałem.. Dostałem inną pracę, inne lokum. Byłem w otoczeniu ludzi których nie znam. Byłem zdany tylko i wyłącznie na Siebie z 50 Euro w kieszeni. Dostałem pracę w pobliskim magazynie. Była to miła praca i poznałem dużo super ludzi, lecz tak naprawdę w głowie miałem tylko to by być z moim przyjacielem. Walczyłem z biurem około miesiąca by mogli mnie przydzielić do jego pracy i kwatery. Wolny czas spędzałem paląc świeżą marihuanę, próbując holenderskich smaków jakie posiada tamtejsza kuchnia i zwiedzając okolicę. W końcu biuro pozytywnie rozpatrzyło moją sprawę. Nadszedł czas kiedy spotkam się z moim przyjacielem. W między czasie opowiadał mi o różnego rodzaju atrakcjach które mają u Siebie. O grach, ciągłych libacjach, bez stresowym życiu i super pracy. Byłem bardzo podekscytowany. I w końcu dotarłem.. Byliśmy naprawdę szczęśliwi widząc Siebie nawzajem. Oczywiście mój przyjazd uczciliśmy solidną dawką marihuany i super towarzystwa. Praca w firmie w której oby dwoje byliśmy zatrudnieni była bardzo przyjemna. Wydawało mi się że mam wszystko czego potrzebuję. Jednak był w tym wszystkim jeden dzień który musiał to wszystko zniszczyć. Popalając marihuanę, papierosy czy pijąc alkohol, zawsze mówiłem Sobie że nigdy w życiu nie wezmę do ust żadnego rodzaju tabletek, pigułek itp. Podobał mi się stan po marihuanie, chciałem trwać tylko w tym i poprzysiągłem Sobie że nigdy nie wezmę niczego innego. Pewnego dnia, leżąc w łóżku i odpoczywając, budzi mnie jakiś cały obśliniony i zmasakrowany koleś który namawia mnie na wzięcie tzw '' pigsy '' . Stanowczo odmówiłem, usuwając szkodnika z pomieszczenia w którym się znajdowałem. Po chwili przyszedł drugi koleś który proponował mi dokładnie to samo lecz był bardziej nahalny i bardziej przekonujący od swojego poprzednika. Nie wiem co we mnie we mnie wstąpiło w tym momencie, nie wiem czym się kierowałem ale.. przekonał mnie. Złamał totalnie moje ego i moją barierę. Wziąłem 1 tabletkę, była różowa i z tego co pamiętam, mówili na nią '' Rolex '' . Nie zapiłem nawet jej niczym, poprostu wziąłem do ust, i połknąłem. Zszedłem na dół.. zacząłem grać z kolegą na konsoli. Nie było mi dosłownie nic. Czułem się tak jakbym w ogóle nic nie wziął. Spytałem kolegi obok czy też brał po czym odpowiedział że tak tylko troszkę więcej ode mnie. Spytałem ile, odpowiedział mi że 6 tabletek. Byłem w szoku. Ten człowiek wyglądał jak by nie zażył kompletnie nic. Mijały kolejne minuty a Ja nadal czułem się doskonale. Poczułem suchość w ustach i postanowiłem napić się wody ( wyżej napisałem że nie zapijałem tabletki zadnym płynem) . Był to największy błąd jaki zrobiłem. W ciągu kilku sekund po wypiciu wody dostałem potężnych halucynacji, zachwiania równowagi i tzw '' burzy w głowie '' . Nie wiedziałem co się dzieje. Miałem duszności, słyszałem głosy. Chciałem żeby ta męka się już skończyła. A to się dopiero zaczęło.. Resztkami sił wyszedłem na podwórze gdzie ukląkłem na kolana i złapałem się za głowę. Spędziłem w tej pozycji jakies 4-5 godzin bez ruchu. Nie mogłem zwymiotować, choć próbowałem nie raz. Nie mogłem zrobić dosłownie nic, zostało mi tylko czekać aż stracę przytomność albo zginę. Mój przyjaciel był w tym momencie po za domem jak i reszta domowników. 2 jełopów którzy dali mi te tabletki wyglądali jeszcze gorzej niż Ja. W pewnej chwili zrobiło mi się lepiej. Starałem się wstać lecz miałem bezwładne nogi od tak długiego okresu klęczenia na bruku. Po 20-30 minutach krew doszła do moich kończyń i mogłem wstać. Natychmiast wszedłem na górę i bez zastanowienia położyłem się do łóżka. Zasnąłem z dużymi trudnościami, ale jednak się udało. Od tego dnia nic już nie było takie jak było wcześniej. Moje samopoczucie znacznie się pogorszyło. Nie czułem się już nigdy tak dobrze jak kiedyś. Po kilku dniach od tego incydentu miałem uraz kolana ( chociaż nie wiem czy ma to jakikolwiek związek z całą sprawą ). Rzepka w kolanie przemieściła się dosłownie pod moje kolano.. Ból straszny a jeszcze gorsze nastawienie jej z powrotem. Zabieg, usztywnienie całej nogi i dobre 3-4 tygodnie spędzone w łóżku. W między czasie kiedy tak leżałem bardzo dziwnie się poczułem, bardzo słabo, było mi duszno. Czułem że zaraz zemdleje. Po chwili jednak puściło. Niestety nawracało z powrotem, i znów puszczało. Nie jestem w stanie opisać dokładnie jak się wtedy czułem. Było mi poprostu bardzo słabo, czułem że poprostu, padnę, zemdleję.. lecz jednak nie dochodziło do takich sytuacji. Brzmi to dziwnie.. dość fikcyjnie. Lecz wszystko to jedna wielka prawda. Napady omdleń miałem przez dobre 2 tygodnie po kilka godzin dziennie. Nie wiedziałem co się ze mną dzieje. Przyszedł jednak taki dzień że poczułem się troszkę lepiej. Omdlenia ustały. Byłem bardzo zadowolony że moje cierpienia się skończyły. Postanowiłem wrócić do pracy. Po okresie około 3 miesięcy postanowiłem wrócić do Polski. Pomóc mamie w codziennych obowiązkach, podzielić się tym co zarobiłem. Dać mamie troszkę swobody od codziennej rutyny. W między czasie dalej popalałem marihuanę i papierosy, zdarzało się wypić jakieś piwo ale nic więcej. Czułem się dobrze i nie miałem już żadnych omdleń itp. Po powrocie do domu wszystko było w porządku. Moja mama była ze mnie zadowolona, jak i z pieniążków które otrzymała na życie. Ja postanowiłem że nie wrócę już na razie za granicę i będę się dalej uczyć. Tak postanowiłem, tak zrobiłem. W między czasie wróciłem do starych znajomych i dalej popalałem samą trawkę. Jeśli chodzi o zdrowie, czułem się bardzo dobrze. Po powrocie z Holandii i incydencie z '' pigsą '' minął rok. Poznałem piękną kobietę, byliśmy w związku i bardzo się kochaliśmy. ( kochamy do tej pory, została moją narzeczoną :) ) . Jest abstynentką, nie pije, nie pali i nie używa żadnego rodzaju środków odurzających. Pewnego dnia postanowiliśmy odpocząć od miastowego zgiełku i udać się na piękną, dużą, słoneczną polanę za miastem. Jak postanowiliśmy tak zrobiliśmy. W międzyczasie wjechaliśmy do sklepu. Kupiłem Sobie napój energetyczny. Gdy byliśmy na miejscu, doszliśmy na polanę i cieszyliśmy się razem wspólnie spędzanym czasem, wypiłem puszkę energetyka, po czym odpaliłem połowę jointa który schowałem na później. Wypiłem, spaliłem.. czułem się świetnie. Tak samo jak moja narzeczona. Po jakiś 30 minutach jednak nie poczułem się za dobrze. W myślach miałem tylko jedno.. TO ZNOWU WRÓCIŁO. Upadłem.. zacząłem mdleć i słabnąć. Narzeczona zabrała mnie do samochodu, dała wody, opiekowała się jak mogła. Uczucie które mi towarzyszyło w tym czasie było dosłownie takie samo jak w Holandii. Byłem bardzo słaby i przestraszony całą sytuacją. Poczułem się troszeczkę lepiej, powiedziałem narzeczonej by zabrała mnie do domu. Tak zrobiła. Odstawiła mnie do domu gdzie czekała na mnie moja mama. Gdy spostrzegła mnie w drzwiach była przerażona. Byłem cały blady, bez sił do życia. Moja kobieta pojechała do Siebie, a mną zajęła się mama. Od tej pory było już tylko gorzej. Znów miałem powroty zasłabnięć i omdleń. Bywało że nie ustawały, i dręczyły mnie po 12 godzin. Cały czas w kółko, omdlenie i zaprzestanie, ponowne omdlenie i zasłabnięcie i zaprzestanie omdlenia.. Objawy utrzymywały się przez dobry miesiąc. To było piekło. Jedno wielkie piekło.. W szpitalach doktorzy rozkładali ręce, nikt nie mógł nic ze mną zrobić. Podawali mi kroplówki, magnezy, różnego rodzaju leki ale to nic nie dawało. Jedynie gasiło omdlenia na jakiś czas. Miałem robiony szereg badań które nic nie wykazały. U kardiologa wszystko w porządku, u neurologa tak samo, krew i mocz w normie. Nikt nie mógł nic zrobić. W końcu pojawił się doktor który podszedł do mnie i mojej mamy i chciał dowiedzieć się więcej o mnie i tym co mi dolega. Opowiedziałem mu całą historię ze szczegółami. Kazał mojej mamie wyjść i zostaliśmy sami. Do tej pory nie wiem w jakiej dziedzinie specjalizował się ten doktor ale polecił mi jedną ze swoich lekarstw, czyli pracę.. Kazał pracować. Pójść do pracy, przebywać z ludźmi, rozmawiać i skupiać się na pracy. Poczułem się troszkę jakby Sobie ze mnie zażartował, ale mówił zupełnie poważnie. W tamtej sytuacji ciężko było znaleźć pracę, tym bardziej że cały czas miałem napady omdleń. Ale w końcu się przełamałem i się udało. Poszedłem do pracy i tak jak powiedział pan doktor, rozmawiałem i przebywałem z ludźmi. Rzuciłem wszystkie używki. Poczułem się naprawdę doskonale. Od tamtego momentu było już tylko lepiej. Zacząłem zarabiać, szkoły niestety nie ukończyłem ale aktualnie to nadrabiam ucząc się w szkole średniej, zamieszkałem z moją narzeczoną, kupiłem pierwszy samochód, pierwsze zwierzątko. Moje życie w końcu nabrało sensu. Wróciłem jedynie do papierosów. Nie powodują że mdleje. Jest jednak w tym wszystkim pewien niesmak. Poświęciłem się pracy i szkole.. mojej Kobiecie. Zapomniałem w tym wszystkim o Sobie. Mija tak już 4 rok mojej abstynencji. Czasami próbuję chociaż posmakować piwa czy jakiegoś drinka w towarzystwie. Ale nie mogę, od razu zaczynam się źle czuć. Nie mogę dotknąć dosłownie nic oprócz papierosów. Jaki jest morał i puenta tego wszystkiego.. Życie to nie zabawka, narkotyki to nie zabawki a zdrowie to nie klocki lego które jak się rozleci to można od tak odbudować. Żałuję w swoim życiu wiele rzeczy i bardzo chciałbym cofnąć czas żeby to wszystko naprawić by czuć się teraz inaczej, ale już nie mogę. Chciałbym chociaz w towarzystwie kiedykolwiek napić się czegoś mocniejszego w niedużych ilościach. Z tąd moje pytanie do was wszystkich. Czy jest coś lub ktoś kto może mi pomóc ? Bym jeszcze kiedykolwiek mógł wypić chociaż drinka we własne urodziny czy sylwestra? Czy można zrobić coś żeby naprawić mój błąd z przed 4 lat bym znowu poczuł się normalnie ? Za razem dziękuję wszystkim tym którzy to przeczytali i zrozumieli. Mam nadzieję na dojrzałe komentarze i poważne wypowiedzi. Pozdrawiam wszystkich. 

Link to comment
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.

  • PODCASTY.jpg

  • Blog Entries

    • 0 comments
      Szanowni Państwo, zwrócono mi uwagę na używanie tzw. Testu Drzewa do diagnozy dzieci (test polega na tym, że dziecko rysuje drzewo, a specjalista analizując ilustrację wyciąga różne wnioski na temat psychiki dziecka).
      Zwracam Państwa uwagę, że NIE należy wyrażać zgody na przeprowadzanie tego testu.
      Wystarczy, że wejdzie się na stronę Wikipedii na temat Testu Kocha, a uzyska się informację „Ten artykuł opisuje teorie, metody lub czynności niezgodne ze współczesną wiedzą medyczną”. Można również sięgnąć do fachowych recenzji tego narzędzia powstałego jakieś 70 lat temu. Przytoczę fragment przykładowej: „Test Drzewa nie spełnia współczesnych kryteriów wiarygodnego narzędzia diagnostycznego. Brak jest naukowych podstaw teoretycznych, jak również danych empirycznych dowodzących trafności i rzetelności narzędzia, brak też badań normalizacyjnych. Nie ma standardowego i choćby częściowo zobiektywizowanego systemu interpretacji wyników. Diagnosta jest zachęcany do praktyk sprzecznych z naukową metodologią, które zwiększają ryzyko wystąpienia myślenia konfirmacyjnego i innych błędów we wnioskowaniu diagnostycznym. Kategorie interpretacyjne są anachroniczne, oceniające, niekiedy oparte na stereotypach, natomiast – z racji braku spójnych podstaw teoretycznych – nie obejmują wiedzy psychologicznej. W świetle powyższego trzeba stwierdzić, że współcześnie TD nie jest psychologicznym narzędziem diagnostycznym, a stosowany w tej funkcji może być szkodliwy.” Szczegółowe informacje:  https://kompsych.pan.pl/images/RecenzjaTestu_Drzewa_skrócona.pdf
    • 0 comments
      Czego możemy dowiedzieć się z książki, w której autorki posługują się zwrotem „osoba z macicą” zamiast używać słowa „kobieta”? Chyba mało kto będzie zaskoczony, gdy napiszę, że relacjonowanie (przez autorki, zdeklarowane feministki) losu głęboko nieszczęśliwych mężczyzn stało się pretekstem do promowania ideologii feministycznej. To na pewno zbieg okoliczności, że publikacja ukazała się przed nadciągającymi wyborami, a piszą o niej liczne tuby propagandowe feminizmu. Te mniej popularne, jak również te słynące w całym kraju z zarzucania partiom politycznym nienawiści do kobiet.

      W moim odczuciu, pochylanie się w tej publikacji nad losem mężczyzn nie jest ukłonem w ich stronę, lecz czołobitnym kłanianiem się feminizmowi i jego kuriozalnej demagogii. Wpisuje się w kluczowe elementy propagandy, która koncentruje się nierzadko na pokazywaniu mężczyzny w krańcowo złym świetle. Oczywiście wszystkiemu winien w pierwszej kolejności jest rzekomy, opresyjny patriarchat, a domniemanym wybawieniem jest jego obalenie i tym samym bezgraniczne oddanie feminizmowi, matriachat. Wykorzystywanie czyjegoś nieszczęścia do propagowania ideologii wzbudza we mnie negatywne odczucia. Podobnie jak fakt, że roztrząsanie historii skrajnie cierpiących mężczyzn, mówiących o najmroczniejszych myślach, opatrywane jest beznamiętnymi komentarzami.

      Ironiczny koniec publikacji ukazuje stosunek autorek do jej bohaterów. „(…) zamykamy książkę i wracamy do randek z chadami (...) Karuzela czeka, a ściana niedaleka.” Ani przez chwilę nie wyczułem jakiejkolwiek empatii w stosunku do opisywanych ludzi i grup. Mam wrażenie, że książka stanowi raczej rodzaj rewanżu, odwetu wobec licznych społeczności mężczyzn, którzy ośmielali się krytykować feminizm. Wywody autorek dotyczą między innymi Wykopu, forum Bracia Samcy, facebookowych męskich grup. Podczas lektury zastanawiałem się, czy bohaterowie tej książki nie czują się wykorzystani, aż natknąłem się na fragment, który stanowił odpowiedź. Autorka cytuje jednego z mężczyzn; pisał o niej, że „wmanipulowała go w książkę i wykorzystała dla własnej korzyści.”
      Publikacja wpisuje się w obecny trend w profeministycznych mediach, czyli „mężczyzna najgorszy”. Nie wystarczyły feministkom twierdzenia, że męskość jest toksyczna, przemoc ma płeć, siła jest kobietą, a opresyjny patriarchat odpowiada za całe zło tego świata. Musiały jeszcze wydobyć na światło dzienne najgłębsze pokłady problematycznych doświadczeń z życia najnieszczęśliwszych mężczyzn, by pokazać, jak źle się dzieje, gdy nie panuje matriarchat, władzy nie dzierżą femnistki. Jest to zarazem sprytne odwracanie uwagi od przewinień feministek, chociażby tego, na co idą pieniądze z publicznych budżetów płynące do licznych fundacji feministycznych. Takich na przykład jak posądzana o mobbing Fundacja Centrum Praw Kobiet, która choćby w sprawozdaniu merytorycznym z roku 2019, chwali się tym, że zorganizowała spotkanie warsztatowo-edukacyjne o nazwie „ChemSex – jak się bawić?” (dla niewtajemniczonych: chemseks to seks po narkotykach).
      Podsumowując, polecam książkę „Przegryw. Mężczyźni w pułapce gniewu i samotności”. Każdy powinien osobiście przekonać się o tym, do czego posunąć mogą się feministki, by postawić na swoim. Trzeba to przeczytać, aby poczuć specyficzny, bo metaliczny i bezlitosny, smak tego, jak feministki opisują zbolałych mężczyzn będących na granicy wyczerpania i u progu tragedii. Autorkom natomiast rekomenduję, by następnym razem przyjrzały się własnym szeregom. Napisały w podziękowaniach „Dziękujemy też rodzicom za wszelkie wsparcie, dzięki któremu możemy teraz pić sojowe latte i pisać o incelach.” To dopiero będzie latte-feminizm.* „Musisz być zmianą, którą chcesz zobaczyć na świecie” (Mohandas Karamchand Gandhi).


       
      * „Latte-feminizm to tzw. feminizm białych kobiet z klasy średniej, posiadających wolny zawód, mających czas i pieniądze na drogą, dobrą latte w kawiarni, od czego wzięła się nazwa.” (źrodło) 

       
    • 0 comments
      Masz dość toksycznych aplikacji randkowych i dziwacznych randek? Jesteś singielką lub singlem, a zarazem osobą dorosłą, gotową na relację? Masz odwagę aby wykonać testy psychologiczne, które pozwolą cię lepiej poznać? Spróbuj swoich sił w nieodpłatnym eksperymencie randkowym prowadzonym przeze mnie. Jestem psychologiem, który ustali Twój profil psychologiczny i postara się znaleźć dla Ciebie właściwego człowieka do pary. Więcej informacji można znaleźć w poniższym materiale na YouTube: 
       

      To nie jest biuro matrymonialne, ani portal randkowy. To niezależny eksperyment randkowy czyli projekt, który nie ma żadnego związku z jakimikolwiek aplikacjami randkowymi lub towarzyskimi. Udział jest nieodpłatny. O tym, jak odbywa się nabór do eksperymentu i jak uzyskać formularz zgłoszeniowy, dowiedzieć można się z powyższego materiału. 
      TAKE MY HEART - EKSPERYMENT RANDKOWY
      Jak to działa? Zgłaszasz się pisząc na e-mail podany w powyższym filmie i otrzymujesz dalsze instrukcje, między innymi testy i formularze do wypełnienia. Kiedy odeślesz pakiet potrzebnych materiałów, zostaną przeanalizowane pod kątem psychologicznym z nadzieją na możliwość znalezienia dla Ciebie potencjalnie odpowiedniej osoby. Z wybranymi uczestnikami psycholog przeprowadzi dodatkowo rozmowę telefoniczną. Zgłoszenia do pierwszej edycji można nadsyłać do końca sierpnia 2023 roku. Wszystkie informacje, przesyłane w ramach eksperymentu, objęte są tajemnicą zawodową psychologa a w ramach podsumowania przedstawione zostaną tylko ogólne statystyki (np. odnośnie liczby zgłoszeń czy najczęstszych oczekiwań).
      EKSPERYMENT ZOSTAŁ ZAKOŃCZONY
    • 0 comments
      Tak zwany syndrom DDA to zespół różnych problemów, które nierzadko współwystępują u osób, które wywodzą się z domu z problemem alkoholowym, z rodziny dysfunkcyjnej. Jest to pojemna kategoria wielu zróżnicowanych trudności i nie stanowi w ścisłym rozumieniu tego słowa zaburzenia psychicznego, nie jest jednostką chorobową.
      Tzw. syndrom DDA i czym się objawia
      Faktem jest jednak, że w stopniu częstym, Dorosłe Dzieci Alkoholików (DDA) doświadczają problemów utrudniających normalne funkcjonowanie. Jednym z nich bywa zaburzenie znane jako zespół stresu pourazowego (PTSD) związany z traumatycznymi przeżyciami z młodości i wczesnej dorosłości, zwłaszcza mającymi miejsce w domu rodzinnym. 
      Zespół stresu pourazowego PTSD - objawy, leczenie
      PTSD (zespół stresu pourazowego) to zaburzenie, które może wystąpić po przeżyciu traumatycznego wydarzenia lub serii wydarzeń, skrajnie trudnego doświadczenia rozciągniętego w czasie. Może to obejmować:
      sytuacje takie jak wojna, gwałt i molestowanie, katastrofy naturalne, przemoc domowa, chroniczne narażenie na złe traktowanie, długotrwała deprywacja najważniejszych potrzeb (poczucie bezpieczeństwa, miłość rodzicielska, zdrowie), inne doświadczenia traumatyczne. Objawy PTSD mogą obejmować nawracające koszmary (nawet wybudzające w nocy), natrętne wspomnienia traumatycznych wydarzeń, wybuchy gniewu z byle powodu, wycofanie społeczne oraz izolacja, zaburzenia snu (niemożność normalnego zaśnięcia, budzenie się przedwcześnie), nadmierną pobudliwość i impulsywność oraz inne kłopotliwe reakcje emocjonalne i fizyczne (roztrzęsienie, uderzenia zimna lub gorąc, łzy stające w oczach w sytuacjach kojarzących się z traumą), duże ryzyko szkodliwego łagodzenia przykrych emocji poprzez sięganie po alkohol i inne substancje, wysokie prawdopodobieństwo występowania niskiego poczucia własnej wartości, a także wchodzenia w toksyczne związki.
      DDA a PTSD
      W przeciwieństwie do DDA, PTSD jest uznawane za oficjalne zaburzenie psychiczne i jest klasyfikowane w Międzynarodowej Klasyfikacji Chorób (ICD) i Kryteriach Zaburzeń Psychicznych (DSM). Osoby cierpiące na PTSD zwykle potrzebują profesjonalnej pomocy psychologicznej bądź psychiatrycznej w celu zarządzania swoimi objawami i przystosowania się do życia po traumatycznym doświadczeniu.
      Podsumowując, warto by DDA doznając życiowych trudności skorzystały z konsultacji psychologicznej. Diagnoza pozwoliłaby ustalić, czy i w jakiej części wynikają one z takich bądź innych następstw wychowywania się w rodzinie z problemem alkoholowym. Elementem diagnostyki jest także przyjrzenie się temu, czy osoba zmaga się z PTSD. Jeśli tak, wskazana byłaby psychoterapia, a niekiedy kontakt z lekarzem psychiatrą. 
      - psycholog Rafał Marcin Olszak

       
    • 0 comments
      Generalnie są tacy ludzie (kobiety i mężczyźni) z którymi można podzielić się problemem, bo mają coś w rodzaju odruchu niesienia pomocy, taką tendencję do zaangażowania się w rozwiązywanie sprawy, są zorientowani na pracę zespołową i bycie fair w relacji, pomaganie odbierają jako rodzaj inwestycji we wspólny komfort. Można to wstępnie rozpoznać po tym, że te osoby niejako wyczuwają okazję do niesienia pomocy, wsparcia, udzielania się po to, by ktoś rozwijał się, tak jakby cudze dobro było dobrem wspólnym. Z takimi osobami raczej warto podzielić się tym, jakie mamy wyzwanie, oczywiście biorąc odpowiedzialność za rozwiązania zamiast oczekiwać, że ktoś wszystko załatwi za nas i nie zamierzamy niczego przy okazji chociażby nauczyć się. Dzielenie powinno przebiegać stopniowo, na raty, aby obserwować rozwój wydarzeń, więc miałbym z tyłu głowy takie powiedzonka jak nie wszystko i nie na raz, co za dużo to niezdrowo, gdzie się człowiek śpieszy tam się diabeł cieszy. Otwieramy się dając kredyt zaufania, a potem ewentualnie większy, a nie od razu zaporowo wysoki. Trzeba się jednak liczyć też z tym, że są ludzie postrzegający cudze problemy jako zbędny kłopot, ciężar, rodzaj bagażu, wielkiej fatygi, praca dodatkowa. Nawet samo słuchanie o czyichś problemach odbierają jako przykry obowiązek. Nie wyczuwają okazji do pomagania, nie widzą szans ani na własny ani na wspólny rozwój dzięki zespołowemu rozwiązywaniu problemów. Nie chcą wzrastać razem, raczej chcą być na wysokim poziomie nawet jeśli takie podejście nie jest fair. Niektórzy skłonni są używać cudzych problemów na niekorzyść innych, bo wszystko co usłyszą, potem lubią wykorzystać przeciwko komuś. Mając do czynienia z tak zorientowanymi osobami, lepiej zachowywać w jak największej części lub w całości swoje problemy dla siebie. Czasami zdecydowanie lepiej skorzystać z profesjonalnej pomocy niż ryzykować przykrości po wyjawieniu swoich kłopotliwych wyzwań osobom niewłaściwym.   
       
       


  • Ważna informacja

    Chcąc, by psycholog ustosunkował się do pytania zadanego na forum, należy we wstępie podać swój wiek oraz swoją płeć i spełnić warunki podane w instrukcji darmowej porady. Psycholodzy udzielają odpowiedzi w miarę możliwości czasowych. W razie doświadczania nasilonych myśli samobójczych należy skontaktować się z numerem 112 by uzyskać ratunek. Doświadczając złego samopoczucia lub innych problemów można rozważyć też kontakt z telefonami zaufania i pomocowymi - niektóre numery podane są tutaj.

  • PODCASTY-OCALSIEBIEpl.jpg

  • PODCASTY.jpg

     

     

×
×
  • Create New...

Important Information

Używając strony akceptuje się Terms of Use, zwłaszcza wykorzystanie plików cookies.