Jump to content
  • psycholog-online-skype-16.jpg.jpg

Trudna przeszłość, która ciągnie się latami


Guest

Recommended Posts

Dzień dobry. Mam 28 lat, od zawsze miałem słabą psychikę, jestem bardzo uczuciowy i sentymentalny. Spróbuję opisać swoje życie. Zacznę od tego, że nigdy nie miałem wsparcia ze strony ojca. Zawsze byłem dla niego "szmaciarzem", wiecznie mi powtarzał, że nigdy niczego w życiu nie osiągnę. Po latach dowiedziałem się od starszej siostry (mam siostrę o 15 lat starszą od siebie), że mając 3 lata ojciec rzucił mną o podłogę z powodu głośnego płaczu. W domu lał się alkohol, oboje rodziców piło. Przyglądaliśmy się temu z moją młodszą siostrą. Po libacjach ojciec często wyzywał moją mamę od najgorszych i machał przy tym dłońmi, tak jakby chciał ją uderzyć, groził jej. Nigdy nie czułem od niego miłości, wyłącznie nienawiść. W 2010 roku zmarł z powodu powikłań po wieloletniej chorobie, chorował na cukrzycę. Poczułem wtedy ulgę, nie uroniłem po nim ani jednej łzy, byłem wręcz zadowolony, że już go nie ma. Jeśli chodzi o mamę, nigdy jej nie było w domu, potrafiła pracować po 16 godzin na dobę, ale przynajmniej czułem to, że mnie kocha i wspiera, mimo tego, że potrafiła mnie oraz młodszą siostrę uderzyć. W latach mojego wczesnego dzieciństwa pojawił się szwagier, wyszedł za siostrę na początku XXI wieku, ale poznali się już kilka lat wcześniej. Starsza siostra także mnie biła, bo miała żal do rodziców, że musi się mną zajmować, więc odgrywała się na młodszym bracie. Dowiedziałem się tego od sąsiadki. Pamiętam tylko jedną taką sytuację - dostałem miotłą za wzięcie do buzi monety. . Siostra była bardzo buntownicza, pochwaliła się, że kiedyś pobiła kolegę ze szkoły. Imponowali jej chuligani i łajdacy. W połowie lat dziewięćdziesiątych poznała "mężczyznę swojego życia", za którego wyszła na początku XXI wieku. Koleżanka siostry, z którą dobrze się znałem mówiła mi, że bał się go cały powiat. Dlaczego w ogóle o nim wspominam? Dlatego, że nikt w życiu nie wyrządził mi większej szkody psychicznej niż on. Szwagier często wyładowywał na mnie swój gniew i frustrację. Powtarzał mi, że jestem głupszy niż but u lewej nogi. Mówił, że u niego chodziłbym "jak w zegarku", a matka mnie rozpuszcza jak dziadowski bicz. Krzyczał na mnie, że niczego nie potrafię zrobić dobrze, itd. Pewnego razu na moich oczach użył siły wobec mojej mamy i ojca, ale nie będę wchodził tutaj w szczegóły. Po prostu się go panicznie bałem, do tego stopnia, że przez lata nie powiedziałem o niczym mamie. Był moją najgorszą gehenną życia. Pewnego razu, gdy mama musiała wyjechać za granicę w celach zarobkowych, powierzyła mnie i moją młodszą siostrę pod opiekę siostry i szwagra. Już pierwszego dnia pobytu polały się łzy; zapewniał nas, że mama już nigdy do nas nie wróci, bo poleciała do Stanów Zjednoczonych i nie zamierza do wracać. Bardzo to przeżyłem. Przez wiele dziecięcych lat moczyłem się w łóżko i będąc u siostry prześcieradło często chowałem do szafy, bo bałem się gniewu szwagra. Każdej nocy szwagier, ku uciesze, pukał w okna pokoju, w którym mieszkałem i udawał, że dom jest nawiedzony. Bałem się i nie potrafiłem w nocy zmrużyć oka. Pewnego razu ,podczas tego pobytu, szwagier kazał coś przynieść z szopy, więc poszedłem. Szopa była zamykana na kłódkę do rowerów. Niestety, ale podczas jej otwierania ułamał mi się klucz i został on w środku zamka. Od razu zacząłem płakać, bo wiedziałem, co się stanie. Spanikowany uciekłem do swojego pokoju. Szwagier po czasie sam poszedł do szopy, by zobaczyć co się dzieje i zastał kłódkę ze złamanym kluczem. Dostał furii, zaczął szukać winnego - kazał mnie i siostrze klękać przed obrazem i przysięgać, że tego nie zrobiliśmy. Jednak ja się przyznałem, gdyż bałem się okłamać Boga i wtedy się zaczęło: zaczął mnie wyzywać od najgorszych debili, gdy uciekałem do swojego pokoju, pobiegł za mną i kontynuował swoje wywody. Gdy próbowałem uciec przed nim z pokoju, stanął przy futrynie i blokował ją, abym nie mógł się wydostać. Po czasie mi się udało. Później (tego samego dnia) siostra zawołała wszystkich na obiad - odpowiedziałem, że nie będę jadł i znów się zaczęło; szwagier kazał mi wpier... To był tylko jeden z wielu epizodów z jego udziałem. Dodam także, że w dzieciństwie zostałem pobity przez sąsiada. Przez większość swojego życia byłem otyły i z tego powodu także często obrywałem od rówieśników i szwagra, który nazywał mnie "sumasem". Nawet nauczycielka w gimnazjum się ze mnie wyśmiewała z tego powodu. W okresie szkoły podstawowej, poza szwagrem, było w porządku. Miałem kolegów z sąsiedztwa, który się ze mną bawili, ale od czasów gimnazjum wszystko się zmieniło. Rówieśnicy z klasy znęcali się nade mną psychicznie - nie potrafiłem się przed nimi obronić, więc oni to wykorzystywali. W tym czasie opuściłem bardzo dużo lekcji i z tego powodu został mi przyznany kurator szkolny. Pod koniec gimnazjum straciłem wiarę w ludzi i nie chciałem mieć z nimi nic do czynienia. Moja samoocena spadła poniżej zera, byłem dla siebie nikim, zamknąłem się w sobie i "nabawiłem się" depresji. Chodziłem równocześnie do psychologa i psychiatry, który wykrył u mnie fobię szkolną oraz fobię społeczną. Leki oraz rozmowy z psychologiem nie przyniosły żadnych skutków. Wraz z uzyskaniem pełnoletności zrezygnowałem z terapii, ale wracając do okresu nastoletniego - poszło z górki, mamie udało się załatwić dla mnie nauczanie indywidualne, gdyż nie potrafiłem wyjść ani na krok z domu. Nauka w liceum szła mi bardzo dobrze, gdyż nikt mnie nie gnębił i mogłem skupić się na niej skupić. Skończyłem ze średnią 4,6. I tak przez ponad 10 lat przesiadywałem w domu, nigdzie nie wychodząc. Gdy musiałem wyjść z domu (wyjazd do siostry) widząc, że sąsiedzi siedzą na ławce przed klatką, wychodziłem balkonem do samochodu, aby mnie nie widzieli. I tak mijały lata, a ja coraz bardziej się zamykałem w sobie, strach przed ludźmi był tak ogromny, że ktokolwiek przyszedł do domu, nawet ciotka, uciekałem od razu do swojego pokoju. Nawet teraz po latach ciężko mi odebrać telefon, czy otworzyć drzwi - przy otwieraniu często serce podchodzi do gardła. Do sklepu potrafię wyjść, ale z otwieraniem drzwi mam problem. Mijając ludzi na ulicy często mam wrażenie, że każdy chce mnie zabić, czyha na moje życie, najgorzej po zmroku, czuję się niekomfortowo w towarzystwie innych. Gdyby nie wsparcie matki, to na pewno by mnie już na tym świecie nie było - tylko ona utrzymała mnie przy życiu. W 2017 roku udało mi się chudnąć ponad 50 kilogramów, ale niewiele to pomogło, jeśli chodzi o moje samopoczucie, czy samoocenę. Na koniec dodam, jakby tego było mało, że cierpię na rzadką chorobę neurologiczną, która skutecznie utrudnia mi życie. Nie mogę prowadzić samochodu z tego powodu, chociaż od zawsze o tym marzyłem, męczy mnie, gdy tylko o niej pomyślę, mogę nią kontrolować podświadomie. Do tego cierpię na śnieg optyczny i szumy uszne. Pozdrawiam i dziękuję za poświęcony mi czas.

Edited by Guest
Link to comment
Share on other sites

Pragnę dodać, że teraz już nie myślę o śmierci. A jeśli chodzi o stosunki z ludźmi, to bardzo trudno mi się z nimi rozmawia. Czuję się jak najgorszy i zastanawiam się nad każdym wypowiedzianym słowem, nie potrafię się wyluzować podczas rozmowy z innymi. Jedynie w kontaktach przez internet przychodzi mi to z łatwością. Moja samoocena wciąż jest bardzo niska. Szwagier do tej pory potrafi dopiec, chociaż już mnie to tak nie boli jak kiedyś.

Edited by Guest
Doprecyzowanie
Link to comment
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.



  • Ważna informacja

    Chcąc, by psycholog ustosunkował się do pytania zadanego na forum, należy na wstępie podać swój wiek oraz swoją płeć i spełnić warunki podane w instrukcji darmowej porady. Psycholodzy udzielają odpowiedzi w miarę możliwości czasowych. W razie doświadczania nasilonych myśli samobójczych należy skontaktować się z numerem 112 by uzyskać ratunek. Doświadczając złego samopoczucia lub innych problemów można rozważyć też kontakt z telefonami zaufania i pomocowymi - niektóre numery podane są tutaj.

  • ksiazka.jpg

  • PODCASTY-OCALSIEBIEpl.jpg

×
×
  • Create New...

Important Information

Używając strony akceptuje się Terms of Use, zwłaszcza wykorzystanie plików cookies.