Miłość udana
Ostatnio sobie pożartowaliśmy. Trochę bywam dokuczliwy, lubię się droczyć, zwłaszcza z kobietami, ale to już wiecie. Żaden ze mnie bawidamek. Dzisiaj jednak będzie na poważnie. Co szkodzi, a co sprzyja miłości udanej?
Ludzie poranieni, zawodzący się miłością robią zasadniczy błąd. Uważają, że ma ona zaspokoić ich głód uczuć. Taką dziurę trzeba sobie najpierw przepracować samemu. Miłość roznieca apetyty – pragnie się nowych lub sprawdzonych doświadczeń coraz bardziej. Nie jest to żadna zapchajdziura, która zapełnia wewnętrzną pustkę, uzupełnia jakimś magicznym sposobem deficyty bądź pozwala się czyimś kosztem „naprawić” lub wybić.
Ludzie błądzący, po zawodach miłosnych, to osoby, które bywały dumne bez adekwatnych powodów. On był dumny, że ona miała nogi do samej podłogi lub talię osy. Ona była dumna, że on miał ekskluzywne auto albo sylwetkę jak fotomodel. Taka duma przemija. Jest jak skrajnie nietrwały zachwyt nad nowym gadżetem lub kompletem ekskluzywnych wizytówek. Nie chodzi też o dumę z wytrwania w monogamii, choć to dzisiaj dla ludzi epicki wynik. Trwać to sobie można, ale jaka byłaby satysfakcja z wegetacji? Duma, która łączy i wzrasta, a więc nie mija, to duma z bycia razem, z troski o wzajemne potrzeby, wyrozumiałości i szacunku. Dumnie jest kochać z wzajemnością, czuć miłość udaną.
Ludzie z połamanym sercem to często także osoby podchodzą do związku jak do testu sprawnościowego. Mają się wykazać bądź przeprowadzić egzamin drugiej osobie. Jedni adorują siebie i mają ogromne roszczenia, a w drugim człowieku widzą zbiór cech, które mają spełniać wyśrubowane kryteria. Inni są despotyczni i zaczynają kontrolować, by wszystko spełniało wymogi wysokiej jakości. Inni sami próbują wyrobić 200% normy, byle tylko związek przetrwał. Tymczasem miłość udana pojawia się na drodze kompromisów i wyrozumiałości, wyrasta z zaciekawienia drugim człowiekiem oraz z zaufania do niego. Najlepsze schronienia są nienamacalne – obecność bliskiej osoby bez presji despotycznych wymagań i bez osądzającej postawy stanowi wspaniałą bezpieczną przystań. Smutne trochę jest to, że tego rodzaju schronienia niektórzy ludzie nie doświadczają przez całe życia. Tymczasem w sensie psychologicznym daje ono ukojenie większe niż niebywale przyjemne wspomnienia czy ulubione miejsca. Te nienamacalne schronienia są ponadczasowe – działają nawet po tym, gdy kogoś wyjątkowo bliskiego utracimy, ale to już zupełnie inna historia.
Podcast na ten temat:
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia.