Ktoś kiedyś stwierdził, że jest w życiu coś niezręcznego, bo to rodzaj daru, o który nie prosiło się, a jednak go dostało, co stwarza nie tylko możliwości, ale też nakłada na człowieka niemałą odpowiedzialność. Faktycznie, własną egzystencją można przyczyniać się do poprawy jakości życia innych lub wprost przeciwnie, kondycję cudzego losu pogarszać. Nasuwa się pytanie, gdzie zdrowa troska o siebie kończy się i zaczyna nadużycie innej osoby? Przeanalizujmy to na przykładzie wyznaczania granic w kontekście relacji.
Intencją związku jest wzajemne zaspokajanie potrzeb i w miarę możliwości wspólne wzrastanie. Raźniej jest nam też, gdy mierzymy się z przeciwnościami, mając po swojej stronie kogoś zaufanego, komu możemy wyjawić ciężar, jaki niesiemy przeżywając jakiś emocjonalny ból. Zdarza się jednak, że jego źródłem nie są okoliczności zewnętrzne, lecz ukochana osoba. To jej właśnie potrzebujemy niekiedy wyznaczyć granicę, aby ustał nasz dyskomfort. Może do tego dojść choćby wtedy, kiedy mamy uzasadnione wrażenie, że przeinwestowujemy albowiem w związku brakuje harmonijnego uzupełniania się i aprobowanej przez obie strony równowagi. Rzecz w tym, że bywa to kwestią dyskusyjną, bo nie da się po prostu położyć zaangażowania na wadze, by sprawdzić, czy rozkłada się proporcjonalnie.
Czy po pracy mąż powinien partycypować w obowiązkach domowych, skoro rodzina utrzymuje się z jego pensji, czy raczej zajmowanie się domem winno leżeć po stronie tego, kto budżetu nie zasila? Niejedna para mierzy się z tym dylematem. I z wieloma innymi. Niektóre docierają się i wypracowują konsensus, a inne spierają się bez końca. Gdzie powinna przebiegać granica? Czy można to stwierdzić arbitralnie, bo istnieje uniwersalny klucz? Nie, ale każda para może wypracować własną normę, którą będzie stosować w określonym kontekście. Ważne, by sytuacje sporne nie były traktowane jak pretekst do okazania partnerowi dezaprobaty, do zawstydzania go czy wpędzania w poczucie winy bądź manipulowania nim.
Sytuacja sporna jest okazją do wyznaczania granic, a to jest dojrzałą formą troski o posiadanie dobrej jakościowo relacji. Bywa, że odmienności stanowisk są głębokie, różnice charakterów nie do pogodzenia. Jeśli w toku komunikacji zostaje to obnażone, taka sytuacja także bywa przydatna. Zdarza się, że drogi rozchodzą się i pewnych granic nie da się ustalić satysfakcjonująco, gdyż ludzie nie są ze sobą kompatybilni. W rezultacie każde idzie w swoją stronę i może trafić na kogoś, z kim zdoła ułożyć sobie życie. Może jednak okazać się też, że początkowa niezgoda zaowocuje dotarciem się, powstaniem granicy, i w tym sensie zbliży ludzi do siebie, bo będą podzielać ideę, określone wartości. Niezgoda może, ale nie musi poróżnić – bywa rozgrzewką przed porozumieniem, które będzie spajać związek.
Wyznaczanie granic można nazwać pielęgnowaniem relacji. Jeśli odbywa się przy dobrych chęciach obu stron, w bezpiecznej, empatycznej atmosferze. Nie musimy postrzegać konfliktu i wyznaczania granic jak przejmującej perspektywy, ponieważ bywa to zaproszeniem do troski o ważne wartości, poczucie bezpieczeństwa i właściwe zaopiekowanie wszystkich zaangażowanych.
Są ludzie mający opory przed komunikowaniem sprzeciwu, obawiający się wyznaczać granice, przeświadczeni, że powinni poświęcać się bez reszty, byle ocalić relację. Te osoby wpadają niekiedy w pułapkę bezkonfliktowości i idą na zbyt daleko idące ustępstwa, a czasami zaczynają skrajnie przeinwestowywać lub wręcz padają ofiarą poważnych nadużyć. Warto zrewidować swoje podejście do granic – nie tylko je respektować, ale wręcz polubić, a ich wyznaczanie z zapałem brać za świadectwo dobrej woli, przejaw dojrzałego nastawienia. Chcącemu nie dzieje się krzywda – świadoma zgoda na określone granice wyraża, że osoba aprobuje sytuację, ustalone warunki, i bierze odpowiedzialność za swoje położenie. Można wtedy skupiać się bardziej na możliwościach, jakie stwarza związek, zamiast marnować siłę i czas na trawienie goryczy z powodu okoliczności niepoukładanych. Ma się też poczucie bezpieczeństwa z dwóch względów. Po pierwsze, wynika ono z poczucia, że znane są nasze granice. Po drugie, wiemy czego nie robić, by komuś nie przysparzać zbędnego stresu i cierpienia, więc stąpamy pewnie, a nie jak po cienkim lodzie. Możliwości i odpowiedzialność dopełniają się zamiast stać w opozycji.
Warto obejrzeć:
Artykuł przypadł do gustu i przydał się?
Wesprzyj autora, stawiając mu kawę.
Recommended Comments
There are no comments to display.
Join the conversation
You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.