Nadmierne poświęcanie się, autosabotaż, destrukcyjny obraz samego siebie. Nie trzeba chyba wiele tłumaczyć. Osoby które ucierpiały ze względu na swoją przesadną skłonność do brania na siebie ciężaru za innych, doskonale wiedzą o czym mowa.
Jakie mogą być przyczyny nadmiernego poświęcania się?
Czasami wpływa na to niskie poczucie własnej wartości lub niestabilna samoocena zależna od tego, czy człowiek uzyskuje aprobatę.
Innym razem wpływ mają rozmaite szkodliwe przekonania. Mężczyźni eksploatują się i tyrają aż do zatarcia silnika bo ponakładano im do głowy, że mają być rycerscy, i udowadniać swoją męskość poprzez zapominanie o własnych potrzebach. Kobiety niekiedy czują przymus zajmowania się cudzymi sprawami własnym wielkim kosztem, bo takie im sprzedano wyobrażenie o miłości, altruizmie. Generalnie ludzie miewają przeświadczenie, że aby być w porządku, po prostu muszą znosić nadużycia i eksploatację do granic możliwości.
Zdarza się, że wpływ ma pewien schemat wgrany człowiekowi w dzieciństwie - kiedy musiał lekceważyć samego siebie i zajmować się chorym krewnym lub być rozjemcą, negocjatorem albo kimś w rodzaju ratownika rodziny. Takie osoby w dzieciństwie bywają nagradzane za zapominanie o sobie i stawianie innych ponad siebie.
Kolejną przyczyną może być przemożny lęk przed odrzuceniem. Wtedy człowiek obawiając się, że zostanie porzucony, toleruje sytuację, kiedy inni wchodzą mu na głowę i go wykorzystują. Taka osoba robi za holownik - holuje innych przez życie, samemu niewiele z tego życia mając.
Oczywiście mogą być też inne przyczyny, a te wspomniane mogą krzyżować się na różne sposoby. Póki co przejdźmy dalej.
Objawy czyli jak czuje się osoba nadmiernie poświęcająca się?
Notorycznie nęka ją poczucie emocjonalnego wyczerpania. Wrażenie, że jest u kresu sił. Poczucie, że przeinwestowuje i nie ma nad tym kontroli. Może też czuć, że robi coś wbrew sobie, jakby sabotowała własne życie byle tylko zadowolić innych i spełnić ich oczekiwania. Refleksje, że działa wbrew sobie, przychodzi jednak na ogół po fakcie, kiedy z trudem przełyka się gorycz i żal. Czasami ludzie w końcu robią się odrętwiali, bo ogarnia ich zwątpienie i obojętność. Innym razem popadają w depresję albo zaczynają uciekać w nałogowe czynności. Niekiedy są kłębkiem nerwów, drażliwi, sfrustrowani i wściekli. Nierzadko współwystępują z tym reakcje psychosomatyczne - pod wpływem stresu zaczyna szwankować zdrowie, człowiek czuje się zmordowany, zbolały, a fizyczne dolegliwości nasilają się, ilekroć następuje kolejna seria nadużyć, które znosi. Może też pojawić się takie odczucie, że człowiek nie żyje własnym życiem lecz pod dyktando zewnętrznych standardów i scenariuszy. Z czasem występuje specyficzny rodzaj dezorientacji - osoba traci kontakt z własnymi potrzebami, sama nie wie czego chce, jakie ma pragnienia. Tak dawno nie mogła się nimi zająć, że mówiąc metaforycznie zapomina o nich, jakby gubi je, a w każdym razie nie ma ich pod ręką, znikają jej z pola widzenia. Kiedy nie wie się, czego chce, tym bardziej ma się poczucie, że raczej życie przeżywa człowieka a nie człowiek przeżywa życie.
Leczenie czyli jak zmienić schemat, wyjść z błędnego koła?
Przede wszystkim ważne jest przyjęcie do wiadomości, że los człowieka nie musi tak wyglądać. Że da się funkcjonować inaczej i wieść życie z godnością, troszcząc się o siebie. To pozwoli na przełamanie wyuczonej bezradności, która każe człowiekowi wierzyć, że nic nie da się zrobić.
Na potrzeby przełamywania tendencji do poświęcania się, warto przyjąć, że przypomina około okrąg. Schemat na tym polega, że w kółko powtarza się szkodliwe zachowania. Cyrkularna natura tego zjawiska może kojarzyć się z kółkiem w klatce chomika. Można biec, przyśpieszać, pędzić ile sił, a i tak jest się w miejscu, jeśli te wysiłki idą na rzecz innych, a nie na rzecz własnego dobra.
Należy wybić sobie z głowy przekonania działające na cudzą korzyść. Mam tu na myśli wszystkie te rycerskie dyrdymały wpajane mężczyznom od dziecka, przez które oddają owoce swoich wysiłków i zostają z niczym, bo nawet nie jest to adekwatnie doceniane. Mam tu również na myśli wszelkie farmazony wkręcane kobietom odnośnie tego, jakoby miłość, dobroć czy altruizm polegały na zaniedbywaniu siebie. Trzeba te przekonania rozpoznać, naświetlić, bo nie zawsze człowiek jest w pełni świadomy, co nim steruje z ukrycia. Należy też polubić się z ideą zdrowego egoizmu, bo w zdroworozsądkowej miłości własnej nie ma nic niegodziwego, grzesznego czy nieludzkiego. Pogląd jakoby stawianie granic, odmawianie czy dbanie o siebie były czymś złym, jest korzystny dla innych, więc stale wpaja się nam go na wiele różnych sposobów. Robi się to na każdym szczeblu funkcjonowania społeczeństwa. Czynią to nawet politycy, przekonując, że mamy wspierać niewydolny, chory a właściwie głęboko zaburzony system powszechnie znany jako piramida finansowa, jeśli wiecie, co mam na myśli. Tak czy inaczej - mindset, czyli innymi słowy wyobrażenie o celowości swojego istnienia, wymaga reformy.
Terapia - jakimi praktycznymi sposobami zmienić schemat?
Najprostsza odpowiedź brzmi: ćwiczyć, ćwiczyć i jeszcze raz trenować, a potem prosić o dokładkę ćwiczeń. Żeby trwale wyskoczyć z błędnego koła nadmiernego poświęcania się, należy stosować metodę małych kroków. Stopniowo przyłapywać się na tym, gdy schemat zaczyna działać i działać przeciwnie, w opozycji do tego. Oczywiście, nie od razu Rzym zbudowano. Najpierw warto przygotować się do tego, a potem stosować nowe umiejętności w mało stresujących sytuacjach. Później w nieco trudniejszych. Wspomniane przygotowanie powinno zawierać pracę nad poczuciem własnej wartości, odnowieniem kontaktu ze swoimi potrzebami oraz wartościami, rozpoznanie i przepracowanie szkodliwych przekonań, treningi asertywności i stawiania granic. Zazwyczaj potrzebne są też lepsze umiejętności związane z regulacją emocji. Człowiek potrzebuje nauczyć się zarządzać swoimi emocjami, co bywa bardzo trudne, kiedy przez lata wpajano mu, że prawidłową i jedyną słuszną reakcją na prośbę, jest uległość, poddaństwo i eksploatowanie siebie. Gdy bowiem choćby przymierza się do odmówienia, osacza go i dusi poczucie winy, wstyd, poczucie grzeszności, wrażenie że nie jest wystarczający, że nie jest prawdziwym mężczyzną albo godną miłości kobietą. Nierzadko zarządzanie emocjami skupia się też na złości. Z nią bywa różnie - jednym trudno jest w ogóle do siebie dopuścić, aby móc się sprawniej bronić. Inni mają jej w sobie aż za wiele, wściekają się jednak na tematy zastępcze, a nie na autentyczne źródło utrapienia.
Kiedy tak sobie tutaj o tym rozmawiamy, może nie wydawać się to bardzo trudne, ale jest dokładnie na odwrót. Wyrwanie się ze szponów schematu, wyskoczenie z błędnego koła, jest wyzwaniem z wielu różnych powodów. Nie jest łatwo spojrzeć prawdzie w oczy i przed samym sobą przyznać, że przez miesiące lub całe lata dawało się eksploatować. Nie jest łatwo przyjąć do wiadomości, że jest się pogubionym, że zostało się oszukanym, że łyknęło się wadliwą wizję świata. Nie od razu może przyjść gotowość, motywacja do zmieniania siebie. Proces ten jest przecież wysiłkowy, więc męczący i nieprzyjemny. Łatwo jest przeczytać w internecie albo dowiedzieć się od chatugpt że potrzebna jest gruntowana restrukturyzacja poznawcza - ciężej to wdrażać w życie, dzień po dniu szarpiąc się z samym sobą. Zmagając się z własną wolą, aby postąpić na opak, na przekór wewnętrznemu przymusowi. I tym samym narazić się na dyskomfort, poczucie winy czy inne przykre wrażenia, które człowiekowi nawkręcano jakoby stanowiły odpowiednią reakcję na przejawy własnego zdrowego egoizmu.
Sprawą fundamentalną, jest przełamanie zwykle obszernej sieci rozmaitych złudzeń, fałszywych idei. Diabelnie ciężko jest przestać okłamywać samego siebie i stanąć z prawdą face to face. Wciąż wpaja się nam, że mamy być posłuszni, oddani, zaangażowani w cudze sprawy. Nakazuje się nam też tolerowanie wszelkich kłamstwa, z którymi mamy do czynienia na co dzień. Żyjąc w głęboko zaburzonym systemie społecznym, niestety przywykamy do fałszu, wyrabiamy w sobie dużą tolerancję na nieprawdę. Kanapki w fast foodzie nie wyglądają jak na zdjęciach. Katalogi turystyczne miewają niewiele wspólnego z rzeczywistości. Media łżą nam w żywe oczy, a politycy bezkarnie składają fałszywe obietnice. Podsumowując, choć dziwnie to za brzmi z ust psychologa, trzeba się zdobyć na trochę szaleństwa żeby wyrwać się spod szkodliwych wpływów chorego systemu społecznego, rodzinnego czy relacyjnego. I mieć świadomość, że ludzie, którym nie jest to na rękę abyśmy dbali o siebie, będą pukali się w głowę, będą wpędzali w poczucie winy i zawstydzali. Oni chcą korzyści naszym kosztem więc będą bronili tego, co dla nich opłacalne, a nas drenuje z energii życiowej. Niektórzy odsuną się, zarzucą nam że popsuliśmy relację, że staliśmy się inni - w sensie gorsi. Nie wolno w to wierzyć. Człowieka ma prawo troszczyć się o siebie. Człowiek to nie świeca, która ma się wypalać, aby inni tak jakby mieli światło włączone.
Naturalnie podczas procesu zmienia siebie będą zdarzały się błędy. Może zdarzyć się przesada, przegięcie w drugą stronę. Może zdarzyć się nawrót schematu. Może być też bardzo ciężko na pewnych etapach, kiedy wyjątkowo mocno jest pod górkę. Nie rezygnujmy jednak z siebie i dążmy do harmonii - najpierw ze sobą, potem ze światem. Odwrotna kolejność postawi nas na przegranej pozycji.
Jeśli ktoś chce mieć w tej podróży przewodnika, polecam się - mówił Rafał Olszak czyli Wasz psycholog online, ale przede wszystkim swój chłop z ocalsiebie.pl
Warto także obejrzeć:
Recommended Comments
There are no comments to display.
Join the conversation
You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.